.
Kilka tygodni temu usłyszałem ciekawą homilię. Kapłan nawiązywał do ewangelicznego opisu wesela w Kanie Galilejskiej. Na kanwie tej mowy uświadomiłem sobie pewien problem wychowawczy, który dotyczy sposobu postępowania (głównie, choć nie tylko) ze zbuntowanymi nastolatkami.
Ksiądz, komentując wspomniany ewangeliczny fragment, przypomniał, niby oczywisty fakt, że
człowiek powinien spokojnie robić to, co do niego należy i równocześnie prosić Pana Boga o pomoc. Cud przychodzi niespodziewanie.
Pojawił się jeszcze jeden ciekawy wątek:
w którym momencie nastąpiła przemiana wody w wino? Tak naprawdę nie wiemy. Dla weselników były dostrzegalne jedynie zewnętrzne przejawy cudu, ale sam jego moment nie był przez nich uchwycony.
Jak to się ma do wychowania?
Po pierwsze: podejmując działania wychowawcze powinniśmy analogicznie robić to, co w danym momencie do nas należy i nic więcej! Niby to oczywiste, ale nie zawsze i nie dla wszystkich. Czasami nie wytrzymujemy i chcemy więcej!
Po drugie: obok działań wychowawczych powinniśmy regularnie modlić się za dzieci o cud ich wewnętrznej przemiany, porzucenia złych przyzwyczajeń, zmiany podejścia do życia itp.
I jeszcze jedno: choć zewnętrznie możemy nie dostrzegać przemiany w młodym człowieku, to pamiętajmy, że to Pan Bóg decyduje kiedy nastąpi cud. Kto wie, może już następuje (pomimo, że jest dla nas w danej chwili niewidoczny)?
Błąd chciejstwa
Poważnym błędem jest chciejstwo, które dąży do przyśpieszenia cudu. Irytujemy się, że wychowanek wciąż nie jest taki, jakbyśmy chcieli. Chcemy, żeby już, teraz się zmienił, natychmiast…
Zachowanie syna/córki, które nie odpowiada naszym wyobrażeniom, naszemu chciejstwu, drażni nas i w końcu doprowadza na przykład do wybuchu niekontrolowanego gniewu, który z kolei prowadzi do gwałtownych konfliktów i utajonych (bądź nie) urazów.
Roztropność wymaga rozeznania: kiedy milczeć, a kiedy się odezwać? Być może czasami rzeczywiście przesadzamy, widzimy wszystko w zbyt czarnych barwach, brak nam cierpliwości. Młody człowiek dojrzewa powoli, pewnych rzeczy nie da się przyśpieszyć. Musimy o tym pamiętać.
A jeśli nawet nie przesadzamy (mamy rację w konkretnym przypadku), to zastanówmy się: co realnie osiągniemy dzięki gwałtownej reakcji? Czy coś ona zmieni? Czy tylko pogorszy sytuację?
Przypominam: nie chodzi o kapitulanctwo, tylko o roztropność.
Pokój Boży
Polityka, to realne działania, nie pyskówka. Podobnie tutaj – powinniśmy zastanowić się, co możemy zrobić, żeby wpłynąć na postępowanie nastolatka; jakimi realnymi środkami wpływu dysponujemy?
I oczywiście pamiętajmy o modlitwie.
Jeśli zrobimy wszystko, co możliwe – odzyskamy Boży pokój. Jeśli zrobimy za mało, bądź za dużo, utracimy ten pokój. Nie chciejmy więcej niż to możliwe, bo to i tak do niczego dobrego nie prowadzi.
Nie przyśpieszymy cudu. Spokojnie czekajmy na niego.
Foto: Pixabay CC0 Public Domain
Dziekuje za przypomnienie.