.

Wpis gościnny dr Mikołaja Krasnodębskiego. W dniu 11 listopada 2011 prof. zw. dr hab. Mieczysław Gogacz będzie obchodził swoje 85. urodziny (oficjalnie Mieczysław Gogacz urodził się 17 listopada 1926. Jest to data jego chrztu, która następnie błędnie została zapisana jako data urodzin).

Wiek szanownego jubilata skłania do refleksji nad jego Osobą i dorobkiem. Z racji iż, Profesor wyłączył się już z czynnego życia akademickiego, tym bardziej można podjąć się próby dokonania takiej syntezy. Zresztą wcześniej podejmowano takie próby (zob. M. Krasnodębski, Hołd złożony mistrzowi: Profesor Mieczysław Gogacz i jego dzieło, w: W poszukiwaniu duchowej elegancji. W Polskim Radio w Chicago z dr. Mikołajem Krasnodębskim rozmawiają Krzysztof Arsenowicz i Paweł Manelski, Chicago-Warszawa 2011, s. 179-207, 216-218. W tym tekście wymieniam najważniejsze opracowania dotyczące poglądów prof. Gogacza).

W niniejszym tekście chcę ograniczyć się do swoich osobistych refleksji i zarysować, na czym polega fenomen tego Mistrza.

Osoba

Mieczysław Gogacz – filozof, etyk, pedagog, mistyk, naukowiec, badacz filozofii Tomasza z Akwinu i katolicki publicysta, przyjaciel Ojca Świętego Jana Pawła II, odznaczony przez niego za zasługi dla katolickiej kultury Komandorią Orderu Św. Sylwestra Papieża.

Od metafizyki człowieka do pedagogiki

Filarem jego filozofii człowieka, etyki i pedagogiki jest teoria osobowych relacji oraz ogólnych i szczegółowych norm pedagogiki. Osobowe relacje głoszą, że osoba i jej osobowe powiązania na płaszczyźnie miłości (życzliwości), wiary (otwartości) i nadziei (zaufania) stanowią pierwotne i właściwe środowisko osób, które Mieczysław Gogacz określił mianem: humanizmu.

Zadaniem człowieka, a zarazem kultury, którą tworzy człowiek, jest ochrona osób i osobowych powiązań, życia, zdrowia. To właśnie jest zadaniem filozofa: kształtowanie i uprawa kultury, tak by sprzyjała ona człowiekowi, rozwijała go, po prostu chroniła i w konsekwencji kierowała do tego, co duchowe i Transcendentalne, czyli do drugiego człowieka i Boga. M. Gogacz jest świadom, że współczesna kultura nie zawsze służy człowiekowi, że zmagamy się z dehumanizacją. Stąd jego głos, nawołujący do humanizacji kultury poprzez „uprawę” intelektu, woli i uczuć człowieka. Gogacz nazywa to „duchową elegancją”. Duchowa elegancja to zarazem wierność prawdzie i dobru, a zatem humanizacja kultury i wychowania. Służy temu właśnie pedagogika, która zdaniem Profesora jest nauką filozoficzną, gdyż mówi o zasadach.

Wyróżnia on zasady ogólne i szczegółowe pedagogiki, które wyznaczają działania wychowujące i kształcące (mądrość, zaufanie, cierpliwość, pokora, umartwienie, posłuszeństwo i ubóstwo. Szczegółowo omawiam je i analizuję w książce pt. Człowiek i paideia, Warszawa 2009, wyd. 2). Są to zasady wyboru tego, co udoskonala intelekt i wolę człowieka. Stąd konieczna jest wiedza filozoficzna na temat człowieka i jego działania. Dlatego antropologia filozoficzna i etyka winny być fundamentem pedagogiki. Filozoficzna wiedza na temat człowieka i jego działania pozwala nie tylko na pełniejsze nawiązanie relacji wychowawczych (teoria relacji osobowych), ale jest też powodem podjęcia ich ochrony i troski o rozwój osoby. Kształci się i wychowuje się na płaszczyźnie osobowych relacji.

Na tej właśnie płaszczyźnie kształcił swoich studentów Mieczysław Gogacz.

