
.
Diagnoza „aretologiczna” (od greckiego areté – cnota) jest wynikiem analizy konkretnego problemu wychowawczego. Ustalamy jakie wady „uruchamiają” dane zachowanie. Wbrew pozorom nie zawsze jest to jasne. Poza tym takie uświadomienie odpowiednio ukierunkowuje naszą strategię działania.
Obserwacja i wywiad (może być i ankieta) pozwala zdiagnozować wady, generujące dany problem wychowawczy, a także ocenić ich stopień szkodliwości. Znając przyczynę konkretnego zachowania możemy skutecznie jej przeciwdziałać.
Ową przyczyną bywa zazwyczaj: lenistwo, zazdrość, tchórzostwo, kłótliwość itp. Oczywiście może się zdarzyć, że dana sytuacja dopiero „stworzy” i uruchomi daną wadę. Rzeczywiście, może tak się zdarzyć, ale generalnie to działa inaczej. W większości przypadków to istniejąca wcześniej słabość (przywara) sprawia, że w konkretnej sytuacji ujawnia się dany problem.
Jak działa obecny system?
W przypadku zwykłej diagnozy psychologiczno-pedagogicznej rozpoznanie i antidotum na nie może się różnić. Uzależnione jest bowiem od przyjętej ideologii psychologicznej. Niemniej w sytuacji szkolnej zazwyczaj jest to jakaś doraźna wskazówka lub skierowanie na terapię do poradni.
Taka diagnoza zazwyczaj koncentruje się na relacjach międzyludzkich w kontekście funkcjonowania emocji. Jeżli dziecko popada w konflikty i zachowuje się agresywnie, to zwykle interpretuje się to jako „zaburzenia emocjonalne” i podejmuje pracę w kierunku usunięcia tego zaburzenia. Pojęcie cnoty jako takiej tu nie funkcjonuje.
Przykład: „fobia szkolna”
Odwołajmy się do przykładu. Analiza aretologiczna tzw. „fobii szkolnej” skupi się na wadach, które jej sprzyjają. I tak, lęk przed szkołą od razu wskazuje na braki w uformowaniu cnoty męstwa. Precyzyjniej pisząc: jeśli przyczyną jest lęk przed kolegami czy nauczycielami, to mamy do czynienia z przejawami braku odwagi cywilnej, tj. cnoty pokrewnej męstwu.
„Leczenie” powinno zaczynać się od uświadomienia sobie tego faktu, a następnie podążać nie tylko w kierunku poprawienia relacji z daną osobą, ale również wzmocnienia męstwa jako takiego, które przełoży się na wspomniane relacje.
Jeśli z kolei wagary wynikają z niechęci do nauki, opóźnień programowych, to przyczyną pierwotną może być zwykłe lenistwo (brak pilności), które doprowadziło do zaniedbań w nauce.
Znając wady leżące u podstaw „fobii szkolnej” powinniśmy ustalić odpowiednią strategię pracy nad nimi.
A jak to będzie wyglądało w przypadku standardowej analizy psychologicznej? Niewątpliwie pójdzie ona w kierunku wykazania zaburzonych relacji (między uczniami lub między uczniem a nauczycielem), wyakcentuje poszukiwanie niepowodzeń szkolnych (np. stwierdzi się za duże wymagania ze strony nauczycieli), ewentualnie skoncentruje się na wspomnianych problemach emocjonalnych.
Rozwiązaniem będzie poprawienie relacji z kolegami czy nauczycielami, oraz uatrakcyjnienie procesu nauczania, by nie był zniechęcający. Nie twierdzę, że tego nie trzeba robić. Niemniej twierdzę jednocześnie, że jest to niewystarczające. Dzięki takim działaniom możemy co prawda rozpocząć proces (od)budowania cnoty, która przyczyni się do wyleczenia z danego zachowania, ale na pewno nie będzie to działanie jedyne.
Jak widać typowa diagnoza psychologiczna nie musi wykluczać aretologicznej, czasami mogą się uzupełniać, choć zachodzą między nimi fundamentalne różnice.
Koncepcja człowieka
Podejście aretologiczne poszukuje wad i zarazem cnót, którymi można te wady pokonać. Nie używa terminów w rodzaju asertywność, rozchwiana emocjonalność itp. Język i terminologia pociąga za sobą pewną wizję człowieka, a za tą wizją stoi określony, często przypisany do niej sposób oddziaływania wychowawczego.
