
.
Wiele blogów o tzw. rodzicielstwie (dzisiejszy synonim wychowania) ma więcej Czytelników, niż edukacja-klasyczna.pl. Zastanawiałem się nad przyczyną takiego stanu rzeczy i dopiero nie tak dawno dotarło do mnie z czego to wynika. Ale po kolei.
Stronę o edukacji klasycznej prowadzę już od 2009 roku. Opublikowałem blisko 600 artykułów. Mimo to jest ona słabo widoczna w Google. Osiem tysięcy użytkowników i piętnaście tysięcy odsłon, to mierny wynik w porównaniu z blogami, które odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób miesięcznie.
Czego ludzie szukają?
Internet to specyficzne medium. O ile książki czytamy często dla przyjemności, to w internecie szukamy głównie najnowszych wiadomości, a także rozwiązań swoich bieżących problemów.
Czytelnik wpisuje w wyszukiwarkę frazę, która ma rozwiązać konkretny problem, np.: „jak nauczyć dziecko czytać?”.
Gdy przeglądam zaś tytuły moich artykułów, np: „O wściekłym psie i sekrecie roztropności”, „Asceza a cnota”, „Paradoks lenistwa”, to trudno się spodziewać, żeby ktoś poszukiwał takich haseł. Jako tytuły może nawet są ciekawe, ale w tym przypadku nie oto chodzi.
Innymi słowy – przywołane wyżej tytuły artykułów nie są popularne w sieci. Zauważyłem ten błąd i od pewnego czasu próbuję tak dobierać tematy, aby były interesujące dla Czytelników, no i w konsekwencji raz po raz… dopada mnie niemoc twórcza.
Generalnie bowiem musiałbym oprzeć się na zainteresowaniach edukacyjnych, które narzuca współczesna kultura popularna i pedagogiczna nowomowa. Nimi bowiem żyje statystyczna większość Czytelników.
Wychowanie klasyczne krąży zaś wokół problematyki aretologicznej (cnót) i przygotowując artykuły muszę posługiwać się specyficznym, nieznanym większości słownictwem.
Gdy nawet czasem „sprytnie” wymyślę tytuł oparty na popularnej frazie, to i tak wyszukiwarki go słabo pozycjonują, bo w środku naszpikowany jest terminami, którymi nie operuje współczesny Czytelnik i algorytmy Google spychają go w dół w wynikach wyszukiwania.
System odrzuca
Słowem – problem polega na tym, że olbrzymia część potencjalnych Czytelników myśli kategoriami mi obcymi.
Mówiąc już całkiem wprost – edukacja klasyczna nie interesuje większości społeczeństwa. Ludzie operują inną, „nowoczesną” terminologią, a tematyka podejmowana na tym blogu jest im mentalnie obca. Google wie o tym i skutecznie chroni ich przed edukacją-klasyczną.pl.
Nie znaczy to, że nie mogliby się zainteresować omawianą tu problematyką, zmienić sposób myślenia, ale nie trafiają na stronę. System nie dopuszcza ich tutaj, bo zakłada, że tematyka klasyczna nie jest dla nich ciekawa.
Zjawisko to pogłębia również inny czynnik. Prawdopodobnie formuła strony jest dla wielu zbyt sztywna i za mało luzacka. Styl pamiętnikarski, gdy rodzice opisują konkretne problemy z dziećmi, dziejące się tu i teraz, byłby bardziej strawny dla większości, niż przyjęta przeze mnie formuła popularyzatorska. Jednak nie lubię takiego sposobu pisania i nie mam zamiaru się przestawić.
Jak widać, system narzuca nam określone warunki, w których zmuszeni jesteśmy funkcjonować i ponosimy tego realne skutki. Trzeba po prostu stopniowo się przebijać, zmieniając ludzką mentalność i sposób myślenia.
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





Witam.
