
.
Matematyka stwarza klimat oderwany od życia. Świat liczb jest abstrakcyjny, wirtualny i stanowi niezbędny „podkład”, dla przedmiotów technicznych. Preferowanie w systemach szkolnych matematyki zawsze pociąga za sobą „technicyzację szkolnictwa” kosztem poznania prawdziwościowego. Mówiąc o liczbach nie przekazujemy młodzieży żadnej prawdy. Uczymy ją jedynie jak używać świata, a nie jak żyć i dlaczego?
Filozoficznie rzecz ujmując matematyzacja szkolnictwa jest wynikiem przechyłu w stronę platonizmu w kulturze. Platon bowiem twierdził, że materia została przez Demiurga utworzona po uwzględnieniu proporcji matematycznych. Sfera cyfr znajdowała się między ideami, a światem materialnym i to ona zadecydowała o powstaniu świata w takiej, a nie innej formie.
Słowem – świat zmysłowy, według Platona, powstał dzięki matematyce!
W przeciwieństwie do koncepcji platońskiej u Arystotelesa ilość była jedną z kategorii bytu, a nie kategorią dominującą. To niewinne rozróżnienie daje później różne implikacje w filozofii i kulturze. Na przykład, w okresie oświecenia powrót platońskiego idealizmu prowadzi do rehabilitacji matematyki. Nowa, subiektywno-utylitarna prawda w celu uwiarygodnienia ma być teraz zmierzona i zważona, żeby ustalić stopień jej prawdziwości.
Czy matematyka uczy logicznego myślenia? Taki pogląd uznaje się za oczywistość. Jednak mamy tu do czynienia z pewnym przekłamaniem. Matematyka nauczana w oderwaniu od wiedzy – nazwijmy ją umownie – humanistycznej, staje się wyjałowiona. „Myślenie abstrakcyjne” wyprzedzające realne poznanie kultury (poprzez np. religię, literaturę, historię itp.) mija się z celem. Bez realnego poznania i określenia kryteriów rozumowania, nie ma sprawnego myślenia i poznania prawdy.
Wprowadzenie egzaminu dojrzałości z matematyki wynika zatem z dominacji pewnej opcji światopoglądowej w kulturze i tym samym polityce. Mówienie, że ma to aspekt wyłącznie pragmatyczny (korzyść dla państwa) jest albo naiwnością, albo wyrafinowanym cynizmem. Filozofia ma tu niewątpliwie swój udział.
(Na podstawie: Henri-Irénée Marrou, Historia wychowania w Starożytności, Warszawa 1969, przeł. S. Łoś; prof. Piotr Jaroszyński, Nauka w kulturze, Radom 2002)
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





Szanowny Panie Dariuszu! Matematyka nie jest abstrakcyjna, jest wokół nas, częściej niż język polski. Może Pan tego nie zauważa, czyli prawdopodobnie miał pan kiepskiego nauczyciela matematyki. (Dobrego trudno znaleźć, ale to inna kwestia). Posunę się dalej: Gdy zrobię błąd językowy w rozmowie, i tak z wysokim prawdopodobieństwem zostanę zrozumiany, tak więc efekt błędu i jego implikacje nie będą takie straszne. Jednak gdy źle obliczę sobie stopę kredytu, efekt tych błędnych obliczeń może zrujnować moją egzystencję. Ergo matematyka na maturze jest potrzebna.
W tych potyczkach o matematykę chodzi mi nie o praktykę, ale o pewne kwestie filozoficzne. Na poziomie praktyki ma Pan rację. Matematyka i uczy myślenia, i przydaje się w życiu itd. Ale dla Platona matematyka była propedeutyką filozofii, ściśle określonej filozofii, to nie była nauka kupców (praktyków). Mi cały czas chodzi o ten wątek.
Wiem, że używanie dzisiaj takich argumentów, gdy młodzież po prostu nie umie liczyć może być nieco abstrakcyjne. Ale ja się wciąż obawiam, że za tym wszystkim nie stoi „praktyczność”, ale filozofia.
Najpierw należałoby zdefiniować co rozumiemy przez matematykę. Jak ja chodziłem do szkoły, to w podstawówce matematyki nie było. Były za to rachunki, rachunki i jeszcze raz rachunki. Dopiero w 7-8 klasie trochę geometrii i to takiej „wykreślnej” itp. W liceum, w zasadzie, też za wiele abstrakcji nie było. I uważam, że to był bardzo dobry układ. Poza dobrym „rzemiosłem” obliczeniowym, kształtowała się sumienność, wytrwałość, systematyczność i w pewnym stopniu uczciwość. Był to przedmiot, na którym w dobie komunistycznej indoktrynacji, nie dało się dostać piątki za „odpowiednią postawę i poglądy”. Tutaj każdy musiał wykonać swoje zadanie.
W sumie – zgoda.
Chciałbym tylko, żeby było jasne: nie jestem przeciw matematyce w ogóle, ale przeciw jej ideologizacji.
Platon był humanistą w nieskończenie większym stopniu niż ktokolwiek ze współczesnych wyrobników kultury. Problem jest oczywiście w tym, że różni tam "humaniści" ( bo przecież nie humaniści) nie mają dosyć zwojów by zrozumieć o co w matematyce biega. No a jak nie rozumieją, to potem wypisują, że matematyka jest oderwana od rzeczywistości ( w odróżnieniu rozumiem od Norwida czy Słowackiego, a nawet Witkiewicza -ci to są wyjątkowo bliscy rzeczywistości zwłaszcza współczesnej). No i dlatego wymyślają takie bzdety jak ten powyżej…
Kwestia: czy w Grecji rozdzielano myślenie matematyczne od humanistycznego?
