.

Czy naszym dzieciom uda się uniknąć doświadczenia wojny? Pytanie to coraz częściej stawiają sobie rodzice. Od przeszło dwóch dekadwmawiano nam, że jesteśmy bezpieczni, ale w ostatnich tygodniach większość nie ma złudzeń, że, w pewnej perspektywie czasowej, pokoju może nie udać się utrzymać.

Jeśli zaś pojawia się choćby niewielka perspektywa wojny, to wypada odpowiedzieć sobie: czy możemy jakoś przygotować dzieci na ewentualność tego traumatycznego przeżycia?

wojna i dzieckoA właśnie, czy możliwość wystąpienia wojny wymaga szczególnej zmiany strategii edukacyjnej? Na poziomie duchowym niewiele (bądź prawie nic) będziemy musieli zmienić: bliska więź z Bogiem i cnota męstwa – to podstawa, która i teraz powinna dominować wśród naszych celów wychowawczych.

W warunkach pokojowych te cele są bowiem również ważne.

Są jednak elementy systemu wychowawczego, na które trzeba w nowej sytuacji zwrócić szczególną uwagę.

Wychowanie do obronności a pacyfizm edukacyjny

Pierwszy element zmian to niewątpliwie konieczności szkolenia obronnego. Dzisiaj wielu specjalistów uważa, że jako społeczeństwo nie potrafimy się bronić czy generalnie zachować w sytuacji konfliktu zbrojnego. W szkolnictwie musi zatem wybrzmieć akcent militarny. Jak to ma wyglądać w praktyce, to już zadanie dla specjalistów.

Zwracam jednak uwagę, że wprowadzenie przedmiotów czy kursów o charakterze wojskowym w sposób naturalny zderzy się z pacyfistycznymi tendencjami w wychowaniu, które opierają się na wzniosłych ideach „dialogu”, „tolerancji”, „bezprzemocowości” itd.

Jeśli bowiem część psychologów i innych specjalistów od wychowania zabrania chłopcom bawić się pistoletami-zabawkami, to jak zaakceptują przysposobienie wojskowe w szkole?! Słowem – dotychczasowy system, budowany na ideologicznych mrzonkach tzw. bezstresowego, pacyfistycznego wychowania, będzie w naturalny sposób stawiał opór takim tendencjom.

Wniosek – żeby zrobić miejsce dla nowych impulsów w edukacji należy w pierwszym rzędzie uwolnić szkolnictwo od tych ideologicznych naleciałości, które rozmiękczają, zamiast utwardzać charaktery młodych ludzi. I bynajmniej nie chodzi tu o wprowadzanie jakiejś radykalnej pedagogiki „pruskiego rygoru”, ale o realistyczne wychowanie, kształtujące silnego, a nie słabego człowieka.

Spróbujmy sobie odpowiedzieć na jedno, proste pytanie: czy chłopcy przebierani w przedszkolach w sukienki (w ramach gender) wyrosną na dzielnych obrońców ojczyzny? Bez odpowiedzi.

W nowym kontekście politycznym wszystkie ideologie rozmiękczające wychowanie tracą status jednej z wielu opcji „do wyboru”, a stają się elementem wrogiej dywersji w szkolnictwie. Nie twierdzę, że zawsze jest to świadoma działalność, twierdzę jedynie, że w praktyce taką jest.

Dywersja medialna

Wychowanie to w dużej mierze media i przekaz jaki z nich płynie. Dywersja dotyczy zatem nie tylko szkolnictwa, ale również środków masowego przekazu. Ideologie, jakimi karmi się ludzi, rozbudzanie prymitywnych odruchów i popędów w ramach wszechobecnej medialnej papki, ma olbrzymi wpływ na postawy młodzieży.

Problemem są np. celebryci, którzy są wzorami dla młodych. Jeśli zaś wzorem jest ktoś, dla kogo Polska nic nie znaczy, a Kościół jest jedynie „watykańską agenturą”, to czy w sytuacji zagrożenia są to wzorce godne upowszechnienia? Czy karmienie młodzieży takimi ideami jest polską racją stanu?

Wokół wiary katolickiej wciąż może zjednoczyć się najwięcej Polaków, a nie wokół gender czy innych ideologii. Budowanie wspólnoty w obliczu zagrożenia jest zadaniem fundamentalnym.

Edukacja patriotyczna

Kolejna rzecz, to kwestia świadomości historycznej Polaków. Ostatnie reformy oświatowe okroiły programy historii w imię politycznej poprawności czy też w ramach przemodelowania Polaka w Europejczyka. Historia, język polski to przedmioty, które powinny formować zdrowy patriotyzm, a nie służyć wynarodowianiu. Bez tego nie będziemy zjednoczeni wobec idei Polski.

Wspomniałem wyżej, że elementem łączącym Polaków od zawsze był Kościół i wiara, dlatego też religia powinna być w centrum nauczania szkolnego i to nie tylko jako osobny przedmiot. O. Jacek Woroniecki pisał, że generalnie atmosfera szkoły i nauczanie poszczególnych przedmiotów powinno być przesiąknięte Ewangelią.

Nierealne mrzonki i realna wiara

Czytelnik łatwo zorientuje się, że część z przedstawionych postulatów jest nierealna. Bo czy możliwe jest wycofanie z dyskursu edukacyjnego ideologii „bezstresowych”, osłabiających charakter młodzieży? One wciąż odradzają się pod nowymi postaciami, pomimo kompromitacji ich wcześniejszych form.

Albo: czy ktoś łudzi się, że genderyści odpuszczą, a z ekranów znikną deformujący świadomość młodzieży celebryci?

A może ktoś wierzy, że wiara nie będzie wykpiwana i będzie jednoczyła Polaków wraz ze wzrastaniem ich w Chrystusie?

Rzeczywiście, jest to program trudny z uwagi na warunki społeczne w jakich przyszło nam żyć. Ewentualnie do spełnienia tylko w pewnym zakresie. Rozumiem go zatem, jako cel, który wypadałoby osiągnąć w jak najwyższym, możliwym stopniu.

Dlatego tym bardziej rodzice powinni pracować nad charakterem swych dzieci w domu. Zawsze można wyłączyć telewizor, podsunąć mądrą książkę, pomodlić się i pójść do Kościoła.

Pamiętajmy, że najważniejsze w omawianym kontekście będzie zaszczepienie dziecku żarliwej wiary. A to możemy osiągnąć niezależnie od panującego w państwie systemu oświatowego.

W sytuacji największych kryzysów dobra relacja z Panem Bogiem jest zawsze najważniejsza. Dzięki niej nasze dzieci nie stracą kręgosłupa moralnego. To w gruncie rzeczy najlepszy program na czasy kryzysu.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----