.
Hojność jest cnotą porządkującą nasze zachowania w kontekście przywiązania do dóbr materialnych. Spokrewniona jest ze sprawiedliwością.
Przeciwstawiają się jej pewne wady. W przypadku nieracjonalnego wydawania pieniędzy ujawnia się rozrzutność. Gdy zaś niechętnie sięgamy do portfela, choć jest to konieczne, wtedy mamy do czynienia ze skąpstwem (często udającym oszczędność).
Rozrzutność i skąpstwo są zaś zewnętrznymi przejawami („córkami”) jeszcze jednej wady – chciwości.
Zanim przejdziemy dalej musimy uświadomić sobie pewien ważny fakt. Między cnotami występują powiązania, dzięki którym oddziaływują na siebie i wzmacniają się wzajemnie. W efekcie solidne uformowanie tylko jednej cnoty pomaga budować pozostałe, jednocześnie blokując powstawanie wielu wad.
Przyjrzyjmy się teraz, jak to funkcjonuje w praktyce na przykładzie hojności. Co uzyskujemy dodatkowo, formując tę sprawność moralną?
1. Usuwamy jedną z przyczyn gniewu
Gniew może mieć różne przyczyny. Jedną z nich jest obawa, że zabraknie nam środków do życia. Dlatego w pogoni za nimi przepracowujemy się, przemęczamy, żyjemy w ciągłym stresie i w efekcie byle błahostka doprowadza nas do wybuchu nerwowego. Wypracowanie hojności, a wraz z nią pewnego dystansu do pieniędzy, eliminuje przyczynę gniewu (w tym konkretnym przypadku).
2. Osłabiamy wadę obżarstwa
W zasadzie to okiełznanie obżarstwa sprzyja hojności. Aby jeść potrzebne są pieniądze, stąd bierze się skąpstwo lub rozrzutność (w zależności od sytuacji). Pozbycie się obżarstwa automatycznie sprzyja wyciszeniu wymienionych wad. Nas jednak interesuje, czy to działa w drugą stronę, tzn. czy także ukształtowanie hojności ma wpływ na „wygaszenie” obżarstwa?
W tym przypadku również można mówić o takim związku. Jeśli bowiem ktoś posiada cnotę hojności, to niewątpliwie musi to wpłynąć na wzmocnienie umiarkowania w jedzeniu i piciu oraz wyeliminowanie towarzyszących mu wad. Różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku (opanowanie obżarstwa) dzieje się to dzięki okiełznaniu niskiego popędu, co znacząco ogranicza pokusę i nie przeszkadza w rozwijaniu się hojności, w drugim – poprzez świadomą decyzję (ograniczenie zakupów kulinarnych) wpływamy na zmianę zachowań związanych z jedzeniem.
3. Pozbywamy się lenistwa
Lenistwo zmieszane z rozrzutnością i chciwością może być przyczyną przestępstw, np. kradzieży. Przecież „chciwy leń” skądś musi brać pieniądze! Chodzi oczywiście o tendencję, nie regułę. Teoretycznie bowiem można być hojnym i leniwym zarazem (np. leniwy, ale hojny bogacz, który wzbogacił się poprzez spadek).
W większości przypadków posiadanie majątku uwarunkowane jest jednak pomysłowością i pracowitością. Bez pracowitości w zasadzie nie ma pieniędzy, a co za tym idzie nie ma czym się dzielić. Z katolickiego punktu widzenia pracujemy dla innych (głównie dla bliskich), a nie dla zaspokajania własnych zachcianek (oczywiście nie zamierzam tu popadać w skrajność, ale chodzi mi o ukazanie głównego celu cnoty pracowitości).
Można powiedzieć, że nie pracując, będąc zdominowani przez lenistwo, nie mamy czym się dzielić i tym samym trudno nam realizować miłość bliźniego. Z tej właśnie przyczyny, dążąc do wypracowania cnoty hojności, musimy niejako po drodze pozbyć się lenistwa. (Jak to zrobić opisuję w mojej książce: ⏩„Decyduj i walcz. Podstawy formowania charakteru”.)