Oczywiście raczej tego nie rozdzielano, patrząc na człowieka całościowo. Niemniej były pewne priorytety trivium – usprawniało człowieka w aspekcie powiedzmy ogólnorozwojowym intelektualnie, quadrivium zaś uczyło matematyki i dzisiejszego przyrodoznawstwa, czyli rzeczy bardziej użytkowych lub przygotowywało do ich nauki.
Henri-Irénée Marrou w cytowanej książce pisze: „myśl antyczna świadomie nie chciała wstąpić na drogę, na którą z takim zaślepieniem ugrzęzła cywilizacja nowożytna”, a w innym miejscu „w łonie każdej techniki drzemie straszliwy imperializm. Każda technika podlega sobie tylko właściwej logice; ta rozwija się sama przez się, po sobie tylko właściwej linii, staje się celem sama w sobie i w końcu obezwładnia człowieka, który się nią posługuje”. Matematyzacja to technicyzacja, procesy uruchomione przez Bacona i spółkę, które były reakcją na średniowieczny arystotelizm tomistyczny i bardziej skręcały w stronę Platona. Oświecenie rozwinęło te idee.
Dlatego wywody Haideggera krytyczne w stosunku do Arystotelesa w omawianym kontekście nie przekonują mnie.
Kwestia: czy wprowadzenie matematyki będzie dominacją pewnej opcji światopoglądowej? W artykuliku piszę o pewnych tendencjach, "ideach kulturowych, które będą miały konsekwencje", a które wynikają z tendencji filozoficznych czy polityczno-ekonomicznych. W kontekście "doczesnym" może to wyglądać na doszlusowanie matematyki do polskiego (czyli na doprowadzenie do remisu), lecz cała cywilizacja jest techniczno-matematyczna, a szkoła mogłaby dawać przede wszystkim pożądne podstawy wykształcenia klasycznego, będąc równowagą dla tamtej opcji.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że współczesny szkolny humanizm nijak się ma do tego klasycznego. Wiem, że więcej polskiego to więcej ideologii, niż mądrości. Ale w artykuliku zajmowałem się tylko kwestią matematyki.
Bardzo ciekawe uwagi. Odniosę się do nich, gdy gorączka zluzuje.
zaraz zaraz… jeszcze jedna sprawa a propo:
"Wprowadzenie egzaminu dojrzałości z matematyki wynika zatem z dominacji pewnej opcji światopoglądowej w kulturze i tym samym polityce. Mówienie, że ma to aspekt wyłącznie pragmatyczny (korzyść dla państwa) jest albo naiwnością, albo wyrafinowanym cynizmem. Filozofia ma tu niewątpliwie swój udział."
– wczesniej byl tylko jezyk polski obowiązkowy
– teraz prowadza sie matematyka
i ty mowisz o dominacji pro-matekatycznego swiatopogladu?
to chyba matekatyka jest rehabilitowana z powodu pewnej nierownosci… nierownosci wynikajacej z dominacji swiatopogladu ludzi z twoją perspektywą (pro-humanistyczną)
– z wyrokowaniem 'gdzie anlezy szukac prawdy' lepiej sie powstrzymac;
takie kontrastowanie: humanizm-scislosc, jest naprawde szkodliwe; a propo: grecy tak nie robili: rozwijali sie w kazdym aspekcie
i to co te zmiany robią to próba przywrócenia równowagi; w szukaniu prawdy jest wazna i umiejetnosc abstrakcyjnego myslenia jak i świadomość pewnych wartosci (nie tylko kulturowych)
'Bez realnego poznania i określenia kryteriów rozumowania, nie ma sprawnego myślenia i poznania prawdy. ' – czy wprowadzenie matematyki automatycznie wiąże sie z wyrugowaniem takiego myslenia o ktorym tu piszesz? NIE; czemu ty to odbierasz jako zagrozenie dla twojego punktu widzenia?
jesli jestes humanistom to świadomosc wielu perspektyw, róznych horyzontów nie powinna być tobie obca. a sam fakt ze prowadza sie na mature matematyke obowiazkowa (obok przedmiotu humanistycznego) odbierasz jako atak…
równie dobrze można pójść za heideggerem który krytykkując postep naukowo-techniczny i zwiazaną z tym niewrazliwosc na pewne kwestie widzi źródło takiego stanu u arystotelesa, w jego przyczynowo-skutkowym podejsciu; jako alternatywe bierze platona ktorego ujecie jest relacyjne;
inna sprawa ze nawiazania do platononizmu bylwaly i bardziej humanistyczne: patrz renesans.
takie porownania czesto są redukcją; u kazdego z filozofów greckich wazne było przeciez arete; dzis w systemie edukacji raczej to jest nie do przyjecia
humanizm o ktorym ty piszesz powstal dopiero w renesansie -wczesniej takich podzialow nie bylo.
platon ppodejmował i problem: jak bys sprawiedliwym?; jak i problem: jaka jest relacja miedzy matematyką a rzeczywistoscią.
poza tym ich rozumienie miary/harmonii bylo inne niz dzis
nie posiadano tak instrumentalnego stosunku do przyrody jak w nowozytnosci – i uczenie bylo dązeniem do kontemplacji ktora miala pomóc w saamo-doskonaleniu, samo-opanowaniu.
porownujesz rzeczy z zupelnie innych kontekstów – na niekorzysc starozytnej mysli – bo to grekow wyrywasz z kontekstu w swoim poscie.
pozdrawiam