Nadwrażliwe dziecko to w domyśle: subtelne, poetyckie i generalnie – przyszły artysta w miniaturze. Może z niego wyrośnie poeta, a może malarz? Kto wie?
Ale z drugiej strony nadwrażliwe dziecko, to dziecko: płaczliwe, skoncentrowane na sobie, bojaźliwe.
Nadwrażliwe dziecko a cnoty i charakter
Pisząc o nadwrażliwym dziecku nie mam na myśli stanów chorobowych, ale po prostu pewien typ układu nerwowego, który predestynuje do określonych zachowań. Nadwrażliwość ujawnia się w różnych wymiarach, np: emocjonalnym i społecznym.
Nadwrażliwemu dziecku większy ból sprawia odmowa dostania zabawki czy przykre słowo wypowiedziane przez kolegów lub koleżanki. Na taką tendencję muszą odpowiednio zareagować rodzice. Nadwrażliwość przeszkadza bowiem w formowaniu cnót. Nieproporcjonalna reakcja na bodźce uniemożliwia „uchwycenie umiaru”, który jest podstawą każdej cnoty.
Na przykład podwyższona wrażliwość emocjonalna może sprzyjać powstawaniu wady gniewu (skłonność do nerwowych reakcji) . Większa lękliwość z kolei sprawi, że dziecko będzie obawiało się kolegów i koleżanek, a to jest przeszkodą w formowaniu cnoty odwagi cywilnej. Może być też przyczyną zazdrości czy chciwości.
Oczywiście dużo tu zależy od innych czynników, niemniej nieproporcjonalna reakcja emocjonalna jest podstawą pewnej przesady w zachowaniu, która sprzyja powstawaniu wad, a nie cnót. Przy czym, pamiętajmy, że nie chodzi o to, by całkiem wytłumić wrażliwość. Ale by nadać jej racjonalny wymiar, który pomaga formować charakter.
‼⏩ODKRYJ KSIĄŻKĘ, która obala wiele pedagogicznych mitów.
Dzięki tej lekturze:
• odkryjesz od czego zależy właściwa reakcja dziecka na polecenie rodzica,
• poznasz pewien ciekawy sposób na niejadka,
• zrozumiesz, dlaczego „więź emocjonalna” ma niewiele wspólnego z chrześcijańską miłością,
• zobaczysz, jak wykorzystać sakrament spowiedzi do kształtowania charakteru dziecka? (str. 106),
• przeczytasz o 9 praktycznych sposobach na rozpieszczonego dziecka.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ⏩
Uległość
Dziecko nadwrażliwe potrafi „być płaczliwe” (terroryzować płaczem) i „takie biedne”, dlatego bardzo często wzbudza litość oraz chęć wyręczania. Rodzice biegają wokół niego, spełniają wszystkie zachcianki, rozpieszczają, pielęgnując jeszcze bardziej wadliwą skłonność.
Takie zachowanie pogłębia koncentrację na własnym ego. Formuje królową wad – pychę. Z niej, zależnie od cech indywidualnych oraz okoliczności, mogą rodzić się kolejne: lenistwo, obżarstwo (np. w formie wybredności i grymaszenia), czy inne, wymienione już wyżej.
Strategia roztropnego hartowania
Zamiast ulegać temu terroryzmowi lepiej przyjąć strategię „roztropnego hartowania”, czyli dyskretnego wzmacniania, „utwardzanie” charakteru, poprzez szereg codziennych wskazówek, namawianie do małych wyrzeczeń, pokonywania słabości, dzielnego znoszenia niedogodności czy uszczypliwości kolegów.
Ważne, żeby to robić umiejętnie i roztropnie. Nie można np. zostawić wystraszonego dziecka na całą noc w ciemnym pokoju: „a niech się hartuje”. Potrzeba tu dużo taktu pedagogicznego i wyczucia.
Ów takt wiąże się z wypracowaniem przez rodziców indywidualnej roztropności, która wraz z dogłębną znajomością dziecka, pomaga znaleźć optymalne, szczegółowe rozwiązanie, w konkretnej, specyficznej sytuacji.
Pytanie zasadnicze: Dlaczego w polskiej szkole uczeń rozmawia z kolegą na głos? Dlaczego to jest normą? Pracuję w brytyjskiej szkole, gdzie dyscyplina, cisza i spokój to podstawa na zajęciach. Co się stało w Polsce, że tej dyscypliny brak? Może warto się nad tym problemem pochylić i go rozwiązać. Pozdrawiam.
