.
Zbuntowana młodzież posiada zadziwiającą łatwość rozmijania się z prawdą. Wielu młodych ludzi kłamie niemal automatycznie, uważając ten sposób postępowania za naturalną broń w walce z „silniejszym wrogiem”, tzn. dorosłymi. Kłamstwo dotyczy zazwyczaj zachowania, obowiązków szkolnych czy relacji z rodzicami.
Jednocześnie słyszy się diagnozy, że omawiana wada jest ubocznym skutkiem okresu „buntu młodzieńczego”, czyli zmian związanych z dojrzewaniem. W konsekwencji – jak się sugeruje – może wynikać ze specyficznego stanu mózgu w tym okresie czy wiązać się z procesami zachodzącymi w organizmie.
O ile zwiększone pobudzenie nerwowe do pewnego stopnia można wiązać ze zmianami związanymi z okresem dojrzewania, to kłamstwo nie wynika bezpośrednio z faktu wystąpienia pewnych zjawisk biologicznych w organizmie. Jest ono rezultatem braku odpowiedniej formacji moralnej i religijnej. W większości przypadków wiąże się z odejściem od Boga i zaniedbaniami w sferze wychowania religijnego.
Lekarstwem na ten stan jest głęboka przemiana duchowa, zbliżenie do Boga, uwrażliwienie sumienia i w konsekwencji wypracowanie cnoty prawdomówności. Szukanie pomocy u psychologa (co jest częstą reakcją rodziców w takich przypadkach) i traktowanie go jako swoistego magika czy cudotwórcę, mija się z celem. Przyczyna jest bowiem natury moralnej, a nie psycho-biologicznej.
Nie chodzi o licytowanie się, kto więcej kłamie. Wiadomo, że ciężar odpowiedzialności leży głównie na rodzicach i generalnie dorosłych. W tekście chciałem zwrócić uwagę na sytuacje, w których kłamstwo próbuje się usprawiedliwiać specyfiką wieku dojrzewania.
A dorośli mniej kłamią? Młodzież też czasami ogląda wiadomości w TV, czyta gazety, wywiady z politykami i doskonale potrafi rozróżnić prawdę od gruszek na wierzbie. A nawiasem mówiąc, kłamstwa czasami uczą sami rodzice – ci, którzy twierdzą, że małemu dziecku można nie dotrzymać obietnicy "bo i tak zapomni".