Panie Dariuszu, jestem stałą czytelniczką, ale dopiero dziś trafiłam na ten artykuł. Zgadzam się z panem Bartkiem w kwestii tego, że potrzebna jest pewna zmiana w pisaniu dla mas. Należałoby zacząć pisać coś w rodzaju bardziej „lekkostrawnej” wersji Pana artykułów. Większość ludzi nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego, że standardy wychowania i edukacji zaczęły się diametralnie zmieniać wraz z Oświeceniem. Praktycznie wszędzie wkradł się już naturalizm i jest on traktowany jako jedyna słuszna droga…Rodzice nie wiedzą, że mogą i powinni stawiać dzieciom wymagania po to, żeby te dzieci ukształtować. Mam wielu znajomych, wykształconych ludzi, którzy podążają za naturalizmem, bo dali się „złapać” tkliwym tekstom o tym, jak to nie wolno ingerować, nakazywać, zakazywać, bo tym sposobem „zniszczą” delikatną psychikę swoich pociech… Ci ludzie są w 100% przekonani, że robią dla swoich dzieci wszystko, co najlepsze. Uważam, że byłby Pan chętnie czytany jako właściciel bloga (tylko należałoby pisać w „blogowy” sposób). Może ktoś z czytelników ma talent w tym kierunku i mógłby spróbować poprzerabiać Pana teksty na bloga??? Ja nie znoszę blogów (blog Szafrańskiego jest rzeczywiście niezły, bo praktyczny), gdyż większość z nich to są strony „pisane pod publiczkę”, które manipulują czytelnikami i zajmują się reklamowanie różnego typu produktów bądź usług…
Panie Dariuszu, przepraszam bardzo jeśli nie dam rady stworzyć piękne zredagowanej wypowiedzi, czas mnie goni.
kwestia algorytmów Google – prawda, że nie są dla Pana przychylne, ale że względu na nasz wpływ na Google (żaden) i Google na nas (wielki) uważam że rozsądnie jest się raczej dostosować niż czekać aż Google lub społeczeństwo się zmieni. Dla Google warto zadbać o pozycjonowanie stron, może warto skorzystać z usług w tym zakresie. Dla odbiorców – rozumiem, że chce Pan zawrzeć w artykułach esencję wiedzy, ale to przykłady z życia wzięte zapadają w pamięć. Nie bez przyczyny prawnicy uczą się przez kazusy, lekarze analizują przypadki , a na szkoleniu bhp najlepiej działają filmiki z wypadków. Proszę nie traktować takich historii tylko jako wabika czy zapychacza – ułatwiają przyswojenie i zapamiętanie nowej wiedzy .
Trzymam kciuki i pozdrawiam
Magda
Magdo, pięknie napisałaś. Dokładnie tą samą myśl próbowałem przekazać. Wyszło Ci to zgrabnie i przejrzyście. Dziękuję, bo uświadamiasz mi, jak ważny jest sposób przekazu 🙂
Moim zdaniem Pan jest strategiem a nie komikiem. Większość ludzi woli iść na komedię a nie na kurs gry w szachy, woli zagrać w piłkę niż trenować wytrzymałość, sprawność i technikę, a grać od czasu do czasu.
Dlatego moim zdaniem nie przebije się Pan do ogółu – chyba, że czasami będzie Pan robił „stand up” na tematy poważne, ale w pewnym sensie „obśmiewał” błędy i porażki współczesnych metod pokazując jednocześnie jak można mądrze i strategicznie je pokonywać. To wymaga moim zdaniem pracy zespołowej – czyli zespołu ludzi mających te same cele co Pan, ale będących innymi temperamentami, mającymi chęć współpracy strategicznej z Panem. Pan się nadaje na szefa tego zespołu. I to jest ta „misja”, którą widzę, ze strategicznie powinien Pan stworzyć – nie iść w indywidualizm jak przecinak, ale w mocny i różnorodny zespół i system popularyzatorski, który przygotuje Panu „stend up”, Pan go zrobi, a oni potem przejmą i obsłużą ludzi, zamówienia, itp. Proszę sobie zadać pytanie – co Pan zrobi jak nagle zainteresuje się Pana treściami 20 tysięcy osób i jednocześnie do Pana napiszą po 2-3 pytania i co 3 zamówi 2-3 książki, zaproszą Pana w 30 miejsc w 5 krajach na prelekcje. Ma Pan żonę? A co ona na te Pańskie wyjazdy? CO ona na to, że Pan będzie teraz to wszystko obsługiwał? A Pan chce zajmować się sprawami dystrybucji materiałów, czy woli spotykać się i rozmawiać z ludźmi?
