.

Solidarna Polska chce likwidacji gimnazjów. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach część komentatorów i polityków popiera pomysł, część go krytykuje.

Istotą tego typu sporów jest założenie, że gimnazja, jako pewien etap kształcenia, czy może pewien element w strukturze systemu oświaty, ma istotny wpływ na poziom nauczania i wychowania.

Sympatycy gimnazjów powołują się na badania PISA, które mają ponoć pokazywać, że jest lepiej, choć gołym okiem trudno to dostrzec. Z kolei przeciwnicy argumentują, że dziecko wyrwane ze swojego środowiska szybciej demoralizuje się, walcząc o pozycje w nowej grupie rówieśniczej.

Można do pewnego stopnia zgodzić się, że struktura szkolnictwa, organizacja cykli kształcenia ma wpływ na formację i zachowanie dzieci. Na przykład: wczesna selekcja i krótsza szkoła wstępna (elementarna) jest typowa dla programów elitarnych, prawicowych. I dlatego taki typ szkolnictwa był zwalczany przez komunistów i socjalistów.

Gimnazja? A co z liceami i technikami?

Ale tak do końca trudno się zgodzić, by pewien element w strukturze szkolnictwa miał decydować o poziomie oświaty w ogóle. Nie można go bagatelizować, ale nie jest on najważniejszy. Najbardziej spektakularne wydarzenia medialne ostatnich lat, związane ze złym zachowaniem młodzieży w szkołach (koszt na głowie nauczyciela w Toruniu czy upokarzanie pedagoga w Rykach), to były zdarzenia ze szkół ponadgimnazjalnych!

W gimnazjach także są łobuzy, ale czy będąc konsekwentnym, nie należy również wziąć się za rozwiązywanie liceów i techników?

Żeby było jasne: nie bronię gimnazjów. Obrona współczesnej szkoły w jakiejkolwiek postaci jest zadaniem karkołomnym. (Choć rozsądny nauczyciel czy dyrektor zawsze coś może w niej zrobić, idąc na pewne zgniłe kompromisy: programowe czy prawne.) Raczej spierałbym się o priorytety, co najpierw zmieniać?

Co jest najważniejsze?

Za zmianę typów szkół brałbym się na samym końcu. Najważniejsze jakimi celami, programami, treściami, metodami, zasadami, w końcu – ogólnym etosem, ta struktura zostanie wypełniona.

Sama likwidacja gimnazjów nic tu nie da. Uczeń chodząc do klas 7, 8 szkoły podstawowej, zamiast 1 i 2 gimnazjum będzie miał trochę innych kolegów, ale problemy te same. Natura ludzka w jednej czy drugiej szkole pozostanie ta sama.

O zmianie zachowania czy podejścia do nauki decyduje coś innego, a mianowicie obowiązująca filozofia wychowania i nauczania. Jeśli dzieci będą autentycznie formowane – problemy zaczną znikać. Jeśli zaś będzie się tylko udawać nauczanie i wychowanie, zamulając umysły kadry kierowniczej i nauczycieli nic nie znaczącymi hasłami propagandowymi, wówczas trudno oczekiwać poważnych efektów nawet, gdy pewne zmiany strukturalne uda się przeprowadzić.

Słowem – szkołę i ogólnie wychowanie niszczy nie tyle zła struktura (choć trochę pewnie też), co „postępowa” pedagogika, która opanowuje programy szkolne i miesza w głowach nauczycielom oraz rodzicom.

Od tego trzeba zacząć. Jeśli tu nie doprowadzimy do przełomu, wówczas możemy sobie likwidować na zmianę gimnazja i podstawówki, a to i tak nic nie zmieni.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----