Teoria, która wyraża się w praktyce

Sława wybitnego Filozofa z warszawskiego ATK dobiegała do mnie już w 1995 roku, czyli w klasie maturalnej. Wówczas z wielkim trudem próbowałem zapoznać się z jego publikacjami, szczególnie z Elementarzem metafizyki. Niestety bezskutecznie. Tekst był zbyt hermetyczny. Mimo podjęcia kilku prób, dopiero wiosną 1997 roku po raz pierwszy spotkałem Profesora i uczestniczyłem w jego zajęciach (byłem wówczas studentem UW). Pierwszy wykład zrobił na mnie „piorunujące” i niezapomniane wrażenie. Nagle okazało się, że treści zawarte w publikacjach są bardziej zrozumiałe, bardziej czytelne. Potrzeba było do nich klucza, którym jest osobisty przekaz. A wykład profesora był urzekający w swojej prostocie niczym muzyka Mozarta.

Moje spotkanie z prof. Mieczysławem Gogaczem

Profesor był otoczony przez grono dociekliwych studentów. Chętnie odpowiadał na ich pytania dotyczące lektur filozoficznych tekstów. Wokół niego unosiła się aura nie tylko dymu tytoniowego, ale i podniosłości oraz nieodparte wrażenie, że dzieje się coś ważnego. Studenci byli nim zauroczeni. Był Mistrzem w gronie swoich czeladników. Mistrzem, który nie strzeże zazdrośnie swojego rzemiosła i fachu, ale ujawnia tajniki swojego dzieła tym, którzy do niego przeszli i chcą go słuchać. Niczym w starożytnym gimnazjonie.

Po wykładzie podszedłem do M. Gogacza i poprosiłem go o dedykację. Wówczas czytałem jego książkę pt. Platonizm i arystotelizm. Profesor z dużym zainteresowanie i życzliwością spytał mnie, gdzie studiuję i napisał mi piękną dedykację, która brzmi: „Niech wierność prawdzie i dobru usprawni Cię w mądrości. I niech Bóg dołączy do niej mądrość jako dar Ducha Świętego. Mikołajowi Krasnodębskiemu życzę zarazem zaprzyjaźnienia się z metafizyką bytu”. To było moje pierwsze spotkanie z człowiekiem, który wyznaczył mi kierunek mojego rozwoju duchowego i intelektualnego (Pracy naukowej i publicystycznej chciałem poświęcić się już wcześniej, jednak spotkanie to utwierdziło mnie w tym przekonaniu!).

„Warszawskie Jelonki”

Zostałem studentem filozofii ATK (obecnie UKSW). W październiku 1997 roku rozpocząłem naukę od drugiego roku (dziekan zaliczył mi poprzednio odbyte dwa lata studiów na innych uczelniach). Wówczas zostałem zobowiązany do nadrobienia różnic programowych. Musiałem zaliczyć filozofię przyrody oraz Wstęp do tomizmu i Antropologię filozoficzną. Te dwa ostatnie przedmioty prowadził Pan Profesor M. Gogacz. Egzamin odbył się u niego w domu, przy ulicy Synów Pułki 16, na warszawskich Jelonkach (w dniu 20 marca 1998). Nie będąc świadomy, iż Mieczysław Gogacz należy do tych osób, które prowadzą nocny tryb życia, umówiłem się z nim rano.

Przestraszony i przejęty wyszedłem z domu ponad dwie godziny wcześniej (dojazd z Grochowa, gdzie mieszkałem, na Jelonki zajmował najwyżej 50 minut), pokonując ten dystans częściowo na piechotę. Powtarzałem w drodze wypisane z książek Profesora „fiszki”, przekładając je zimnymi i drżącymi rękoma. Wreszcie „z bijącym sercem” stanąłem u drzwi Gogacza. Otworzyła jego mama, zaprosiła do środka. Profesor przywitał mnie z uśmiechem, co pozwoliło mi zapomnieć o stresie. Egzamin trwał blisko półtorej godziny, był bardzo szczegółowy. Siedziałem przy stole, popijaliśmy kawę, a ja odpowiadałem na pytania. Pod koniec tej „rozmowy”, która zarazem była egzaminem (Gogacz mawiał, że egzamin jest radosną rozmową z Profesorem), spytał mnie, czy mam do niego jakieś pytania. Spytałem o problematykę przyczynowania celowego, a on udzielił mi wyczerpującej odpowiedzi. Byłem zadowolony z siebie, szczęśliwy. Na jego twarzy widziałem radość. To była piękna chwila (otrzymałem dwie oceny bardzo dobre. Nie to jednak było najważniejsze). Świadomość, że zdobyłem wiedzę, którą przez pewien czas była mi niedostępna, niezrozumiała, napełniał mnie dumą i radością. Zarazem czułem się pełniejszy o te rozumienia, które nie tylko były „czystą teorią”, ale odpowiadały mi na pytanie: „jak żyć”!

