.

>Na początek niespodzianka. Otóż badacze dwóch różnych uczelni ogłosili niezależnie od siebie, że pieniądze nie decydują o szczęściu.Niespodzianka polega na tym, iż media na okrągło trąbią (albo przynajmniej tworzą taką atmosferę), że tylko bogactwo daje szczęście.

Naukowcy na wydziale psychologii Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver stwierdzili, że osoby z grupy badawczej, które były skłonne do dzielenia się pieniędzmi czuły się bardziej szczęśliwe od skąpców.

W ten sposób ustalono, że pieniądze co prawda dają szczęście, ale tylko gdy dzielimy się nimi z innymi (za: Dzielenie się pieniędzmi uszczęśliwia – www.polskieradio.pl)

Szczęście a pieniądze

Z kolei wyniki eksperymentów przeprowadzonych w Nottingham Uniwersity również podważają współczesną tendencję do przeceniania kwestii bogactwa w dążeniu do szczęścia. Badacze przepytali za pomocą specjalnego kwestionariusza 34 zwycięzców Loterii Narodowej, którym trafiła się niebagatelna wygrana miliona funtów. I co się okazało…? Aż 97 procent utrzymało poczucie szczęścia na podobnym poziomie, jak przed wygraną!

Subiektywną ocenę “dobrostanu” mierzono przy pomocy specjalnej skali “Satysfakcji z życia”. Owszem, tym co “wygrali los na loterii” żyje się dostatniej i raczej nie skarżą się na utratę zadowolenia z życia, ale wcale nie są w związku z tym jakoś szczególnie szczęśliwsi (za: Anna Błońska, Pieniądze szczęścia (nie) dają?  – www.kopalniawiedzy.pl)

Cóż, nie są to odkrycia nowe, ale skoro odkryli je na nowo “współcześni naukowcy” powinny zostać upowszechnione i podane do demokratycznego wierzenia. Niestety, funkcjonują jedynie jako np. ciekawostki wypowiedziane w komercyjnej stacji, między piosenkami, a później raz na zawsze znikają.

Szczęście a wiek

 Na chwilę pozostawmy psychologów, bo zajmujące badania są w stanie przeprowadzać też ekonomiści: Andrew Oswald z University of Warwick w Coventry i David Blanchflower z Dartmouth College w Hanowerze. Wgłębili się oni w dane 2 mln osób z 80 krajów, analizując czynniki mające wpływ na “dobre samopoczucie” (m.in. dochody, rozwody itp.).

W rezultacie okazało się, że “błogostan” jest udziałem głównie ludzi młodych oraz najstarszych (pod warunkiem że są zdrowi). Amerykanie są nieszczęśliwi w wieku 50 lat, a Amerykanki w wieku 44 lat. Z kolei Brytyjki i Brytyjczycy dokładnie w wieku 44 lat  – precyzja naukowców musi budzić szacunek. (za: Anna Błońska, Nieszczęśliwi w połowie życia – www.kopalniawiedzy.pl)

O ile wpływ dzieciństwa na poczucie szczęślcia jest dosyć znany, to zastanawia duże poczucie “błogostanu” w wieku starszym. Tłumaczy się to zmniejszeniem obowiązków i odpowiedzialności.

Można też pokusić się o dosyć śmiałą interpretację quasi teologiczną. Otóż starsi ludzie są w pewnym sensie bliżej Boga (zbliżająca się śmierć), podobnie jak dzieci, które właśnie wyszły spod ręki Stwórcy i “pamiętają” jeszcze “furgające nad głową anioły”.

Czasowa bliskość Boga daje efekt w postaci “pogłosu szczęścia” niebiańskiego. Najgorzej jest w wieku średnim, gdy od stworzenia daleko i do ostatecznego połączenia z Bogiem pozostał mniej więcej podobny przedział czasu. Ale czy ta brawurowa interpretacja dotyczy też spoganionych społeczeństw zachodnich?

Szczęście a geny

 Psycholodzy z Uniwersytetu w Edynburgu i Queensland Institute for Medical Research badali bliźnięta (900 par) i “zidentyfikowali geny, które odpowiadają za wystąpienie cech osobowościowych predysponujących do bycia szczęśliwym bez względu na okoliczności (Psychological Science)” (za: Anna Błońska, Genetyczny zapas szczęścia – www. kopalniawiedzy.pl).

Podobne zdanie wydaje się mieć Sonja Lyubomirsky, profesor psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim, która również analizowała bliźniaki i doszła do wniosku, że 50 proc. naszego szczęścia to genetyka, 10 proc. – czynniki środowiskowe (np. rozwód czy finansowe bankructwo), a 40 % zależy od nas samych (za: Szczęście w twoich rękach -www.charaktery.eu)

Nasuwa się pewne pytanie: czy mamy szansę być szczęśliwi w sytuacji, gdy geny w całości nam się “nie udały”, ale środowisko nam sprzyja (mamy szczęśliwą rodzinę, wygraliśmy w “totoloto” itp.) i swoje 40% wolności wykorzystujemy efektywnie, pracując na rzecz naszego szczęścia? Z twierdzeń pani Profesor, jak i badaczy z Edenburga wynika, że choćbyśmy się sprężyli i tak będziemy tylko – jeśli tak się można wyrazić – połowicznie szczęśliwi.

Niemniej osoby pozbawione właściwych genów nie powinny popadać w rozpacz. Podeprzyjmy się cytatem: “Do niedawna psychologowie uważali, że geny odgrywają decydującą rolę w warunkowaniu stanu naszego umysłu. Jednak nowe badania pokazują, że możemy zrobić więcej niż sądzono w sprawie postrzegania własnego szczęścia.- Rzeczy wydają się bardziej złożone niż mógłby sugerować prosty model genetyczny – mówi Ed Diener, profesor psychologii z University of Illinois w USA. – Owszem, ludzie są określeni przez geny, które posiadają, ale wiemy również, że osobowość ludzi dorosłych może zmieniać się i ludzie prawdopodobnie mają nad tym kontrolę.” (źródło: j.w. )

Prof. Diener w przeciwieństwie do wymienionych wyżej psychologów uważa, że mamy kontrolę nad swoim szczęściem! Za to właśnie powinniśmy cenić współczesną psychologię. Każdy znajduje w niej to, co mu pasuje. Na tym chyba polega nowoczesny, naukowy pluralizm.

 

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----