.
Ojciec Jacek Woroniecki OP, autor monumentalnej „Katolickiej etyki wychowawczej”, uważany przez wielu za najmądrzejszego człowieka swoich czasów, cierpiał na przypadłość ujawniającą się w postaci ropiejących ran na stopach.
Kiedyś odwiedził go w trakcie pobytu w Rzymie francuski myśliciel, neotomista, o. Reginald Garrigou-Lagrange.
Ojciec Jacek przechodził właśnie nawrót choroby. Gdy francuski myśliciel wszedł do pokoju opuszczał go… szewc.
O. J. Bocheński, który był świadkiem tego spotkania, opowiada, że wywiązał się wtedy następujący dialog:
O. R. Garrigou-Lagrange: – A co szewc u ojca robi?
O. J. Woroniecki: – Ano, rany mi opatruje.
O. R. Garrigou-Lagrange: – Szewc?
O. J. Woroniecki: – Cóż naturalniejszego? On jest przecież specjalistą od skóry.
O. R. Garrigou-Lagrange: – Widzę, że ojciec nie traci humoru.
O. J. Woroniecki: – Wolno wszystko stracić tylko nie humor.
O. R. Garrigou-Lagrange: – Tak, honor to wielka rzecz (jakby nie dosłyszał – dop. D.Z.).
O. J. Woroniecki: – Głupstwo ojcze kochany, honor można stracić, ale humoru nie.
O. R. Garrigou-Lagrange: – Co ojciec opowiada! Niby dlaczego?
O. J. Woroniecki: – Dlatego, drogi ojcze, że honor jest podporządkowany cnocie mocy, należącej do etyki naturalnej, podczas gdy humor, radość, jest według św. Pawła owocem miłości, cnoty teologicznej bez porównania wyższej.
(cyt. za: o. Józef Bocheński, Wspomnienia, Kraków 1994)
Humoru, mającego źródło w autentycznej miłości bliźniego, sobie i Wam życzę.
I proszę nie traktować powyższej rozmowy tylko anegdotycznie, ale… śmiertelnie poważnie.
Witam, swiat nie jest jednolita rzeczywistoscia i honor chyba tez nie. Bo w pewnym stopniu „uniesienie sie honorem” moze prowadzic do konfliktu – wiem to z doswiadczenia. Zgoda, ze nic nie jest dane raz na zawsze, nawet piekne cechy charakteru. Zawsze mozna cos zepsuc. A chociaz sklejanie peknietej osobowosci nie gwarantuje jej trwalosci, to jednak sklejac trzeba i nie martwic sie, czy warto.
Św. Paweł, wymienia dziewięć owoców Ducha Świętego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie – które są darami od Boga dla duszy ludzkiej. Człowiek pomimo prześladowań, oskarżeń, kłamstw, może czerpać siłę od Ducha. I wtedy można czerpać radość z Błogosławieństw Jezusa, dla prześladowanych, którzy będą cierpieć dla sprawiedliwości. Jak doświadczył tego Św. Paweł „lecz [Pan] mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”.Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12,9-10).
Ta radość pochodzi z Wysoka i nic i nikt jej nie może odebrać.
Cyt. „Ta radość pochodzi z Wysoka i nic i nikt jej nie może odebrać.”
Ta radość jest owocem miłości, ale jak się wydaje zakotwiczona jest w nadziei. Pomimo cierpień i ucisku jest w stanie rozświetlać ciemne myśli. To wielkie zadanie dla katolików – wymodlić i wypracować sobie ją.
Zależy co rozumiemy pod sformułowaniem „autentycznie”. Rzeczywiście – wiara wiąże się z nadzieją i miłością, a tym samym musi pociągać za sobą radość. Z doświadczenia jednak wiadomo, że nie zawsze da się zachować humor do końca. Ale to chyba trzeba położyć na karb naszych słabości i niedociągnięć w pracy nad naszych charakterem chrześcijańskim.
Zapytam retorycznie: czy człowiek autentycznie wierzący Bogu może żyć bez humoru?
Traktując rozmowę „śmiertelnie poważnie” można zastanowić się czy po stracie honoru może jeszcze istnieć „doskonały” lub choćby wystarczający humor, by można było mówić o jego źródle miłości w sposób pewny. Wydaje się, że nie bardzo, ponieważ strata honoru wiąże się nie tylko z jakimś błędem, ale ze zmianą postawy człowieka. Dlatego, że czyn pozbawiający honoru (a raczej nie ukazujący trwającej postawy honorowej- ponieważ honor nie jest raz zadany, tylko trzeba go ciągle „podtrzymywać”) uderza nie tylko w godność osobistą ale ma jeszcze konotacje społeczne. Jest niejako darem dla wspólnoty. Zatem jeśli ucierpi tak istotny element, można powiedzieć: konstytutywny moralności, jest w zasadzie pewne, że wpłynie to na relację miłości (czy to ukierunkowanej na Boga czy też „tylko” na bliźniego) w sercu człowieka. Stąd wypływa duża wątpliwość czy po stracie honoru ktoś może mienić się posiadaczem humoru. Pozdrawiam.
Pisząc „śmiertelnie poważnie” miałem na myśli tylko to, abyśmy zawsze dążyli do postrzegania świata w radosnych barwach. Tak rozumiem przesłanie tej anegdoty.
Również pozdrawiam
Natomiast ja, używając tego zwrotu, chciałem okazać się humorem obdarzony.. ale jak to bywa często z zabawnością – tym razem się nie powiodło 🙂
A już tak na poważnie, „postrzeganie świata w radosnych barwach” – nie do końca rozumiem tą wypowiedź. Czy nie jest czasem bardziej wartościowe postrzeganie świata takim jaki jest? Chyba trudno wymagać od kogokolwiek, w tym i Boga, aby kreślił świat śmierci i przemocy, powiedzmy, w pastelowych odcieniach. Zło realnie obecne musi mieć możliwość prawdziwego wyrazu i w czarnych barwach. Oczywiście mocą Bożą możemy starać się na poziomie własnego serca te barwy na krzyżu wybielać. Jednak widzimy czarne..
Z modlitwą.
Może rzeczywiście nie najlepsze sformułowanie. Zgadzam się z powyższą interpretacją.