.

Czy wykształcenie klasyczne ma dzisiaj sens? Czy warto nauczać młodzież łaciny i greki? Po co czytać Homera, skoro „ludziom współczesnym do niczego to się nie przyda”?

Zazwyczaj odpowiedzi na te pytania mają sceptyczny charakter. Nic w tym nadzwyczajnego, bo już 100 lat temu prof. Tadeusz Zieliński w broszurze Starożytność antyczna a wykształcenie klasyczne (Zamość 1920) polemizował z tego rodzaju krytycznymi głosami.

W tym artykule postaram się w oparciu o wspomnianą pracę przedstawić argumentację tego wielkiego erudyty i ówczesnego kandydata do literackiej Nagrody Nobla. (Cytaty w tekście pochodzą ze wspomnianej pracy).

Wykształcenie klasyczne – trzy główne zarzuty

Autor Starożytności bajecznej przywołuje trzy najczęstsze zarzuty wobec wykształcenia klasycznego. Brzmią one następująco:

„1) znaczenie kształcące posiadają przedmioty, znajdujące zastosowanie w życiu praktycznym;
2) znaczenie to zależy od tego, czy przedmiot dany podoba się uczniom, czy też wstręt budzi;
3) przekład utworów literatury starożytnej sam przez się jest możliwy (w domyśle – nie ma sensu uczyć się języków oryginalnych)” (dz.cyt., s. 5-6).

„Znajomość literatury antycznej nic nie daje w realnym życiu”

Odnieśmy się do pierwszego zarzutu, który we współczesnej wersji przyjmuje również formę: „nie ma sensu uczyć się nieprzydatnej w codziennym życiu wiedzy”

Autor wzmiankowanej książki podważa twierdzenie, że kształcąca siła danego przedmiotu tkwi w jego zastosowaniu praktycznym. I rzeczywiście, jest to popularny mit, który łatwo obalić. Oddajmy mu głos:

“Najlepiej da się to wyjaśnić przez porównanie z wychowaniem fizycznym. Sądzę, że ten, kto postawi sobie za cel fizyczne rozwijanie młodzieży, nie będzie jej uczył rzemiosł, wymagających siły fizycznej — rzemiosła kowalskiego, ciesielskiego, szewskiego i t. p. — wprost dlatego, że rzemiosła te, wymagające wysiłku jednych mięśni kosztem innych, wypaczyłyby kruchy i nierozwinięty jeszcze organizm chłopca. Natomiast będzie uczył walk sportowych, biegania, ćwiczeń na trapezie, wspinania, się na maszt i t. d., t. j. takich rzeczy, które w życiu dorosłych ludzi znajdują małe zastosowanie – będzie ich uczył dlatego właśnie, że rozwijają one: organizm chłopca wszechstronnie i uzdolniają go do tego, ażeby, kiedy przyjdzie czas po temu, szybko i z najmniejszą szkodą dla siebie przystosował się do takiej pracy fizycznej, jakiej będzie wymagało jego rzemiosło” (dz.cyt., s.6).

Podobnie w kontekście wykształcenia klasycznego. Ma ona wmontowane „mechanizmy ogólnorozwojowe”, które kształtują rozum i charakter. Niby nie uczą konkretnych zawodów, ale ćwiczą ogólną ogładę i kształtują rozum, który z kolei daje dogłębne zrozumienie rzeczywistości. Czy zna ktoś bardziej praktyczną wiedzę!?

Paradoks polega na tym, że uzawodowienie szkolnictwa (na jego wczesnych etapach) nie jest… praktyczne, bo zubaża intelektualnie młodego człowieka. W życiu dorosłym odbije się na jego funkcjonowaniu w wymiarze osobistym i społecznym.

Ponadto warto tu dodać coś, co może w cytowanej pracy nie jest aż tak wyakcentowane, a mianowicie kwestia ciągłości kulturowej i cywilizacyjnej.

Przedmioty ogólne typu: historia, język polski pozwalają zachować pewną łączność z ludźmi żyjącymi przed nami. Zmarginalizowanie ich dorobku sprawia, że tracimy świadomość narodową, a to może mieć potężne konsekwencje praktyczne. Odrzucenie zaś kultury antycznej podcinania korzeni cywilizacji z której wyrastamy.

„Języki klasyczne i literatura antyczna są nudne dla ucznia”

Wedle tego argumentu: przedmiot musi się podobać uczniom, inaczej nie będą chcieli się go uczyć, a raczej trudno wyobrazić sobie współczesną młodzież z pasją studiującą Homera. Już słychać te narzekania, że to nie ma sensu itp.

