.
Z „Pamiętnika podlaskiego szlachcica” Juliana Borzyma możemy dowiedzieć się jak przebiegał proces edukacji średniozamożnej podlaskiej szlachty w połowie XIX wieku.
Z pewnością mamy do czynienia ze spojrzeniem subiektywnym, które nie zawsze upoważnia do historycznych uogólnień. Ale jednocześnie poznajemy specyfikę edukacji w określonym środowisku, czasie i regionie, której nie uwzględniają podręczniki historii.
Julian Borzym przyszedł na świat w 1840 roku. Wcześnie zmarła mu matka. Wychowywany był wraz z braćmi przez ojca i babkę. Dorastał w małej wiosce Wieżbowizna (gmina Nowe Piekuty).
„Podstawówka”
Edukację rozpoczął w miejscowości Wysokie Mazowieckie w wieku 10 lat (w roku 1850). Szkoła była rodzajem szkoły elementarnej, wstępnej, trzyklasowej.
W klasie pierwszej uczono czytania i pisania (po polsku), oraz rachowania. Druga klasa przygotowywała do gimnazjum, a trzecia dawała trochę więcej wiedzy tym, którzy nie zamierzali kształcić się dalej. Nauczano w niej też łaciny, przygotowując w ten sposób ewentualnych, przyszłych seminarzystów.
Ciekawostką jest, że szkoła była koedukacyjna. Dziewczęta siedziały w jednej z wydzielonych ławek. Potwierdza to różne informacje historyczne, że wspólna edukacja dziewcząt i chłopców miała miejsce już znacznie wcześniej, niż na ogół się uważa (wiek XX). Ale zwracam uwagę, że dotyczy to szkoły elementarnej. Chodziło tu raczej o kwestie materialne. Trudno było w małych miejscowościach budować osobne placówki dla dziewcząt i chłopców.
Gimnazjum w Drohiczynie
Następnie nasz bohater trafił do gimnazjum w Drohiczynie nad Bugiem. Akurat to gimnazjum było rosyjskojęzyczne w przeciwieństwie do gimnazjum łomżyńskiego. Początkowo ojciec Juliana uznał, że gimnazjum rosyjskie da synowi większą perspektywę. Po pewnym czasie zmienił decyzję i przeniósł chłopca do Łomży. Ale zatrzymajmy się przez chwilę na gimnazjum drohiczyńskim.
Liczyło pięć klas i było przeznaczone dla dzieci szlacheckich. Wykładano tam po rosyjsku z wyjątkiem religii, którą nauczano w języku polskim.
Na stancjach prowadzonych przez osoby prywatne mieszkał tzw. korepetytor (zazwyczaj starszy uczeń), mając za zadanie pomagać młodszym w nauce. Były to takie małe internaty/bursy prowadzone przez osoby prywatne. Co ciekawe, na stancjach kazano mówić po rosyjsku, ale nie zawsze tego przestrzegano.
Brak drożności
Po trzech latach nauki w Drohiczynie ojciec przeniósł Juliana do polskiego gimnazjum w Łomży. Jednak z uwagi na braki w języku polskim przyjęto go do drugiej klasy. Stracił dwa lata. Podobna sytuacja wystąpiła, gdy po jakimś czasie trafił do gimnazjum realnego w Warszawie. Tam z powodu małej wiedzy z zakresu zoologii przyjęto go do klasy czwartej, a nie piątej.
Generalnie ówczesny system szkolny nie był drożny. Odnosi się wrażenie, że poszczególne gimnazja nauczały takich przedmiotów, do których akurat mieli nauczycieli.
W gimnazjum łomżyńskim wykładano następujące przedmioty: przyroda, język polski, język rosyjski, matematyka, geografia, historia, rysunki i kaligrafia, śpiew, język łaciński.
Zwyczaje szkolne
Przyjżyjmy się życiu szkolnemu. Lekcje odbywały się w dwóch sesjach od 8 do 12 i później od 14 do 16. W środę nie było sesji zajęć popołudniowych i był to czas przeznaczony na tzw. „rekreację”.
