
.
Myśliciele od Arystotelesa po Tomasza z Akwinu zwracają uwagę na fakt, że praktykowanie >>> sprawności moralnej (cnoty) powinno nieść owoc w postaci radości. O. Jacek Woroniecki podkreśla wręcz, że brak radości świadczy, że mamy do czynienia z jakąś podrabianą cnotą.
„Jeszcze jedną cechą charakterystyczną prawdziwej cnoty, najwyraźniej może odróżniającą ją od wszelkich falsyfikatów, jest pewna pogoda ducha i radość, która jej towarzyszy. (…) Tam, gdzie tej radości nie ma, możemy być pewni, że cnota nie jest jeszcze silnie ugruntowana.” O. Jacek Woroniecki OP, „Katolicka etyka wychowawcza”, t.1, Lublin 2013, s.428
„Za oznakę trwałych dyspozycji uważać należy przyjemność lub przykrość, które towarzyszą czynnościom; bo kto wyrzeka się rozkoszy zmysłowych i to właśnie go raduje, ten jest umiarkowany.” Arystoteles, „Etyka nikomachejska”, tłum. D. Gromska, Warszawa 2012, 1104b
Wyrzeczenie a przyjemność
Jednak od razu nasuwa się wątpliwość. Jak odczuwać radość z zachowań będących co prawda przejawami sprawności moralnej, ale które jednocześnie są… przykre niejako „z natury”?
Oto pierwszy z brzegu przykład: obfity i smakowity obiad, które nie zawsze możemy określić mianem – „zdrowy”, wiąże się niewątpliwie z odczuwaniem przyjemności smakowych. Obżarstwo – można powiedzieć – daje nam radość, a wstrzemięźliwość („pogryzanie zdrowych kiełków”) niewątpliwe nie daje takich efektów.
Pytanie zatem brzmi: w jaki sposób cnota może dawać radość? Nawet w kulturze masowej ludzie cnotliwi postrzegani są jako samoumartwiacze, którzy – mówiąc delikatnie – nie cieszą się życiem.
Wbrew pozorom radość jest możliwa nawet w przypadku praktykowania umiarkowania w jedzeniu i piciu, nie mówiąc o innych cnotach. Na przykład:
- jeśli ktoś powstrzymuje się od obżarstwa, czerpie przyjemność z dobrego samopoczucia i zdrowia;
- jeśli ktoś podejmuje roztropne, dobre decyzje, to przecież później odczuwa z ich efektów satysfakcję;
- jeśli ktoś odwdzięcza się za otrzymane dobro, również będzie się czuł po ludzku spełniony! Itd., itp.
Zawsze można znaleźć coś co będzie powodem do radości. Problem polega na tym, że tylko nielicznym udaje się wejść na taki poziom rozwoju duchowego, żeby realnie odczuwać takie rezultaty.
Częściej pozostajemy na poziomie cnót niedoskonałych lub >>> enkratei, czyli samokontroli (która jest przełamywaniem oporu woli, niejako wbrew sobie) i nie potrafimy jej wiązać z przyjemnością.
Dwie przyjemności
Aby pełniej zrozumieć omawiane zagadnienie trzeba jeszcze odróżnić przyjemności cielesne od duchowych.
„Te bowiem rzeczy sprawiają nam przyjemność, jeśli je zdobędziemy, których pożądamy w sposób naturalny albo zgodnie z rozumem. Natomiast miano radości przyznajemy jedynie tym przyjemnościom, które idą w ślad za rozumem. (…) Wszystko zaś czego pożądamy z natury możemy także pożądać z odczuciem rozumnej przyjemności, a nie odwrotnie.” (św. Tomasz, Suma teologiczna 1-2 q. 31, a. 3)
Radość według św. Tomasza zgodna jest zatem z rozumem i należy odróżnić ją od przyjemności czysto zmysłowych, naturalnych.
Przy formowaniu cnót koncentrujemy się na „radości rozumowej (duchowej)”, ale niewykluczone jest – jak to przedstawiłem na przykładach wyżej – również odczuwanie przyjemności naturalnych, które nie kłócą się z rozumem.
Czy poszcząc można się radować?
Drugi problem, który chciałbym poruszyć przy tej okazji to kwestia relacji między postem, cnotą i właśnie radością. Post jest zawsze jakąś formą wyrzeczenia, czyli przynosi cierpienie – taka jest jego natura; cnota – wręcz przeciwnie – jak powiedziano ma dawać owoce w postaci radości!
Jeśli wyrzeczenia są przejawem cnoty umiarkowania, zatem ich owocem powinna być przyjemność, a nie cierpienie! Jak wytłumaczyć tę sprzeczność?
Po pierwsze. W przypadku postu możemy mieć do czynienia z enkrateią, czyli wspomnianym już aktem samokontroli, a nie cnotą jako taką. A wiadomo, że na tym etapie przyjemność jeszcze nie jest odczuwalna.
Po drugie. Asceza, jako przejaw cnoty, w wymiarze zmysłowym wiąże się z jakąś niedogodnością. Jednak w wymiarze duchowym jej owocem będzie radość, bo przecież widzimy nadchodzące efekty naszych działań. Dlatego poszcząc odczuwamy radość duchową (rozumową), ale nie naturalną (cielesnej).
* * *
Rozważane tu zagadnienia nie są tylko czysto teoretycznymi dywagacjami, ale mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju duchowego. Umiejętność dostrzeżenia radości w praktykowaniu cnót jest kluczem do budowania stałej i silnej motywacji w kierunku pracy nad sobą i formowania charakteru moralnego.
Fot. Autor
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





Dziękuję
Dzień dobry,
jeśli dobrze rozumiem, to Pana „radość z przykrości” ma wiele wspólnego z zaspokojeniem potrzeb w modelu Maslowa z poziomu 4 lub 5 ? Albo z hedonizmem absolutnym tj. czuję się lepiej jak nie zjem mięsa bo jestem wegetarianinem, ale bardzo mam na to ochotę?
Pozdrawiam
Jeśli cnota jest uformowana, to radość jest szczera. Cnota zmienia podejście do danego problemu i nie jest to radość udawana, wymuszona itp. Rzecz w tym, że osiągnięcie takiej sprawności nie jest kwestią wiedzy, lecz rzeczywistej duchowej przemiany, która musi zostać wypracowana i wymodlona. Ponadto pamiętajmy, że przyjemność może być z natury i rozumu, ta z natury nie zawsze będzie możliwa.
Tzn. jeśli cieszę się z pomagania np w wynoszeniu śmieci, ale autentycznie, bo uważam, że to jest dobre i właściwe, a jednocześnie przezwyciężam swoje lenistwo, bo nie chce mi się ruszyć i z tego powodu też jestem radosny to spełnia to warunki radości duchowej? Wcześniejszy przykład z wegetarianinem był niezbyt trafny.
Pozdrawiam
Tak
Dziękuję za te wyjaśnienia, dzięki nim poukładało się co nieco w mojej głowie.
P.s. dodatkowo dziękuję bardzo za listę szkół, w których realizowana jest edukacja klasyczna. Już wiem gdzie posłać moich synów. Pozdrawiam z Panem Bogiem.