Powyższy argument oparty jest na pewnym micie, bo przecież nie zawsze stosuje się go konsekwentnie. Jednym przecież nie podoba się matematyka, innym – język polski, a mimo wszystko dzieci muszą uczyć się tych przedmiotów i nikomu nie przyjdzie do głowy, aby z nich zrezygnować.

Stosuje się tu zasadę, o której wspominał już Platon: „Czyż można wątpić, że preparaty lekarskie, uzdrawiające, ale niesmaczne, budzą wstręt w dziecku?” (s.7). Z całym szacunkiem do dzieci, ale „o znaczeniu kształcącym przedmiotu rozstrzygają względy inne, od sądu dzieci nienależne” (dz.cyt., s. 8).

Chyba, że hołdujemy pajdokracji, wtedy to co innego. Ale przy konsekwentnej pajdokracji nie wiem, czy jakiś przedmiot ostałby się w szkole. Oczywiście nie można przesadzać i należy dążyć do zainteresowania ucznia danym przedmiotem, ale zasada jest taka, jak ta opisana wyżej.

Podsumowując: literatura i języki antyczne nie są może zbyt smacznymi lekarstwami, ale na pewno skutecznymi.

„Po co uczyć się języków antycznych skoro są przekłady?”

Argument z pozoru dosyć mocny. Jeśli nawet uznamy znaczenie wykształcenia klasycznego dla naszego rozwoju, to przecież nie musimy zaraz tracić czasu na naukę tych trudnych języków.

Profesor odpowiada:

“o ile wiem z doświadczenia, ci właśnie, którzy najczęściej powołują się na to, że „wszystko już przetłumaczono”, mniej chętnie przekłady te czytają, ci zaś znowu, którzy je czytają, najbardziej żałują tego, że nie mogą czytywać oryginałów” (dz.cyt., s.8).

I rzeczywiście coś jest w tym stwierdzeniu.

Znaczenie języków antycznych jest trudne do przecenienia:

“Już to sarno, że nauczanie języków i literatury starożytnej w szkole średniej na półtora tysiąclecia przeżyło to imperium – czytamy w książce – dla którego języki te były ojczyste, powinno dać do myślenia ich przeciwnikom: w istocie nie można przypuścić, żeby przez cały ten przeciąg czasu ludzie się mylili (dz.cyt., s.8-9).

Współcześni jednakże zakładają, że mimo wszystko się mylili, a tylko oni są najmądrzejszy i w swym geniuszu odkryli, że edukacja klasyczna przeszkadza ludzkości w rozwoju.

T. Zieliński zwraca uwagę na niezwykłą wartość języka łacińskiego dla rozwoju człowieka, która niekoniecznie wiąże się li tylko z owocami jego opanowania (tj. możliwości czytania literatury w oryginale). Już samo obcowanie z łaciną rozwija bowiem człowieka:

“We wszystkich innych językach europejskich studiujący je doznaje wrażenia, jak gdyby był pod władzą jakiegoś kaprysu; tu tylko spostrzega działanie woli 'rozumnej’, która stworzyła taki harmonijny system form” (dz.cyt., s. 12).

„Tylko na języku łacińskim można zbadać cały system stosunków przyczyny i celu, sprzeczności i skutku, a tymczasem w zapoznaniu się z nimi, tkwi w znacznym stopniu kształcąca siła języka” (dz.cyt., s. 13).

Dzięki tym zaletom i wewnętrznej logice język ten „pozostaje dla naszej młodzieży najlepszym nauczycielem logiki praktycznej” (dz.cyt., s. 13).”

Łacina uczy zatem pewnego porządku w myśleniu i to jest jej najwyższą wartością! Co ciekawe – nie wystarczy choćby pod wpływem tego artykułu zapalić się do nauki i nauczyć się jej powiedzmy w kilka miesięcy, gdyż “wyrobienie to zdobywa się drogą długoletniego obcowania z językiem (dz.cyt., s.13).”

Szybkie obkucie nic tu nie pomoże!

“Jest to tylko marny surogat; prawdziwe wykształcenie klasyczne wymaga zażyłej znajomości, a nie zdobycia naprędce – pewnego zasobu wiadomości” (dz.cyt., s. 14).

Jak widać poprzez kolejne reformy szkolnictwa zostaliśmy skutecznie odcięci od pewnego ideału i trudno będzie zmienić ten stan rzeczy.

