Amy Chua, autorka książki zatytułowanej „Bojowa pieśni tygrysicy”, trzyma się niebanalnych zasad wychowawczych: zabrania córkom nocować u koleżanek, oglądać telewizję, grać w gry komputerowe, samemu wybierać kółka zainteresowań, dostawać oceny niższe niż szóstka.
Ponadto nigdy nie chwali je publicznie i zawsze staje po stronie nauczyciela (instruktora).
Takie podejście wywołało oczywiście krytyczny rezonans w liberalnych środowiskach. Jednak z treściami zawartymi w książce trudno polemizować, bo żadne najnowsze badania nie podważą faktów w niej opisanych.
Wspomniana pisarka jest Amerykanką chińskiego pochodzenia, profesorem prawa i matką dwóch córek. Jej wydana kilka lat temu książka została przetłumaczona na wiele języków. W lekkiej formie opowiada o wychowania córek i różnych perturbacjach z tym związanych.
Slow parenting a „chiński” elitaryzm
Omawiana książka jest reakcją na typ rodzicielstwa zwanego slow parenting, czyli takiego, które uprawia apologię „babrania się w kałuży”. Jego zwolennicy twierdzą, że zbyt wysokie wymagania stawiane dziecku niszczą dzieciństwo, a także doprowadzają do wielu stresów. Krytykują dziecięcy wyścigu szczurów, przejawiający się wypełnionym od rana do wieczora grafikiem zajęć. →♦ Amy Chua, Bojowa pieśń tygrysicy, Warszawa 2011
Jest to fragment artykułu, który wszedł do książki: ===> „Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice”.
Na wielodzietnych.org toczy się ciekawa dyskusja na temat książki
http://wielodzietni.org/discussion/28453/bojowa-pie%C5%9Bn-tygrysicy/p1
może się Pan przyłączy?
Zobaczę, czy czas mi pozwoli…
świetna książka, jednak autorka przyznała, że jej metoda wychowawcza nie sprawdziła się w przypadku młodszej z córek… tak więc zaliczyła 50% porażki
Tak, jak wspomniałem w tekście. Zjedzenia jabłka z „drzewa poznania” pseudowolności prowadzi do buntu. Na styku oddziaływania dwóch kultur takie rzeczy się zdarzają.
Myślę, że nie trzeba styku kultur. Wystarczy zepsucie jakie panuje w kulturze w ogóle… Trzeba chronić dzieci, ile się da, ale nie zawsze się udaje – to kwestia bardzo indywidualna. Do metody podanej w książce polecam nabrać krytycznego stosunku. Autorka-mama zasadniczo sama dźwiga ciężar wychowania… Miała ona sporo słabych stron. Niemniej jednak bardzo polecam, szczególnie rodzicom chcącym wychować Tradycyjnie.
Również dostrzegam słabe punkty tej metody, ale generalnie książka ma ożywczy charakter w porównaniu z wieloma współczesnymi pracami na temat wychowania.