.
Nie spotkałem wulgarnego, powielającego patologiczne zachowania wychowanka, który byłby autentycznie pobożny. Te dwie postawy wykluczają się nawzajem. Patologia i pobożność nie mogą iść razem w parze.
Dzisiaj przyczyn negatywnego zachowania młodzieży upatruje się głównie w takich czynnikach jak: media, komputery, wpływ grupy rówieśniczej, dojrzewanie.
Nie sposób zaprzeczyć, że to wszystko ma wpływ na postawy dzieci. Ale czy wśród wymienionych czynników jest ten decydujący, spajający wychowanie? Czy źródło złych zachowań nie wiąże się z brakami w kształtowaniu pobożności i cnót boskich (teologalnych)?
Skąd to rozdzielenie? Pobożność nie jest cnotą stricte teologalną. Ma bowiem za swój przedmiot oddawanie czci Panu Bogu. Z kolei cnoty takie jak: wiara, nadzieja i miłość – zasadniczo koncentrują się na relacji człowieka ze Stwórcą. Kwestie sposobu oddawania chwały Panu Bogu pozostawiając pobożności.
Pobożność a wulgarność
Słowem – kluczem do dobrego wychowania jest szeroko rozumiane wychowanie religijne, które stanowi fundament do dobrego formowania charakterów. Być może dla kogoś takie stwierdzenie okaże się banalne. Problem w tym, że większość z nas teoretycznie o tym wiedząc i tak koncentruje się na czynnikach wymienionych wyżej (tj. mediach, grupie rówieśniczej itp.).
Nie spotkałem wulgarnego, powielającego patologiczne zachowania wychowanka, który byłby autentycznie pobożny. Te dwie postawy wykluczają się nawzajem. Patologia i pobożność nie mogą iść razem w parze. Oczywiście taki „romans” jest możliwy, ale tylko w przypadku, gdy relacja z Bogiem jest zakłamana
Autentyczna pobożność
Autentyczna wiara daje potężną motywację do pracy nad rozwojem charakteru i cnót. Dlaczego więc jej wychowanie ograniczane jest często do rytuałów? Wielu, nominalnie katolickich ojców i matek, nie potrafi zaszczepić w dzieciach prawdziwej pobożności. Efekt jest taki, że później, te dzieci, nie umieją stawić czoła pobudkom do złych działań, które napotykają na swojej drodze.
A wystarczy wychowywać dzieci w autentycznej pobożności i w miłości do Boga (użyłem słowa wystarczy, choć zdaję sobie sprawę, że materia, o której piszę, jest trudna), aby wymienione na wstępie „przyczyny” – straciły moc swego rażenia. Co prawda nigdy nie można ich lekceważyć, ale wiara daje siłę do ich przezwyciężania.
Dla mnie głęboka wiara to po prostu rzetelna wiara, a pobożność to jej widzialne skutki a więc postępowanie na dobrych, uniwersalnych, niepodważalnych zasadach. Tak to rozumiem. Dla mnie pobożność i ćwiczenie się w pobożności to codzienna szczera modlitwa, uwielbienie dla Boga, lektura Pisma Świętego. Pobożność, jak sama nazwa wskazuje, po Bożemu. A więc życie gdzie Bóg stanowi oś życia nie ozdobnik.
A fałszywa pobożność stojąca w opozycji do wiary… niestety, sporo tego w dzisiejszym świecie i łatwo w to popaść, na pokaz przed ludźmi i przed sobą. To dość powszechne niestety. Nie oskarżam nikogo, ale niestety efekty są takie, jakie opisała Aniela na przykładzie swoich znajomych. Dzieci są niewinne, uczą się nie ze słów, a z przykładu. Jeśli z zewnątrz jest super a dzieci idą w złą stronę, to jednak wewnątrz coś musi być nie tak. Albo jest ok, ale w przeszłości coś było nie tak, nie zostało naprawione i zaowocowało.
Choć często jest tak, że rodzice się nawracają i zwykle dzieci widzą zmianę i też wybierają tą Drogę. Ale właśnie… jeśli mamy do czynienia z tradycyjną jedynie pobożnością, ona nie ma mocy i powoduję niechęć u potomstwa. Zwykle dla nich to obłuda i nie chcą tego.
Autentyczna czy powierzchowna pobożność… Głęboka „wiara” nie jest pobożnością. Można być religijnym, bardzo tradycyjnym i nawet ortodoksyjnym, postrzeganym przez innych jako bardzo głęboko wierzący. A tak naprawdę, to będzie tylko zewnętrzność. Pobożność musi mieć niezmienny punkt odniesienia. Bez uniwersalnego fundamentu, niezmiennej wartości, pobożność staje się fikcją, bo można ją sobie wymyślić i relatywnie usankcjonować. Pobożność musi odnosić się do Stwórcy. Bo jak twór ma znać swoje życie, bez instrukcji obsługi?
Tutaj się nie zgodzę. Pobożność jest cnotą oddzielną od wiary, nadziei i miłości i nie można powiedzieć, że każda pobożność jest zła w opozycji do „głębokiej wiary” (a tak to zrozumiałem). Choć oczywiście trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie jej w oderwaniu od cnót teologalnych.
Mam kilku znajomych z Oazy Rodzin. Naprawdę pobożni ludzie i do tego tacy sympatyczni. Ale to, co dzieje się z ich dziećmi jest niepokojące np. czytają „Zmierzch” i inne dziadostwa, ubierają się nieskromnie, nie chcą jeździć na rekolekcje, jeszcze inni żyją w konkubinacie, biorą narkotyki, nie chcą się uczyć. Po lekturze pańskiego blogu tłumaczyłam to sobie brakiem kształcenia cnót u tych dzieci, liberalnym podejściem do wychowania, ale żeby brakiem pobożności tych rodziców?? ich złym przykładem słabej wiary?? – to się nie zgodzę. Ci rodzice wg moich obserwacji (znam ich grup dzielenia, wspólnie przeżytych rekolekcji) to naprawdę ludzie głębokiej wiary. którzy ulegli ideologiom antypedagogicznym.
Chciałabym zgłębić temat tej cnoty pobożności, bo wszystko w głowie przestaje mi się mieścić.
Cała rzecz w tym, czy jest to autentyczna pobożność czy bardzo powierzchowna? Nie zapominajmy też, że pobożność jest cnotą, którą trzeba kształtować, a nie od czasu do czasu praktykować.
„Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” (Pwt 5,7) – I przykazanie, „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu” (św. Augustyn).
Pobożność – Dar Ducha Świętego, nabywany z Bożej Łaski przez wierność i posłuszeństwo Bogu, który jest Miłością. Fałszywa pobożność prowadzi do wypaczonych postaw, zakłamania, bo opiera się na Mamonie, który podstępnie podsuwa racje, aby być mądrzejszym od Boga i Jego Kościoła: „Będziecie jak Bogowie” (Rdz 3,5).
Pobożność weryfikuje się w Pokorze i Posłuszeństwie!
Dziękuję za podjęty temat, z którym w pełni się zgadzam.
Dzieci potrzebują prawdziwych świadków pobożności! Nie można przekazać innym tego, czego się wpierw samemu nie posiada.
Dzisiaj niestety mam problem fałszywej pobożności, która wynika z małej wiary rodziców. Nie potrafią oni dać przykładu i później niby się chodzi do Kościoła, ale żyje się po swojemu.