Wreszcie warto jeszcze wspomnieć, że zaletą języka łacińskiego (a także greckiego) jest to, że języki nowożytne są pełne zapożyczeń z języków antycznych. Znajomość mowy antycznej pozwala choćby domyśleć się znaczenia wielu wyrazów przy nauce francuskiego, włoskiego czy innych języków, a także głębiej rozumieć ich źródłosłów, znając ich pierwotny rdzeń (dz.cyt., s. 13).

Sam język grecki nie ma tylu zalet co łacina, ale jest niezbędny do “czytania zabytków literatury greckiej” (dz.cyt., s.15).

Dlaczego najlepiej czytać w oryginale, po grecku?

Oto dlaczego:

„Nie można się zbliżać do zabytków literatury starożytnej tak, jak się zbliżamy – do tego lub owego utworu współczesnego; zrozumienie ich człowiek współczesny zdobędzie tylko za cenę studiów (dz.cyt., s. 15-16).

Literaturę współczesną łatwiej jest zrozumieć, bo znamy różne jej konteksty, antycznej bez studiów i nauczyciela nie da się po prostu poznać. Nie da się ją czytać „tak sobie” (dz.cyt., s. 17).

Inna rzecz, na którą zwraca uwagę T. Zieliński to fakt, że

„autorowie starożytni z istoty swej – przetłumaczyć się nie dadzą, że im głębszą myślą i większym artyzmem – są nacechowani, tym mniej nadają się do tłumaczenia. I oto dlaczego w o wiele mniejszym stopniu, niż w przypadku innych języków, przekład może zastąpić oryginał (dz.cyt., s.19)

Odejście od wykształcenia klasycznego – osłabienie pamięci

Generalnie wykształcenie klasyczne wymaga obciążenia pamięci, a zarazem jej ćwiczenia. W świecie, w którym wszystko można znaleźć w wyszukiwarkach wydaje się to zbędne, ale to kolejne złudzenie.

Solidna wiedza i dobra pamięć, stanowią o intelektualnej potędze człowieka, są też istotne z punktu widzenia cnoty roztropności. Żeby podjąć ważną życiową decyzję czasami warto sprawdzić coś w internecie, ale przede wszystkim trzeba sięgnąć do swojego doświadczenia i wiedzy, a do tego niezbędna jest dobra pamięć.

T. Zieliński zwraca uwagę, że odejście od wykształcenia klasycznego zostało “okupione osłabieniem pamięci ludzkiej” (dz.cyt., s. 20). Kto próbował czytać mowy Demostenesa czy Cycerona ma świadomość, jak ciężko się czyta tych autorów.

“A wtedy słuchał ich prosty rzymski lub ateński obywatel, i są one tym właśnie, czego wówczas potrzebowano — widocznie w istocie głowy były mocniejsze – zauważa z przekąsem autor „Chrześcijaństwa antycznego”(dz.cyt., s. 20).

Dzięki klasycznej edukacji rzeczywiście głowa i pamięć były mocniejsze

Czy znaczy to, że wszyscy mamy uczyć się greki i łaciny?

Autor omawianej książki jest realistą. Wykształcenie klasyczne – tak, ale  dla wybrańców (dz. cyt., s. 30). Jednak nie jest to wybraństwo klasowo-społeczne (np. tylko dla arystokracji), lecz „na podstawie uzdolnienia”. Tego rodzaju nauczanie ma stwarzać arystokrację umysłową (dz.cyt., s.30), powiedzielibyśmy elitę narodu.

Inną przyczyną rezygnacji z nauki literatury antycznej będzie konieczność uczenia się konkretnych profesji, a także różnorodność ludzkich zajęć i „skrępowanie brakiem czasu” (dz.cyt., s.31). Tym bardziej nabiera to znaczenia w czasach współczesnych.

W związku z powyższym T. Zieliński dopuszcza „przekłady i streszczenia” (dz. cyt., s. 31), pomimo że wcześniej wskazywał na braki związane z tego rodzaju kształceniem (można powiedzieć lepszy „rydz, jak nic”).

Tak, ideałem byłoby: kilka lat poznawać języki antyczne i studiować starożytną literaturę, ale jeśli jest to niemożliwe można (a nawet trzeba) poszukiwać zastępników. Warto zatem choćby zwyczajem niektórych instytutów zachodnich prowadzić seminaria omawiające poszczególne zabytki myśli antycznej.

Tak naprawdę wystarczą chęci i trwały zapał. Bowiem owoce klasyczne wykształcenia zbiorą tylko ci „którzy przystąpią do pracy z dobrą wolą” (dz.cyt., s. 32)

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----