Pana idea będzie się rozszerzać tak bardzo, jak będzie Pan zdolny ją unieść, bo inaczej intuicyjnie ogranicza Pan jej ekspansję przewidując negatywne dla siebie skutki. Proszę o tym pomyśleć sobie na spokojnie 🙂
Pozdrawiam
Ma Pan rację. Wystarczy, że 100 a nie 20 tyś. osób zada jedno pytanie i będzie potężny problem.
Budowanie takiego zespołu to jednak pewien proces. Potrzebne są finanse i koło się zamyka.
Ja także cenię Pana język i zawartość merytoryczną artykułów. Zawsze to co ambitne, będzie miało mniej odbiorców. Dobrze by było, gdyby wychowanie oparte o cnoty miało większą popularność, ale to wymaga większego wysiłku, wyrzeczeń, wrażliwości na piękno i dobro – jakże nam tego dzisiaj brakuje!
Cześć Darku,
czytam Twoje wpisy od kilku lat i bardzo je lubię. Kupiłem nawet niektóre Twoje produkty. Przywitałem się bezpośrednio i od razu na Ty choć domyślam się, że bardziej oczekujesz, preferujesz formę mniej bezpośrednią. Zrobiłem to z premedytacją. Dlaczego?
Wybrałem formę komunikacji która mi pasuje, nie koniecznie – odbiorcy czyli Tobie. Uznałem, że ważniejsze jest to abym się wyraził po swojemu niż to, żebyś to przeczytał (bo się zrazisz po pierwszym zwrocie na Ty prawdopodobnie. Powstrzymałem się przed „Siema Dareczku” 😉
Po co ta prowokacja i przydługi wstęp? Moim zdaniem tu może tkwić źródło problemu.
Trafiasz ze swoim stylem pisania, sposobem myślenia i doborem treści do wąskiego grona, któremu ono odpowiada. Nie wiem czy się kiedyś zastanawiałeś nad tym kto jest odbiorcą Twoich treści? Dla kogo piszesz? Czy oszacowałeś ile takich osób może być w Polsce?
Pytanie czy piszesz bo chcesz się wypisać po swojemu wg tego jak czujesz i dzięki temu dotrzeć do tych dla których Twój sposób komunikacji jest strawny?
Czy może chcesz realnie wpłynąć na ludzi i dać im do myślenia – szczególnie tym, którzy myślą inaczej?
Co jest ważniejsze pisanie po swojemu, czy tak aby to było zrozumiałe dla odbiorców? To nie zawsze idzie w parze.
To tak jak z nauką w szkole, czy ważniejsze jest aby nauczyciel przekazywał wiedzę po swojemu bo tak lubi, czy tak aby dzieciaki zrozumiały co do nich mówi?
Myślę, że bardzo ważne aby być sobą i pisać tak jak się czuje, z radością i lekkością. Wg swoim możliwości i przekonań. Ale równocześnie warto myśleć o odbiorcach i przyglądać im się jak reagują – czy to do nich trafia. Zupełnie jak w klasie. Połączenie autentyzmu i nastawienia na dobry przekaz jest kluczowe.
