.
Gdy dzieci przychodzą na świat, rodzice zaczynają zastanawiać się: jak je wychowywać? Na rynku edukacyjnym mają wiele propozycji. Niestety, większość z nich nawiązuje do skompromitowanych w ostatnich dekadach ideologii, określanych umownie terminem: „bezstresowe wychowanie”.
Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie poszukanie sprawdzonych recept, które zostały przetestowane przez wieki.
Jedną z takich alternatyw jest powrót do tradycyjnej edukacji katolickiej. Nawiązuje ona do uniwersalnych wzorów, mających źródło jeszcze w pismach Arystotelesa, a później św. Tomasza z Akwinu.
Dlaczego w ogóle wychowywać dziecko?
Część współczesnych ideologów pedagogicznych wychodzi z założenia, że dziecka właściwie nie trzeba wychowywać, a jeśli już, to w bardzo ograniczonym zakresie. Akcentują jego swobodę i wolność. Dzieci same mają odnaleźć „swoją prawdę” i ponoć nie należy im w tym przeszkadzać.
Wychowawcza ingerencja, wymagania, mają prowadzić do różnego rodzaju stresów, kompleksów, nerwic. Dlatego, wedle tych koncepcji, trzeba ograniczyć ingerencję rodzicielską do minimum.
W przeciwieństwie do tego tradycyjnie katolickie podejście bierze pod uwagę fakt, że ludzka natura poprzez grzech pierworodny uległa zepsuciu i musi zostać – trzymając się technicznej terminologii – naprawiona.
Czy dziecko jest w stanie samo odnaleźć: prawdę, dobro i piękno? Trudno uwierzyć, by to było możliwe. Bez pomocy rodziców się nie obędzie.
Ale i ta pomoc nie musi być wystarczająca. W proces naprawiania powinien zostać włączony również Jezusa Chrystus, który przez śmierć na Krzyżu, sprawił, że człowiek odzyskał możliwość pojednania się ze swym Stwórcą.
Dwa wymiary wychowywania
W związku z powyższym musimy pamiętać o dwóch wymiarach wychowania:
Pierwszy – naturalny, gdy rodzice kształtują charakter dziecka w ramach doczesnych środków i możliwości, drugi – nadprzyrodzony, gdy dziecko wchodzi w bliską relację z Panem Bogiem i otrzymuje łaskę uświęcającą, która przemienia jego życie.
Niestety, rodzice mają tendencję do skupiania się na wymiarze doczesnym, co do pewnego stopnia jest uzasadnione (bo działają głównie przez naturę). Jednak nie powinni zapominać o tym, co nadprzyrodzone, gdyż
głównym celem ziemskiej edukacji (w głębszym znaczeniu) nie jest zdobycie popłatnego zawodu, ale … wieczne szczęście w Niebie.
Nie twierdzę, że dążenie do wykształcenia dziecka na: prawnika, lekarza itp., to coś złego. Twierdzę jednakże, że osiągając cele ziemskie rodzice powinni mieć przed oczami to, co najważniejsze.
Cnoty a wychowanie
Jednym z charakterystycznych elementów współczesnej edukacji jest porzucenie nauki o cnotach. Klasyczna edukacja skupiała się na formowaniu cnót. Innymi słowy – naprawianie skażonej złem natury sprowadzało się głównie do kształtowania określonych sprawności moralnych.
Niestety, cnota, o ile bywa dzisiaj przywoływana, to z ironicznym uśmieszkiem i komentarzem. Całkowicie bez zrozumienia czym jest w istocie.
W wielkim skrócie można powiedzieć, że jest rodzajem sprawności, udysponowującej (przysposabiającej) człowieka do czynienia dobra. Dzięki niej mamy siłę i możliwości, aby realizować dobro w konkretnym wymiarze naszej egzystencji.
Bez cnót nasza dusza jest jakby zachwaszczona, niczym zaniedbany od lat ogród. Poprzez formowanie kolejnych cnót pielęgnujemy ten ogród, który w końcu zakwita w całej pełni.
Cnoty możemy podzielić na: nadprzyrodzone (wlane) i naturalne.
Pierwsze związane są z otwarciem na łaskę Bożą – Pan Bóg obdarza nas wtedy konkretną sprawnością. W przypadku cnót naturalnych wypracowujemy je w czasie dorastania (i w dorosłym życiu również).
O. Jacek Woroniecki zwraca uwagę na konieczność współpracy czy też przenikania się tych dwóch wymiarów (nadprzyrodzonego i naturalnego) funkcjonowania sprawności moralnych.
Co konkretnie usprawniają cnoty?
Wszystko, co wiąże się z życiem moralnym. Jest ich pewnie kilkadziesiąt. Główne zwane są kardynalnymi, ale wokół nich skupione są także cnoty pomniejsze, pokrewne.
