.

Zmuszanie dziecka do jedzenia, to temat który podjęli już antypedagodzy kilkadziesiąt lat temu. Twierdzili, że dziecka nie należy zmuszać do jedzenia. Stali na stanowisku, że tak jak dorośli mogą nie spożywać lekarstw, tak nie powinno się również dzieciom kazać łykać gorzkich syropów.

Dzisiaj ten trend wraca. W różnych miejscach Internetu pojawiają się artykuły nawołujące do zmiany mentalności rodziców. Zmuszanie dziecka do jedzenia nie jest trendy.  Moda ta pojawiła się w ramach „nowej metody” opartej na „wychowaniu bez kar i nagród”. Wkrótce więcej o tej „metodzie wychowawczej”, dzisiaj tylko o niej napomknę w kontekście głównego tematu artykułu.

 Umiarkowanie a charakter

Jedną z podstawowych cnót, którą powinniśmy formować u naszych dzieci jest umiarkowanie w jedzeniu i piciu. Najogólniej pisząc opanowuje ona popęd do przyjemności w kontekście odczuwania doznań smakowych. Nie znaczy, że nie powinniśmy czerpać żadnych przyjemności z jedzenia i picia. Chodzi tylko o to, byśmy się w „kulinaryzmie” (chyba właśnie odkryłem nowe słowo!) nie zatracili.

Każda przesada jest szkodliwa. W odniesieniu do jedzenia i picia mówi się głównie o szkodach zdrowotnych i estetycznych, ale ja chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że brak panowania nad przyjemnościami stołu osłabia także nasz charakter.

Cnoty są ze sobą wzajemnie połączone, niczym naczynia w pracowni fizyka. Brak wstrzemięźliwości osłabia inne cnoty, które wtedy mogą łatwo się przewrócić. Na przykład człowiek nieumiarkowany nie będzie roztropny, bo będzie się w swoich wyborach kierował wskazówkami… żołądka.

Jednocześnie w puste miejsce po cnocie zjawiają się natychmiast wady, jej naturalne konkurentki, czyli różne formy obżarstwa. Obżarstwo z kolei sieje swoje wady córki i w ten sposób, dosyć szybko, postępuje deformacja charakteru.

 

 Wolność cukropodobna

Obżarstwo, jako podstawowa wada sprzeciwiająca się wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu ujawnia się na różne sposoby: 1) co do ilości (klasyczne obżarstwo), 2) co do jakości (grymaszenie, wybredność), 3) czasu (jedzenie nie o tej porze co trzeba) 4) sposobu (jedzenie zachłanne, za szybkie).

W przypadku trendu wychowawczego, który polega na nie ingerowaniu w to, jak i ile jedzą dzieci, możemy mieć do czynienia ze skutkami w postaci klasycznego obżarstwa – „dzieci jedzą za dużo”. Tak, jak wspomniałem, efektem może być otyłość i związane z nią choroby, ale też np. wady córki: rozleniwienie, chciwość, skąpstwo („muszę mieć pieniądze na słodycze”).

Zwolennikom nowej metody, chodzi jednak przede wszystkim o to, by nie ingerować, gdy dzieci nie chcą jeść, a tak naprawdę, gdy same sobie wybierają potrawy, czyli po prostu grymaszą. Dlaczego? Twierdzą oni, że każde narzucenie rodzicielskiej woli ogranicza wolność dziecięcą i jest czymś nagannym.

Poza tym dzieci ponoć w naturalny sposób regulują niedobór poszczególnych składników w organizmie. (Z przyczyn zdrowotnych dziecko czasami może nie chcieć jeść i tu rodzic musi wykazać się roztropnością, ale w tym przypadku chodzi o błędną strategię wychowawczą.) Gdyby konsekwentnie trzymać się tej tezy, okazałoby się, że dzieciom brakuje głównie cukru w organizmie i właściwie całą dobę mogłyby jeść tylko produkty cukropodobne.

Konsekwencje grymaszenia

Taka strategia wzmocniona nie stawianiem ograniczeń czasowych co do pór spożywania posiłków, jak i formy ich konsumowania, sprzyja utrwalaniu wady grymaszenia i powiązanej z nią miękkości. Ta druga utrwala tendencję do poszukiwania tylko tego, co przyjemne, a co nie zawsze pokrywa się z obowiązkami lub normami moralności. W przypadku braku spodziewanej przyjemności, nie mówiąc już o jawnym dyskomforcie (bólu), rodzi się bunt i agresja, a gdy one nie pomagają – rozpacz.

Bunt może przybierać rozmaite formy. Może być na przykład odmową podzielenia się z kolegą batonem, bo „niby dlaczego mam dzielić się swoją przyjemnością?”. W wieku starszym z kolei, ów dorosły już chłopczyk, może stać się adresatem akcji: „bo zupa była za słona”.

Opisane zjawisko związane z lekceważaniem cnoty umiarkowania w procesie wychowania, jak widać może prowadzić do konfliktów międzyludzkich. Siła popędu do przyjemności jest tak duża, że gdy w odpowiednim momencie nie zostanie odpowiednio ujarzmiona zaburzy relacje z bliskimi.

Wielu dialogistów, tolerancjonistów i innych zwolenników „wychowywania bez kar i nagród”, bagatelizuje ten fakt i jakby nie rozumie natury ludzkiej. Nie da się uczyć tolerancji bez wychowania cnót. Nie posiadając cnoty umiarkowania (ale nie tylko jej, to samo dotyczy na przykład łagodności, która opanowuje gniew), nie będziemy w stanie tolerować innych, gdy wejdą nam w drogę.

Tę prostą zasadę muszą sobie wpoić propagatorzy nowych (starych) metod wychowawczych.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----