To pierwszy temat. Kolejne to sposób (sposoby – nie tylko google jest na tym świecie) docierania do potencjalnych czytelników. Na przykład FB.
Czy blog wyświetla się na urządzeniach moblinych dobrze – zdecydowana większość ludzi tam go czyta zapewne.
Jaki jest główny cel i sens prowadzenia bloga?
Jaka jest strategia docierania do odbiorców?
Prowadzenie bloga dla samego przekazania treści choćby najlepszych to za mało. Techniki sprzedaży i budowanie listy to też za mało. Trzeba zejść trochę głębiej i odpowiedzieć na powyższe pytania. Do tego jeszcze jak w Twoim życiu ważna jest misja prowadzenia bloga, ile na nią masz czasu? Czy tylko tym się zajmujesz czy masz jeszcze inne biznesy albo etaty?
Czy w ogóle masz czas w życiu na to co ważne i dobre?
Jak wygląda temat od strony biznesowej? Czy to się opłaca? Każdy biznes musi się bilansować, nawet jeśli się go nie robi dla kasy bo ma się ją z innego źródła.
Takie rzeczy przyszły mi na myśl, pewnie jest tego znacznie więcej i da się poukładać, ale po prostu chciałem się podzielić tak jak potrafię w takim czasie jaki na to chcę przeznaczyć 🙂
Na te najważniejsze pytania już sobie odpowiedziałem.
Nie ulega wątpliwości, że strona ma „misyjny” charakter.
Jednocześnie zależy mi, aby jej prowadzenie się opłacało. Wszystko, a szczególnie czas, kosztuje.
Dlatego podejmuję działania o charakterze komercyjnym: książki, kursy.
Pojawił się wątek FB. Rzeczywiście przez social media również można docierać do ludzi, ale w tym wpisie zwracam uwagę na pewien sposób funkcjonowania wyszukiwarek, oparty na algorytmie, który nie dopuszcza do bloga sporej rzeszy Czytelników. Zmiana formy pisania być może trochę by pomogła, ale to nie byłby przełom. Trzeba najpierw zmienić potrzeby ludzi, dopiero wtedy będą trafiali na tę stronę.
Domyślam się co masz na myśli pisząc, że trzeba najpierw „zmienić potrzeby ludzi” -> „dopiero wtedy będą trafiali na tę stronę”.
Pytanie czy to możliwe? Jesteś w stanie zmienić potrzeby ludzi? Mi się wydaje to nie możliwe. Ja tego nie potrafię. I nawet nie chciałbym zmieniać potrzeb innych ludzi. Raczej chciałbym aby zobaczyli jaka jest prawda i wtedy sami zdecydują czy za nią pójść czy zostać w kłamstwie w jakim żyją czy ułudzie. Na razie trafiasz z tego co piszesz do ludzi, którzy już myślą podobnie jak Ty. A misja polega na tym aby dotrzeć do tych którzy myślą inaczej… aby dać im szansę zobaczyć inny punkt widzenia – Twój.
Dlatego myślę, co ja mogę zrobić, co jest możliwe i realne? W tej konkretnej sytuacji ?
Kto jest tą osobą do której kierujesz swoją misję? Czy to rodzice czy nauczyciele? Czy oni są świadomymi wychowawcami czy lecą z prądem, czasem, jak „wszyscy”? Czy oni myślą perspektywicznie? Czy może reagują na bolesne problemy i szukają pomocy w necie? Kto jest Twoim odbiorcą i jaki ma problem? Komu chcesz pomóc?
Mi się wydaje, że masz przekaz skierowany głównie do ludzi już dość świadomych. Tych nie jest zbyt wielu. Możesz mieć misję ugruntowywania ich i wspierania i zamknąć się do tego obszaru. Wtedy trzeba pomyśleć co dla tej grupy jest atrakcyjne, jak głęboko zejść z analizą tematów, co im dostarczyć. Może droższe bardziej wyszukane produkty – warsztaty na żywo na przykład.