Co godzinę do klasy przychodził inny nauczyciel i wykładał swój przedmiot. Uczniowie byli usadzeni w kolejności odpowiadającej ich wynikom nauczania. W sali było zazwyczaj dwa rzędy ławek. W rzędzie prawym, po prawej stronie, siedział najlepszy uczeń, a w rzędzie po lewej stronie nauczyciela, na samym końcu, uczeń najsłabszy.
Co miesiąc, inspektor szkolny (odpowiednik dyrektora) przesadzał uczniów, biorąc pod uwagę ich postępy. Niewątpliwie miało to mobilizować uczniów do zdrowej rywalizacji, ale mam wątpliwości, czy tzw. współczesna psychologia zaakceptowałaby takie rozwiązanie.
Zachowanie
„Wychowanie mnie nie było zbyt pieszczotliwe i delikatne. Hartowano nas zimą i przyzwyczajano do pokarmów prostych, ale zdrowych” – pisze Julian Borzym. Jednak nie był on wcale idealnym chłopcem. Wcześnie zmarła mu matka i być może z tego powodu miał pewne braki w ogólnej kindersztubie.
Ojciec zajmował się gospodarką i nie poświęcał specjalnej uwagi wychowaniu synów, choć nie można powiedzieć, że lekceważył tę sprawę. Nie sprowadzał jednak na przykład francuskich guwernantek, jak to było w zwyczaju bogatszej szlachty.
Chłopiec przejmował pewne zwyczaje rozpowszechnione w środowisku, w którym dorastał. W wieku 14 lat, powracając z gimnazjum drohiczyńskiego do domu na piechotę, wstąpił do przydrożnej karczmy. Był obolały i zmęczony. Napił się wódki, która – jak twierdził – stłumiła ból i zmęczenie.
Innym razem w szkole łomżyńskiej (miał 16 lat) zarządzono 4-dniową przerwę na zapusty. Do domu nie opłacało się wracać, zatem na stancji wraz z kolegami zorganizował taką „imprezę”, że nie mógł długo wyjść spod stołu.
Pomimo tych przygód Julian był dobrym uczniem. W szkole łomżyńskiej bardzo szybko awansował w hierarchii klasy i zajął pierwsze miejsce w ławce po prawej stronie nauczyciela.
Co więcej, jego kształcenie nie kosztowało ojca zbyt dużo, bo w zasadzie utrzymywał się z korepetycji, nauczając młodsze roczniki uczniów.
Julian Borzym a edukacja klasyczna
Jak przykład Juliana Borzyma odnieść do tego co hasłowo nazywam edukacją klasyczną? Opisując na tej stronie www różne aspekty edukacji klasycznej mam na myśli pewien ideał, który w dawnych epokach niekoniecznie był zawsze i wszędzie z równą determinacją realizowany.
Prawda jest taka, że ścisłe trzymanie się reguł edukacji klasycznej było zazwyczaj domeną najbardziej świadomych, z reguły arystokratycznych elit, a i to nie wszystkich. Nie każdemu również udawało się, mając nawet taką świadomość, odpowiednio wychowywać dzieci. Wychowanie bowiem w dużej mierze jest sztuką i czasami sama wiedza nie wystarczy, potrzebne są jeszcze umiejętności i czas by wcielić je w życie.
Niemniej nie można powiedzieć, że ideały klasycznej edukacji były obce rodzinie Borzymów. Przykładowo, Autor pamiętników wspominał, że jego wychowanie nie było „delikatne”, ale starano się go hartować, czyli formowano takie cnoty jak: wytrzymałość i pośrednio męstwo. W domu istniała hierarchia, której przestrzegano (posłuszeństwo). W szkołach zaś poznawał łacinę.
Julian Borzym, „Pamiętnik podlaskiego szlachcica”, Łomża 2009