4. Ćwiczymy pokorę
Opisywana w tym artykule cnota zmierza, jak wspomniałem wyżej, do dzielenia się z bliźnimi. Dzielenie zawsze jest trudne, wymaga przezwyciężenia własnego ego. W tym sensie rozstawanie się z rzeczami materialnymi musi niewątpliwie sprzyjać ćwiczeniu pokory.
5. Wzmacnimy roztropność
Brak roztropności sprawia, że hojność łatwo przeradza się w rozrzutność, a spokrewniona z nią oszczędność – w skąpstwo. Związek jest tu wzajemny. Dzięki hojności nie spaczamy naszych decyzji, kierując się np. skąpstwem. Tym samym umacniamy roztropność, a nasze wybory nie są determinowany przez wadę.
6. Eliminujemy tchórzostwo w relacjach społecznych
Będąc hojnymi niewątpliwie umacniamy naszą odwagę cywilną. Bo, jeśli nie przywiązujemy się zbytnio do rzeczach materialnych, to nie zwracamy uwagi na opinię otoczenia, nawet, gdy nasze decyzje mogą pociągać utratą korzyści finansowych. Zatem: jeśli skąpstwa nie ma, znika też tchórzostwo, przynajmniej w tym kontekście.
Na tych kilku przykładach widzimy, jak ukształtowanie hojności niemal automatycznie pomaga uformować inne cnoty i zablokować powstawanie pewnych wady. Podobne zjawisko występuje w przypadku pozostałych sprawności moralnych. Dzięki temu już uformowanie kilku z nich może znacząco przyczynić się do ukształtowania charakteru.
(Ikona wpisu na stronie głównej fot. – autora)
Jeszcze do Pani Joanny. Myslalam nad kwestia dziesięciny i juz zaczelam sie przychylac do stwierdzenia, ze moze faktycznie jest tak jak Pani pisala, ale..powiem szczerze – odpowiedz mozna by rzec przyszla prosto z nieba: Otóz grupa znajomych wpadla przed swietami na pomysl, aby znajomej rodzinie w ktorej na swiat mialo przyjsc 5 dziecko (a tylko ojciec pracuje i kokosów nie ma) sprezentowac pralko-suszarke. Razem z mezem tez sie dolozylismy. Potem przyszedl od tej rodziny mail z podziekowaniem i pieknym swiadectwem. Otoz jak sie okazalo, w wakacje ojciec rodziny ofiarowal Bogu calą rodzine, wszystkie kwestie, takze zabezpieczenia bytu i przy okazji tez powzial postanowenie oddawania dziesięciny. Od tego momentu wszystko szlo duzo sprawniej – kiedy konczyly im sie pieniadze zawsze pojawial sie ktos kto ze swojej dziesieciny dzielil sie z nimi. Ta pralka byla jakby wisienka na torcie tych wszystkich Bozych prezentów. NAwet o to zadbal nasz Pan – zeby w malym mieszkanku ulatwic im robienie prania i suszenia i prasowania. I chyba o to chodzilo Jezusowi kiedy mowil ze powinnismy byc jak dzieci – tylko dziecko potrafi tak ufnie skoczyc z wersalki wprost na rece taty, nie bojac sie ze ten je upusci. tak..
Większa jest radość dawania, im mniejsze przywiązanie do siebie. Niech Pan Bóg Wam stkroć wynagrodzi. Kto skąpo daje, ten też tak nazbiera. Nie chodzi o ilość, ale potrzebę serca tj. wdzięczność. Choć rękę wyciągam z darem, to serce boli, takiej natury jesteśmy, i to trzeba przełamać.
