Zasada unikania porównywania z rodzeństwem uchodzi niemal za niepodważalny dogmat wychowawczy. Zwracają nań uwagę współcześni pedagodzy, ale i w starszych podręcznikach można ją spotkać. Słowem – stwierdzenie mamy czy taty w rodzaju: „Twój brat dobrze się uczy, jest grzeczny, a z Tobą są same kłopoty!”, jest w tym kontekście wysoce niestosowne.

Na czym polega zło porównywania? Przede wszystkim sprzyja ono pojawieniu się pewnych wad, np. zazdrości i próżności. Słusznie zakłada się, że dziecko, gdy nie ma odpowiednio uformowanych cnót, ma z natury skłonność raczej ku temu co złe, niż dobre, czyli również do zawiści. Dlatego nie można dawać mu okazji do kształtowania się wad.

Ale… czy zawsze tak jest? Czy w pewnych przypadkach przez porównywanie nie można motywować do zdrowego współzawodnictwa? Dlaczego z góry zakłada się, iż zestawienie zachowania dwóch osób zawsze będzie przynosiło tylko negatywne skutki?

Jest to fragment artykułu, który wszedł do książki: ===> „Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice”.