Obecność

Mimo zdanego egzaminu ze Wstępu jeszcze przez kilka lat chodziłem na ten wykład Profesora, co w tym środowisku nie było niczym nadzwyczajnym, ponieważ na jego wykłady chodzili „starzy” i „młodzi” studenci, a nawet osoby z miasta (nawet posunięte w wieku). Towarzyszyłem mu. Wówczas narodziło się we mnie pragnienie by zostać jego sekretarzem, pomocnikiem. Postanowiłem napisać tekst filozoficzny i oddając go do oceny Profesora, zwrócić na siebie uwagę. Udało się. Gogacz pozytywnie ocenił mój pierwszy esej, zachęcając do dalszej pracy. Zaproponował bym, zrecenzował kilka przyniesionych publikacji książkowych. I tak się zaczęło. Początek „współpracy” był banalny: przepisywanie na komputerze tekstów Gogacza, prowadzenie korespondencji, zakupy… ale ważny w sensie osobowym.

„Nocne Polaków rozmowy”

Nawiązała się wówczas nić życzliwości i porozumienia, jaka jest właściwa naturalnym relacjom Mistrza i ucznia. Stałem się częstym bywalcem domu Profesora. Przynosiłem fragmenty swoich łacińskich tłumaczeń, które przygotowywałem w związku z pracą magisterską, które Profesor chętnie korygował. Przeglądaliśmy też jego maszynopisy, dotąd nie opublikowanych książek, a były to teksty z lat 70. i 80. W ten sposób mogłem prześledzić jego intelektualną drogę, ewolucję, którą przeszedł od tomizmu egzystencjalnego do tomizmu konsekwentnego. Mogłem też zapoznać się z jego warsztatem filozoficznym – warsztatem historyka filozofii.

Prowadziliśmy długie rozmowy. Profesor chętnie opowiadał o sobie, o swojej pracy, podróżach, spotkaniach i przyjaźniach (między innymi z ks. Karolem Wojtyłą – Ojcem Świętym Janem Pawłem II). Był to czas „uzupełnień” ogromnego dorobku Gogacza, który obejmował wówczas 33 książki i ponad 900 artykułów naukowych.

Niestety ten szczególny czas, został przerwany wylewem krwi do mózgu, który miał M. Gogacz w dniu 10 lutego 2001 roku. Profesor zasadniczo nie powrócił już do swoich naukowych obowiązków i ostatecznie wycofał się z życia akademickiego (zrecenzował jeszcze moją pracę dyplomową, którą wcześniej przygotowałem). Nasze spotkania przybrały inny charakter. Wówczas uczyłem się od niego, jak należy zachować się w sytuacji, kiedy osoba jest ograniczana przez swoją chorobę. Był to czas pokory i dystansu Gogacza do „własnej wielkości”. Profesor znosił go godnie i z dużym poczuciem humoru.

Kontynuacja

Moje spotkania i obecność z Mistrzem nauczyły mnie, iż można żyć ideami, które się wykłada. Mieczysław Gogacz faktycznie potrafił być wierny temu co głosił. Rzymskie przysłowie mówi, że verba docent, exempla trahunt (słowa uczą, przykład pociąga). I tak jest, że pociąga nas przykład świadków. Dlatego dziś „wbrew nadziei” próbuję kontynuować i rozwijać myśl tego wybitnego filozofa i wychowawcy, ponieważ doświadczyłem, że zaproponowana przez niego wizja świata jest integralna i racjonalna i mocno osadzona w realnej rzeczywistości.

Dziękuję mu za doświadczone dobro i mądrość, w której mogłem uczestniczyć. Chociaż z perspektywy czasu, bardziej krytycznie oceniam pewne aspekty jego filozoficznego systemu, widząc możliwość ich doprecyzowania, to wciąż uważam go za wybitnego filozofa i humanistę. Cieszę się, że mogłem studiować pod jego skrzydłami.

1 października 2011

Autorem artykułu jest Mikołaj Krasnodębski (1976), doktor filozofii. Nauczyciel akademicki, autor kilku książek, redaktor „Zeszytów Naukowych SWPR – Seria pedagogiczna”, mąż i ojciec Sophie i Maksymiliana. Prowadzi stronę: http://www.mikolaj-krasnodebski.pl.tl/.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----