A może chcesz dotrzeć do tych „zielonych” i odkryć przed nimi całkiem nowy świat wychowywania w wartościach? Zobacz, do każdej z tych grup jest potrzebny inny język i przekaz.
I moim zdaniem, algorytmy google nic tu nie zmienią. Kluczowe jest Twoje podejście i przekaz tak skonstruowany aby był czytelny dla osoby która jest odbiorcą. Dokładnie jak w szkole. Inaczej tłumaczysz w 5 klasie, a inaczej w 8. Różnica wieku powoduje olbrzymie różnice w postrzeganiu i potrzeba inaczej wysyłać komunikaty. Młodsza grupa skupi się przez kwadrans a starsza przez dwa. O ile dostaną treści dla nich odpowiednio podane.
Niemowlę nie zje schabowego choć pożywny i energetyczny, no chyba, że mu go zmiksujesz i podasz łyżeczką. Wtedy tak… i moim zdaniem tu jest pies pogrzebany. A odpowiadając na pytanie komu chcesz służyć, widząc tą osobę jakby stała przed Tobą (jak dzieci w szkole czy niemowlę) dostosujesz sposób przekazania treści tak aby był zjadliwy.
Twoja diagnoza, że:
„sposób funkcjonowania wyszukiwarek, oparty na algorytmie, który nie dopuszcza do bloga sporej rzeszy Czytelników.” Moim zdaniem jest błędna w tym sensie, że nie jest główną przyczyną. Algorytmy są jakie są i inni je dobrze potrafią wykorzystać – o czym mówią statystyki na które się powołujesz.
Ten sposób myślenia zamyka Cię na rozwiązanie problemu, po znalazłeś go poza obszarem na który masz wpływ. I w dodatku nie jest prawdziwy (moim zdaniem) 🙂
Mam nadzieję, że Cię uraziłem. Sam się borykam z bardzo podobnymi problemami od wielu lat.
Zostaję przy swoim stanowisku. Uważam, że potrzeby ludzi można zmienić. Marketingowcy przecież kreują ludzkie potrzeby.
Z czymś podobnym mamy do czynienia w tym przypadku.
Kultura masowa i współczesna pedagogika tworzą pewne postawy, a z nimi potrzeby związane ze sferą edukacyjną.
Na przykład, kiedyś rodzic w sytuacjach spornych w szkole był skłonny wierzyć nauczycielowi – nie uczniowie. Dzisiaj jest często odwrotnie.
Jest to właśnie skutek zmiany pewnych postaw społecznych. Przejaw tzw. demokratyzacji oświaty. Za nimi idą zainteresowania i to – co nazwałem – potrzebami. Wyszukiwarki się temu podporządkowują.
W tym sensie jest trudniej pozyskać nowych Czytelników, co nie znaczy, że trzeba sobie odpuścić. Oczywiście, trzeba próbować, ale tym artykułem chcę zwrócić uwagę na pewne obiektywne trudności, z którymi nie boryka się tamta strona.
Z pozostałymi uwagami jestem skłonny się zgodzić. Szczególnie interesujące są te dotyczące docierania do poszczególnych grup Czytelników.
PS. Trudno czuć się urażonym za konstruktywny głos. Dziękuję za niego.
Coś mi „nie” wcięło i miałem zamiar wyrazić nadzieję, że się NIE CZUJESZ urażony…
Cieszę się, że te moje wypociny dają Ci do myślenia. Życzę powodzenia i kontynuacji misji.
Taka jeszcze jedna myśl, blog ma 2 misje:
1) zmiana przekonań części ludzi
2) zarabianie
Są różne taktyki jak je połączyć. Ja skłaniam się ku opcji, która działa mi w biznesie stacjonarnym (usługi), że daję maksa z siebie z wielką radością, osiągam przez to ciekawe efekty i mam mnóstwo klientów.
