.
Kontynuacja wpisu z 29.09.2010 r. Nauczyciel przyszłości cz. I
Pomimo nowoczesnej retoryki model preferowany przez zwolenników bliski jest koncepcjom modernizatorów szkolnictwa w rodzaju Johna Dewey’a. Marc Prensky świadomie czy nie nawiązuje do jego koncepcji i ignoruje klasyczny ideał kształcenia.
Dominujące nurty zwolenników technologii edukacyjnych poprzestają w zasadzie na celu, jakim jest zdobycie tzw. “mądrości cyfrowej”. Nie odnosi się ona bynajmniej do poznania jak w modelu klasycznym pierwszych zasad, ale polega na gromadzeniu jak największej liczby informacji rozsianych w sieci i uwzględnieniu ich przy podejmowaniu decyzji.
Tak zebrane dane mają automatycznie przerodzić się w “mądrość”. W rzeczywistości mamy tu do czynienia z nowoczesną formą roztropności, czyli mądrości praktycznej, która – choć oczywiście cenna z zawodowego punktu widzenia – nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytania jakie stawia sobie człowiek. Zwłaszcza, że technoedukatorzy ograniczają zazwyczaj zdobywanie wiedzy do misz-maszu wiadomości ekonomiczno-technologiczno-biznesowych.
Paradoksalnie napór e-świata powinien być argumentem za powrotemu do koncepcji Mistrza w klasycznym rozumieniu. W technoedukacji w zasadzie nie ma miejsca na wszechstronny rozwój człowieka oraz poznanie prawdy jako takiej. Celem jest zdobycie wiadomości o technologiach, a następnie za ich pośrednictwem wyszukanie określonej informacji praktycznej. Właśnie ten akcent na wolność i samodzielność wręcz domaga się wyposażenia ucznia w wiedzę i kulturę ogólną tak, aby w sieci nie błądził, szukając prawdy po omacku, lecz poruszał się w sposób zracjonalizowany.
Ponadto nowe technologie niosą zagrożenia dla kondycji duchowej i moralnej, dlatego tym bardziej konieczne jest wychowywanie ludzi o silnych charakterach, posiadających kręgosłup moralny, potrafiących odróżnić dobro od zła i odpornych na działanie licznych pokus jakie niesie współczesny świat. Z tego względu redukacja myślenia o edukacji do uczenia nowych umiejętności praktycznych, które co prawda są przydatne w życiu zawodowym, ale nie dają odpowiedzi na najważniejsze pytania jakie stawia przed sobą człowiek, jest rodzajem społecznego wykluczenia, którego przecież tak boją się zwolennicy nowego, wspaniałego e-świata.
Mistrz w klasycznym rozumieniu dąży do ukazania uczniowi tego, co w życiu najważniejsze. W tym kontekście wiedza fachowa, przedmiotowa nie stanowi podstawowej dziedziny jego działania. To samo dotyczy sfery technologii informatycznych. Nie oznacza to jednak, że może on pomijać i lekceważyć te rodzaje wiedzy. Mistrz na progu XXI wieku powinien łączyć w sobie różne typy wiedzy i umiejętności oraz mądrość, aby mógł właściwie komunikować się z młodzieżą.
“To, że mistrz przestaje być modny, nie dotyka mistrza, lecz jest przyczyną intelektualnej zapaści jego ucznia”.