No bez jaj, ciężko pracuję na swój status materialny, inwestuję w naukę, w szkolenia, w specjalizację zawodową to i szanuję swoje pieniądze, odkładam dla rodziny i nie zamierzam bawić się w rozdawnictwo. Od tego są instytucje charytatywne w tym Caritas utrzymywana także z moich ofiar. Ludzie nauczyli się postaw roszczeniowych a kto ma trochę więcej jest od razu skąpy, pewnie doszedł do pieniędzy oszustwem albo koneksjami. Bieda, poza wypadkami losowymi jest konsekwencją lenistwa i niezaradności a zarazem ziemską karą za brak pracowitości i życiowego ogarnięcia. Kto pracuje, rzetelnie uczy się i wykorzystuje swoje talenty na 100% temu Pan Bóg błogosławi i w dobrach materialnych i dobrze mu się powodzi na ziemi. Moją hojnością jest dawanie z siebie wszystkiego w pracy a nie rozdawanie majątku.
Hojność to dyspozycja, gotowość do dzielenia się z innymi, a także (w szerszym znaczeniu) nie przywiązywania się do rzeczy materialnych. Rozrzutność zaś to nieracjonalne wydawanie swoich pieniędzy. Tak, jak napisałem w tekście – chrześcijańska miłość bliźniego wymaga byśmy dzielili się przede wszystkim z bliskimi (mam tu na myśli dzieci i najbliższą rodzinę) i w tym znaczeniu jest między nami zgoda.
Kwestia czy naszymi pieniędzmi mamy dzielić się z obcymi, którzy tego wymagają, to już sprawa, że się tak wyrażę, „wyższej roztropności”. Bo rzeczywiście – płacimy podatki i to państwo ma zająć się potrzebującymi, ale z drugiej strony, jak to państwo jest takie niewydolne, a my mamy możliwości…. Naprawdę trudna sprawa.
Może inaczej (odnośnie ostatniego zdania mojego komentarza)- sprawa prosta, o ile mamy możliwości. Trudna – jeśli możliwości wielkich nie mamy, bo choć w porządku naturalnym mamy pomagać w pierwszej kolejności rodzinie, to nie da się wykluczyć sytuacji, gdy nasza pomoc, pomimo formalnej pomocy państwa, będzie wskazana i trzeba będzie z czegoś zrezygnować.
Piotr też nie miał srebra, ani złota, miał za to „do dyspozycji” potężne Imię Pana. Dzięki temu jego „hojność” przewyższała wyobraźnię. Może więc nie tyle potrzeba otwarcia portfela, bez względu na to czy pękaty, czy świeci pustką, co otwarcia serca?
Gdybyśmy to my a nie państwo zajmowali się łożeniem na biednych to pieniądze trafiałyby w odpowiedni sposób i do odpowiednich osób. To też wpływało by pozytywnie na tych, którzy biorą. Biblia nie uczy nas rozliczania innych z dawania ale ćwiczenia własnego charakteru w ten sposób abyśmy nie popadli w niewolę posiadania. Poza tym chciałabym zwrócić uwagę, że każdy z nas dostał inna miarę talentów i skarbów na start i to nas zobowiązuje do wdzięczności a nie do wywyższania się jak ja coś potrafię. Nie każdy miał to szczęście… Więc dziękujmy Bogu też w ten sposób, że będziemy wspierać tych, którzy słabiej sobie radzą.
NAjwazniejsi sa , a jakze nasi najblizsi. Tyle, ze nie zyjemy sami na swiecie z naszymi najblizszymi. Głeboka miłość w rodzinie predzej czy pozniej przejawia sie w rozdawaniu jej na zewnatrz, takze w wymiarze materialnym. Jesli skupiamy sie wylacznie na swojej rodzinie, to nikomu nie wyjdzie to na dobre. Zreszta niemozliwym jest byc szczodrym i dobrym dla swojej zony, dzieci, a na innych patrzec z góry i odpychac. Oznacza to, ze gdzies tu jest jakis falsz.. Po prostu 2+2 zawsze równa sie 4. W chrzescijanstwie istnieje pojecie tzw dziesięciny, czyli dzielenie sie z innymi dziesiąta czescia mojego DOCHODU. Cwiczymy wtedty cnote hojnosci i nieprzywiazywania sie do dobr materialnych. Bog blogoslawi tym ktorzy zyja Jego ewangelia i sa otwarci na innych, a nie tym którzy gromadza skarby tu na ziemi i tylko dla siebie.
