.
Wielkoduszność jest jedną z najtrudniejszych cnót. Właściwą wielkim przywódcom i wizjonerom. Jej celem jest „wielkie dzieło”.
Małoduszny szuka dla siebie małych zadań, żeby sobie „odhaczyć” ich realizację i uspokoić sumienie, że coś robi. Wielkodusznemu nie zależy na „odhaczaniu”, lecz poszukuje wielkich wyzwań, aby uczynić wiele dobra dla innych.
Omawiana cnota może mylić się z pychą. Wielkoduszny jest bowiem uparty w dążeniu do celu i lekceważy pozornie racjonalne opinie innych.
Rzeczywiście – można tu przesadzić, popaść w niezdrową ambicję. Jednakże jest pewna norma postępowania, której trzymając się, uchronimy się przed pychę.
W poszukiwaniu dobrej miary
Dzieło, do którego realizacji zmierza wielkoduszny, ma pewien rys skrajności, przesady, „nieracjonalności”. Cnota charakteryzuje się zaś umiarem, poszukiwaniem „złotego środka”, i dlatego taka osoba ściąga na siebie oskarżenia o pychę. Nie powstrzymują go „racjonalne” rady przyjaciół: „To niemożliwe, na co ty się porywasz?!”.
Czy takie stawianie sobie skrajnych zadań musi być motywowane pychą? Nie. Pod warunkiem, że dążenie do realizacji obranego celu wypływa z racjonalnego odczytania woli Bożej i własnych możliwości. Oskarżenie o pychę może być tylko sprawą subiektywnej oceny obserwatorów i wynikać z błędnej interpretacji sytuacji. To nieporozumienie jest skutkiem faktu, że wielkoduszny ma „bystrzejszy wzrok” i dalej widzi, niż ogół.
Jego wizjonerstwo pozwala mu dostrzec rzeczy niedostrzegalne dla większości. Dzięki temu, pomimo pozorów nieracjonalności, w sposób racjonalny odczytuje swoją misję i to go odróżnia od pyszałka. Jest umiarkowany, bo robi dokładnie to, co powinien robić w danej sytuacji: ani więcej, ani mniej
Nie przekracza miary wyznaczonej mu przez Boga. Powiedzmy więcej – gdyby nie osiągnął tej miary popadłby w małoduszność, bo małoduszność kamufluje się pod postacią fałszywej pokory, lenistwa lub braku wiary we własne siły.
Jest ryzyko…
Oczywiście materia jest delikatna. Nie ma co ukrywać, że podejmowanie niektórych wyzwań może okazać się ryzykowne, i to na dwa sposoby. Po pierwsze: dana osoba może błędnie odczytać wolę Bożą. Ostatecznie chyba dopiero po owocach poznamy czy decyzja była słuszna.
Po drugie: racjonalne postępowanie nie musi być pozbawione ryzyka, jako takiego. „Wielkoduszny … naraża się na niebezpieczeństwa, na które warto się narażać” – pisze św. Tomasz. Z ludzkiego punktu widzenia pewne działania mogą wydawać się wręcz szalone, ale tutaj włącza się coś w rodzaju „wyższej roztropności”, która bierze pod uwagę racje nadprzyrodzone. Z kolei „mała roztropność” unika sytuacji, które mogą przynieść straty z ziemskiego punktu widzenia.
Łatwo zauważyć, że nie jest to cnota właściwa dla każdego. Nie każdy jest wielkim wizjonerem, nie każdy ma charyzmę przywódcy, prowadzącego grupę ludzi do celu. Choć, z drugiej strony, każdy jest nim na swoją miarę. Każdy bowiem ma zadanie, które powinien urzeczywistnić, nie cofając się przed jego wykonaniem.
Foto: morguFile