Ważne! – odpowiadają im wady, jako ich przeciwieństwa.
Przyjrzyjmy się cnotom głównym (kardynalnym):
Roztropność – dzięki niej dziecko potrafi podjąć właściwe decyzje w wymiarze praktycznym. W życiu dorosłym przełoży się to na decyzje, mające wpływ na życie: wybór odpowiednich studiów, żony/męża.
Zwracam uwagę, że nie chodzi tu o czytelne wybory między dobrem a złem. One oczywiście mogą przełożyć się na sferę moralną, ale w tym przypadku chodzi o pewną życiową racjonalność, zapobiegliwość i zaradność.
Sprawiedliwość – usprawnia wolę, tak by trzymała się dobra i prawa. Wola pomaga trwać przy tym, co dziecku wskazuje sumienie.
Umiarkowanie i męstwo „miarkują” z kolei popędy niższe. Sprawiają, że dziecko szuka złotego środka w dążeniu do przyjemności (np. związanych z odżywianiem). Dzięki męstwu zaś nie boi się ciemności itp.
Cnotom kardynalnym towarzyszą cnoty pokrewne: posłuszeństwo, wdzięczność, cierpliwość, wytrwałość, łagodność, czystość itp.
Od czego zacząć?
Może ktoś powiedzieć: „skoro jest tyle cnót, to trzeba poświęcić mnóstwo czasu na ich formowanie”. To prawda. Właściwie musimy nad ich doskonaleniem pracować do końca naszych dni.
Jednakże istnieje pewna prawidłowość: uformowanie trzech czy czterech cnót, szczególnie istotnych z naszego punktu widzenia (a właściwie usunięcie odpowiadających im wad), sprawia, że w zachowaniu dziecka nastąpi wyraźna poprawa. Bo to właśnie te wady najbardziej rozbijają życie duchowe i prowadzą do nagannych zachowań.
Ale jest jeszcze inna przyczyna tak znaczącej poprawy. Otóż, poszczególne cnoty wzajemnie się uzupełniają i formują.
Jeśli zatem ukształtujemy 2-4 najważniejsze, jednocześnie wzmocnimy kilkanaście innych.
Na początku zacznijmy od jednej, najważniejszej. Po kilku tygodniach zobaczymy istotną poprawę.
Wybrałem dwie szczególnie ważne sprawności dla dzieci w wieku 6-12 lat i opracowałem precyzyjny plan ich formowania. Kliknij w banner, aby dowiedzieć się więcej.
Podsumujmy:
- Błędne jest przekonanie, że dziecko potrafi samo-się-wychować, bez ingerencji rodziców, bez wymagań i wysiłku. Wszystko co przynosi dobre owoce wiąże się z trudem.
- Działania wychowawcze wymagają pewnej współpracy między tym co ogólnie nazywamy duchowością, sferą nadprzyrodzoną, a działaniami podejmowanymi w oparciu o środki doczesne, naturalne.
Powróćmy zatem do wychowania cnót, które służą nie tylko życiu religijnemu, ale są istotnym elementem także wychowania „świeckiego”.
Bardzo fajny artykuł 🙂 Jestem pod wrażeniem.
Bardzo dziękuję Panu! Ciągle w moim mniemaniu, są ludzie, którzy nie rozumieją(chcą lub nie chcą), blokują i dociskają do ściany „poprawniości światowej”- nie wyróżniać się? PAnie Darku, taka myśl mi przyszła kiedy ten tekst czytałem- może powinni zaprosić Pana do Ministerstwa Szoklnictwa i Edukacji…..wkońcu chcą lepszej Polski. A jaką mamy młdzież taki będzie potem kraj. Nawiązując do tematu, w moim otoczeniu często się spotykam z WIELKĄ niechęcią do wymagania od siebie i swoistego trudu. Często zauważam, iż zwłaszcza młodsi, ulegają klątwie współczesnego świata?- lekkości, miękości, przyjemność (doznania)i bez odpowiedzialności, -takiego trybu życia. Z czasem są to żywe monstra…. Utrzymać sens w praktykowaniu cnót, z łaską Jezusa Chrystusa , wydaje mi się że to wielkim priorytetem. Jednak co z tego że nauczyciel-wychowawca podleje, jak dziecko przychodzi do domu-a tam prosze mi wybaczyć.olewka. Jednak wierzę mocno w to że trud, cierpienie wydaję owoce, i nie na chwilkę ale na długie lata….. Potrzeba zorganizowanych środowisk. Serdecznie pozdrawiam
To o czym Pan pisze to raczej zjawisko ogólnopolskie. Trzeba się po prostu przyzwyczaić, że świat woli „lekkość itp”, zamiast wymaganie od siebie.
Zgadza się, że konieczne jest organizowanie środowisk. Wydaje się, że coś takiego tworzy się między innymi wokół tej strony www.