Właśnie taki sam styl próbuję teraz wprowadzić w kursach on-line. Nie jest to oczywiste ale krok po kroku próbuję to drogę odkryć w praktyce. Na razie są pierwsze efekty i mam koncepcję jak to robią aby nie sprzedawać, a ludzie kupowali. Jak to robić aby mieć bardzo duży wpływ na setki czy tysiące osób jednocześnie sprzedawać bez nacisku, presji – w wolności.
Ah – życie jest na prawdę niesamowitą przygodą. Szczególnie to widzę próbując prowadzić kolejny biznes zgodnie z wartościami, które są mi bliskie 🙂
Ostatnio niezłą inspiracją dla mnie są działania Michała Szafrańskiego (blog jak oszczędzać pieniądze) i jego guru Pata Flyna. Szczególnie dużo do myślenia dała mi jego ksiązka „Zaufanie waluta przyszłości” – studium przypadku rozwijania jego bloga i drogi do zarabiania. Myślę, że możesz tam znaleźć inspirację 🙂
Dzień dobry.
Przecież musi Pan wiedzieć o tym jaka jest większość.Dlatego nie będzie Pan bił rekordów popularności bo z zasady jest Pan „kontra pop”. Tak jak najgłupsze piosenki pop mają najwięcej wejść na YT, tak najmniej mają ambitne muzyczne projekty. Masy są z reguły głupie więc do nich się nie dotrze. Natomiast indywidualnie do każdego z osobna – tak. I w ten sposób staram się promować pańską stronę.
Dziękuję bardzo i tak trzymać.
Witam, ja też uważam, że pisze Pan świetnie, zrozumiałym dla mojego pokolenia (40+) językiem, a nie nowomową.
Zastanawiam się jednak, jak można pomóc Panu w przebiciu się do świata „nowoczesnego”. Może jakaś promocja w mediach społecznościowych, na forach dotyczących tej tematyki? Jakoś inaczej? Proszę o jakieś podpowiedzi, bo szkoda tej ogromnej i bardzo potrzebnej Pana pracy, by miał się Pan zniechęcać.
O zniechęceniu nie ma mowy. Chcę tylko zwrócić uwagę na pewne mechanizmy działania internetów.
Szczególnie pomocny dla mnie będzie każdy link zostawiony do konkretnego artykułu czy to w mediach społecznościowych, a jeszcze lepiej w komentarzach na różnych stronach www lub – jej ktoś posiada własną stronę – w konkretnych artykułach, które linkują do edukacji-klasycznej.pl
Takie linki mają szczególną wartość dla wyszukiwarki Google.
Panie Dariuszu, ja czytam Pana zawsze z wielkim zainteresowaniem – forma, treść i sposób w jaki problemy są przedstawione!
Mam nadzieje, ze szybko przebije się Pan do szerszego grona odbiorców, czego z całego serca życzę!
Dziękuję za zainteresowanie. Kilka tysięcy miesięcznie, tj. kilkadziesiąt tysięcy Czytelników rocznie. W sumie nie jest najgorzej, ale zawsze może być lepiej.
„Trzeba po prostu stopniowo się przebijać, zmieniając ludzką mentalność i sposób myślenia.” Hmmm… Łatwiej zmienić własną mentalność, czy mentalność tłumu, który zna się wyłącznie z pobieżnej obserwacji? Ludzie szukają tego, co odpowiada ich potrzebom, nie tego, co zmienia ich mentalność. Czy próba zmieniania mentalności innych nie ociera się o pychę?
Życzę powodzenia, lecz uważam że szkoda takiej głowy na ten mur.
Chodzi mi o zmianę zmianę mentalności w tym sensie, żeby doprowadzić do zmiany zainteresowań i potrzeb edukacyjnych ludzi.
W tym przypadku próba zmieniania mentalności innych nie ociera się o pychę, a wynika z miłości bliźniego. Ludzie często mylą jedno z drugim.