Czy szkoła angielska o której mowa jest szkołą powszechną, czy np. prywatną?
Przyznam, że to dla mnie nowość. Cały czas miałem wrażenie, że na Zachodzie jest jeszcze gorzej, niż u nas.
Pozdrawiam
Do rozmowy wcale nie jest potrzebny pedagog. Zresztą wystrzegałabym się takich kształconych obecnie „pedagogów”. Szkoła jest po to, aby przekazywać dziecku wiedzę, a rozmawiać dziecko powinno przede wszystkim z własnymi RODZICAMI, którzy znają je najlepiej.
Najbardziej mnie denerwuje, że wiele szkół nie ma pedagoga na cały etat, to skandal! To powinno być oczywiste, że dzieciaki mogą potrzebować rozmowy z taką osobą
@IRzedzian
Obecnie szkoła to okropne miejsce, co ogólnie związane jest z upadkiem moralności. Mało kto wychowuje dzieci tradycyjnie, stąd tyle problemów, także w szkole. Coraz bardziej popularna robi się edukacja domowa, która jest jakimś wyjściem.
„czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Przeciwności i wytrwanie hartują. Kto będzie jedynie głaskany, ten później łatwo będzie wpadał w stany depresyjne, a nawet samobójstwo, które jest ucieczką od życia.
I tu ratunkiem jest nasza wiara w Jezusa, która zakłada drogę z krzyżem: naszej słabej, grzesznej natury.
A co z nadwrażliwością na bodźce? Moje dziecko, tak jak i ja w dzieciństwie, nie cierpi hałasu i poszturchiwania, a co za tym idzie szkoła jest dla mojej córki okropnym miejscem. Jak mam jej pomóc? Jak ją zahartować? Ja się nie zahartowałam. Pracuję w szkole i ciągle z tym walczę. Właściwie dlaczego tolerujemy hałaśliwość u dzieci? Rosną nam przygłuche krzykacze i wrzaskuny, które nie rozumieją, że cisza sprzyja skupieniu i kreatywnej koncentracji. Ciche i spokojne dzieci tracą bardzo dużo na zajęciach lekcyjnych przez takie właśnie zjawisko. Normą jest uczeń rozmawiający na lekcji z kolegą na głos. Co z wrażliwością dziecka na nieetyczne zachowania koleżanek i kolegów? Myślę, że należałoby poważnie porozmawiać na ten temat. Krzywdzi się wiele prawdziwie wrażliwych dzieci przez przyjmowanie za normę niekulturalnych zachowań. Jeżeli dziecko jest wrażliwe na to co się wokół niego dzieje, ma wysoki stopień empatii i chcemy, by wyrosło na dobrego i silnego człowieka, to mamy ciężki orzech do zgryzienia.
sama mam nadwrażliwe dzieci, syn 9lat cięzko odnajduje sie w szkole, jest lękliwy, niesmiały, nie ma kolegów, nie chce ze mną rozmawiac, nie umie, muszę wyciągac z niego kazdą informację,martwie się tym.
Tak jak napisałem, każda sytuacja wymaga szukania rozwiązań indywidualnych. Ale warto też pamiętać, że dzieci wciąż rosną i rozwijają się. Znam przypadki dzieci, które były wrażliwe, zamknięte w sobie, a wręcz nagle otworzyły się, zaczęły dokazywać i można powiedzieć, że nadwrażliwość, przynajmniej w tym zewnętrznym wyrazie, już nie była tym, co charakteryzowało ich zachowanie w oczach postronnego obserwatora.
Też znam doskonale ten temat, ponieważ pracuję z dziećmi i często obserwuję, że takie nadmiernie opiekuńcze postawy rodzicielskie w stosunku do swoich „nadwrażliwych” dzieci, powodują, że w efekcie pociechy prezentują często egoistyczne zachowania. Wykazują się brakiem umiejętności funkcjonowania w grupie i same stają się niewrażliwe na potrzeby innych.Obawiam się jak sobie poradzą w życiu, z innymi ludźmi, którzy niestety nie będą rozciągać klosza ochronnego. Pozostanie im wieczna frustracja czy wpadka w depresję?
Temat mi znany osobiście, ale na szczęście miałam rodziców odpornych na psychologiczne nowinki (zresztą w tamtych czasach psychologia nie była jeszcze tak „popularna” jak dzisiaj) i nie biegali wokół mnie ani nie rozpieszczali 🙂