Jeżeli „leczymy” ludzką duszę w oparciu o system psychologiczny X, to nie możemy zapominać, że wywodzi się on z konkretnej koncepcji człowieka: materialistycznej lub idealistycznej. Jeśli koncepcja jest błędna to i terapia okaże się nieskuteczna, lub będzie skuteczna pozornie, kształtując dziecko w odpowiedni dla siebie sposób.
Pozycjonowanie charakteru, czyli długofalowe działanie
Diagnoza aretologiczna sprawia, że nie tylko rozwiązujemy konkretny problem wychowawczy, ale jednocześnie pomaga nam formować charakter.
Wspomniane formowanie nastawione jest na długofalowe działanie. Wynika to z pierwotnego założenia, że defekt w zachowaniu jest zazwyczaj wynikiem braku danej cnoty, a cnoty nie kształtuje się z dnia na dzień, lecz przez dłuższy okres czasu.
Cnota nie jest jedynie wiedzą. Nie da się wyposażyć dziecko w wiadomości i tym samym rozwiązać problem. Musi ono jeszcze wypracować w sobie określoną sprawność moralną, aby mogło wdrożyć w życie daną wiedzę.
Formowanie charakteru jest zatem działaniem czasochłonnym, ale przynoszącym stałe i wymierne korzyści. Z drugiej strony oparte jest na całkowicie odmiennej wizji człowieka, która nie czerpie inspiracji z psychologicznych ideologii, ale odnosi się do sprawdzonej przez wieki koncepcji wychowania cnót i związanej z nią filozofii klasycznej.
Ikona wpisu: zbiory prywatne
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





probuje wychowywac dziecko w duchu klasycznym, mam juz wstepna diagnoze wad i cnot, ale brakuje mi praktycznych narzedzi do dzialania. moja coreczka (5 lat) obawia sie nowych sytuacji, np nie bylo mowy o tym zeby uczestniczyla w lekcji tanca na zajeciach dodatkowych, jesli mnie mialoby nie byc. teoretycznie moglam ja tam po prostu zostawic placzaca – tak jak to bylo w przedszkolu, ale nie chcialam robic problemu instruktorce. pytanie – czy taka postawa moze wynikac jeszcze z mlodego wieku i dac jej jeszcze czas na dojrzenie, czy tez od razu zaczac intensywnie pracowac nad wzmocnieniem odwagi – tylko JAKiMI sposobami. Jest w niej tez duzo zazdrosci – tu akurat stosuje zasade hojnosci – czyli zachecam ja do dzielenia sie, do cieszenia sie z sukcesow innych. Czy to dobra droga? pozdrawiam, EwaT
Trudno jest coś doradzać na odległość. Dlatego proszę, aby to co piszę w artykule czy w komentarzu traktować tylko jako inspirację do własnych przemyśleń. Każdy człowiek jest inny i rodzic sam powinien szukać najlepszych rozwiązań w danej sytuacji, znając swoje dziecko najlepiej.
W tym przypadku ja bym nie przesadzał. Dziecko pięcioletnie ma prawo obawiać opisanej przez panią sytuacji. Musi się z nią oswoić, dorosnąć do niej. Tak mi się wydaje.
Psychologizowanie jest wpisywane we wszelkie możliwe elementy systemu oświaty. Najnowsza ilustracja: 15 listopada odchodząca Kluzik-Rostkowska podpisała rozp. o tym jak przygotowywać nauczycieli na dyr. szkół. Kształtowanie „przywództwa dla uczenia się i rozwoju indywidualnego” polega na omówieniu m.in. takich zagadnień: Zmiana paradygmatu: od ilości wiedzy do jej struktury, wykorzystanie emocji w procesie uczenia się, wzmacnianie poczucia bezpieczeństwa wśród uczących się… W zasadzie nic tam więcej nie ma. Gdzie tu do jakiejś spójnej antropologii…
Nie słyszałem o tym rozporządzeniu. Ale takich rzeczy jest bardzo dużo. Ludzie zajmują się tym co głośne, spektakularne, a ideologia weszła głęboko w struktury funkcjonowania szkoły (zresztą nie tylko szkoły). Tak naprawdę nie wiadomo co krytykować w pierwszej kolejności.