.

edukacjaft

Udzieliłem wywiadu portalowi „Konserwatywna Emigracja”. Poniżej przedstawiam najciekawsze (moim zdaniem) fragmenty tej rozmowy.

Skąd pomysł na taki portal?

D.Z. (…) Od lat zajmuję się tematyką wychowawczą głosząc wykłady, pisząc artykuły oraz książki. Pomyślałem, że trzeba iść z „duchem czasu” i wykorzystywać nowe technologie do przekazywania klasycznych treści o edukacji. Ponadto znudziło mi się wysyłanie artykułów do gazet, które były wstrzymywane i cenzurowane przez różne panie redaktorki. Dzięki własnej stronie www uzyskałem niezależność i mogę pisać na tematy, które są interesujące dla mnie, a nie poszczególnych redakcji.

Czy prowadząc portal o takiej tematyce nie czuje Pan czasem, że działa w świecie, którego bieg zmusza Pana do swoistego wyobcowania? Mówimy wszak o cnocie, roli wiary w wychowaniu, etc. w otoczeniu rozpanoszonej ostatnio ideologii gender i próby totalnej anihilacji wszystkiego, co tradycyjne.

 Z tym wyobcowaniem nauczyłem się żyć. Nawet w środowiskach katolickich często nie jestem rozumiany. Jednak równocześnie widzę duże zainteresowanie podejmowaną przeze mnie problematyką. Jedna z moich książek, którą ostatnio wznowiłem i przy tej okazji polecam (==> „Wychować człowieka szlachetnego”) bez wielkiej reklamy została sprzedana dotychczas w nakładzie ponad 10 tys. egz. Wiele osób pisze do mnie, zaprasza na spotkania, kupuje moje kursy internetowe, dlatego takim do końca wyobcowanym to ja się nie czuję.

Na czym polega wyższość tego, co niesie ze sobą edukacja w takim ujęciu, jakie Pan prezentuje, nad modelem funkcjonującym dzisiaj?

Główna różnica polega na tym, że ostatecznym celem wychowania i nauczania nie jest zdobycie pracy oraz bogactwa, lecz wieczność oraz przygotowanie do jej zdobywania. Współcześnie element religijny, działanie łaski w wychowaniu, to pojęcia jakby z kosmosu dla decydentów oświatowych. Oczywiście wykształcenie powinno służyć także zdobyciu dobrego zawodu tu na ziemi, ale jest to cel szczegółowy. (…)

Czy w Europie 2013 można jeszcze mówić o szansach na restaurację edukacji w jej starym kształcie?

W znaczeniu państwowym raczej nie. Bo to uzależnione jest od polityki. Polityka zaś zdominowana jest przez formacje, które nie widzą sensu takiej edukacji. W nauczaniu liczy się praktycyzm, a w wychowaniu relatywizm moralny, zatem wychowanie do cnót moralnych jest nie do zaakceptowania. Można jednak tworzyć pewne enklawy: szkoły, rodziny, stowarzyszenia, w których ten model edukacji będzie forsowany.

Co w Pana odczuciu jest największym problemem współczesnego wychowania i edukacji młodzieży?

Po pierwsze – świat dookolny, mody, muzyka, filmy, tzw. kultura popularna, która pierze mózgi rodziców i dzieci zarazem.

Po drugie – brak czasu. Rodzice nie mają czasu na zajmowanie się dziećmi, muszą być silni i heroiczni, aby zachować pewną elementarną dyscyplinę i odtruwać dzieci z zatrucia szkolno-kulturowego.

Po trzecie – dotyczy już nie tylko współczesnego wychowania. Z wychowaniem wiąże się pewne niedopowiedzenie. Nigdy nie ma pewności, jaki będzie ostateczny jego finał. Cnota co prawda udysponowuje do czynienia dobra, ale zostawia przestrzeń wyboru. I choć dobre wychowanie minimalizuje czy czyni bezsensownym wybór przeciw dobru, to nie możemy go do końca wykluczyć.

Jaka Pana zdaniem powinny być zasadnicze wytyczne reformy edukacji AD 2013? Co jest najpilniejsze?

(…) Odniosę się ogólnie do bieżących sporów edukacyjnych. Generalnie jestem przeciw wysyłaniu sześciolatków do szkół, bo jest to kolejny etap „rewolucji” w edukacji, ale jednocześnie uważam, że sporom w tej kwestii nadaje się większe znaczenie od rzeczywistego. Dzieci, o których chodzi w tym sporze i tak są już wyrwane z rodzin i wychowywane przez państwo (konieczność oddania dziecka do przedszkola z uwagi na pracę zawodową matki i ojca). Czy indoktrynacja będzie odbywała się w szkole czy przedszkolu stanowi pewnie jakąś różnicę, ale czy rzeczywiście jest ona aż tak wielka? Jeśli dzieci sześcioletnie miałyby iść do klasycznych szkół katolickich, czy zostać w świeckich przedszkolach, bez wahania opowiedziałbym się za pierwszym rozwiązaniem.

Poza tym w sporze medialnym operuje się argumentami natury organizacyjnej i psychologicznej: „ciasne świetlice i przestarzałe metody wychowawcze”. Przyglądając się tym metodom dochodzę do wniosku, że zazwyczaj mają one naturalistyczne korzenie. W efekcie, jeśli doposażymy szkoły i zmienimy metody wychowawcze na bardziej postępowe, to do szkoły będzie już można posłać sześciolatków? Dla mnie ten sposób myślenia jest nie do zaakceptowania. Dlatego z jednej strony widzę w „sześciolatkach” atak na pewne cywilizacyjne pryncypia, z drugiej – te dzieci już i tak są wychowywane przez państwo od trzeciego roku życia, więc o czym mowa?

Podobnie ze sporem o historię. Hasło powrotu do starych programów nauczania, to takie polityczne bicie piany, bo przyglądając się starym programom, to za bardzo nie ma do czego wracać.

Całość na stronie: Konserwatywna Emigracja 

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----