Zamiast zastanawiać się nad tym, ile wyniesie dziesięcina od dochodu (Na jakiej podstawie to robić? Obliczać dochód miesięcznie?) lepiej oprzeć się na takim wskazaniu „obowiązek […] wsparcia odnosi się do nadwyżki mienia, która pozostaje nam po pokryciu wydatków na własne (wzgl. rodziny) utrzymanie według wymagań naszego stanu. Wysokości tej kwoty oznaczyć się nie da. Trzeba ją pozostawić uczciwemu i serdecznemu uznaniu każdego.” /ks. Winkowski, Zarys etyki i ascetyki katolickiej, Kraków 1947/ W kwotę na pokrycie koniecznych wydatków wliczają się także pewne oszczędności. Po tych wszystkich wyliczeniach wychodzi, że Polakowi z kredytem, dwójką dzieci i samochodem, który odkłada na przyszłość, edukację dzieci itp. zostaje przy dobrych wiatrach 20 zł miesięcznie, które może przeznaczyć na jałmużnę…
Hm..ciekawe. Jak to sie ma do „wdowiego grosza” z ewangelicznej, CHrystusowej przypowieści? Samo okreslenie „ofiara”(bo tak nazywamy różnego rodzaju składki) oznacza, że z czegoś powinniśmy zrezygnować, a nie dawac to z czego nam zbywa..Osobiscie przychlam się do poglądu, że Bóg jest właścicielem naszych pieniędzy, a my tylko zarządcami. Jeśli ufamy Bogu, to nie będzie dla nas strasznym oddawać nawet dosłowną dziesięcinę. Bóg błogosławi tym którzy zawierzają Mu całe życie, włącznie z finansami.
„Jak to sie ma do „wdowiego grosza” z ewangelicznej, CHrystusowej przypowieści? Samo okreslenie „ofiara”(bo tak nazywamy różnego rodzaju składki) oznacza, że z czegoś powinniśmy zrezygnować, a nie dawac to z czego nam zbywa..”
Dyskutuje Pani z duchownym, który napisał książkę o etyce i ascetyce katolickiej. Katolicyzm zawsze kieruje się roztropnością i mądrością. Tylko w sektach uprawia się szantaż moralny i nakłania rodziny złotymi myślami w stylu „Jeśli ufamy Bogu, to nie będzie dla nas strasznym oddawać nawet dosłowną dziesięcinę. Bóg błogosławi tym którzy zawierzają Mu całe życie, włącznie z finansami.” do oddawania znacznych sum na cele religijne. Prezentuje Pani niebezpieczne myślenie, które przy braku roztropności może zaowocować tym, że ktoś, kogo obowiązkiem jest zapewniać byt rodzinie będzie np. ścibił na konieczne wydatki na jedzenie, ubranie i edukację, czy choćby konieczną rozrywkę, bo „powinniśmy z czegoś zrezygnować” oraz pozbawi się całkowicie oszczędności, bo „Bóg błogosławi itd.”. Znam takie przypadki.
i to ma być cnota hojności? jeśli najpierw myślimy o sobie to nigdy nie będziemy nasyceni… biedni często potrafią dać więcej i prosto z serca o ile i ich nie opanowała chciwość albo bożek mamon, bądźmy bliźnimi … kiedy dzielimy się z innymi sprawdzamy też swoją miłość…
Czysto protestanckie myślenie, Bóg błogosławi bogatym i zaradnym – kalwinizm.