
.
W ostatnich dekadach coraz częściej mówi się o nowej kompetencji kluczowej nazywanej „umiejętnością uczenia się przez całe życie”. W rezultacie postuluje się zmianę charakteru szkoły. Dotychczas zapoznawała ona młodzież z pewnym stałym kanonem wiedzy, teraz ma przede wszystkim „uczyć, jak się uczyć” w dalszym życiu.
Idea „uczenia przez całe życie” oparta jest na sprytnie przemyconym sofizmacie. Zakłada się, że każdy rodzaj wiedzy jest zmienny i subiektywny oraz, że nie ma prawd i wzorców stałych. Do jednego worka wrzuca się zatem wiedzę techniczną, ekonomiczną, przyrodniczą i humanistyczną. A przecież dzieła Wergiliusza, Dantego czy Mickiewicza nie podlegają „przeterminowaniu”.
Wzorce płynące z klasycznej literatury i filozofii oraz – przede wszystkim – z religii pozostają w swojej osnowie nienaruszone. Słowem – są rzeczy trwałe i niezmienne, które nie wymagają ciągłej weryfikacji, tak jak to jest w naukach praktycznych.
Znany pedagog, austriacki profesor Wolfgang Brezinka, mając na uwadze argument o rzekomym dezaktualizowaniu się wiedzy poprzez intensywny „rozwoju nauk”, zauważa: „Jest to niebezpieczna przesada wykorzystywana po to, aby pomniejszyć wartość samego posiadania wiedzy i przekonywać, że ważniejsze są techniki jej zdobywania. Jest to środek używany z wyrafinowaniem, aby odwodzić od wiarygodnych tradycji, wzbudzać lęk przed zacofaniem i stwarzać klimat ciągłego podniecenia intelektualnego, w którym wszystko nowe uważane jest (bez żadnego rozróżnienia) za coś lepszego niż stare”(Wychowanie i pedagogika w dobie przemian kulturowych”, Kraków 2005, przekł. ks. Jerzy Kochanowicz SJ, s. 113-114).
Teza, że koncentracja na technikach zdobywania wiadomości jest tylko środkiem do osiągnięcia określonych celów ideowych – i to środkiem „używanym z wyrafinowaniem”- wydaje się wielce prawdopodobna.
Bezpośrednim skutkiem oparcia szkoły na uczeniu technik „zarządzania informacją” (uczenia jak się uczyć) jest odcięcie od tradycyjnej kultury europejskiej i jej kanonów cywilizacyjnych.
W praktyce bowiem, jeśli młody człowiek nie dowie się z ławy szkolnej czym jest Prawda, Dobro i Piękno, ale będzie zmuszony poszukiwać ich po omacku w „sieci” i innych mediach, to rezultat tych poszukiwań z góry będzie przesądzony.
Nie pomoże mu ani „sprawne myślenie” matematyczne, ani sprawne „zarządzanie informacją”. Rezultatem tych działań będzie jedynie ideologizacja umysłów i pozbawienie ich samodzielnego myślenia pod pozorem „kreatywności”.
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





Uczyć się przez całe życie owszem trzeba, ale jednak pewien fundament i zasób wiedzy niezmienniczej, ponadczasowej jest najważniejszy. Wiele mamy w tych czasach takich modnych haseł, a nawet ideologii. Jak w tym całym szumie informacyjnym i propagandowym ma sobie poradzić młody człowiek bez odpowiedniego ukształtowania w okresie dorastania?
Dokładnie. Są prawdy niezmienne, które nie musimy poznawać przez całe życie.
Trochę dziwi mnie sposób skrytykowania przez Pana „umiejętności uczenia się przez całe życie”. Dla mnie umiejętność ta oznacza, że posiadam dyscyplinę konieczną do tego, żeby się uczyć po skończeniu formalnej edukacji, że umiem swoją dalszą nauką samodzielnie pokierować i że wiem, po co się dalej uczyć. Koncepcja, że ma to coś wspólnego z relatywizowaniem prawdy, to chyba przesada. Nawet człowiek uczący się intensywnie przez całe życie nie jest w stanie nauczyć się wszystkiego. A większość ludzi, niestety, po skończeniu szkoły nie uczy się już nigdy, nawet na własnych błędach
W artykule zwróciłem uwagę na pewien aspekt idei „uczenia się przez całe życie”, która w moim przekonaniu wpisuje się w relatywizowanie wiedzy w ogóle. Nie jestem przeciw uczeniu się po skończeniu szkoły, ale nie zgadzam się z przemycaną równocześnie sugestią, iż trzeba ciągle poznawać coś nowego, bo to jest lepsze od tego co było dawniej.
Istnieje wiedza niezmienna, której można się nauczyć raz i to wystarczy.