.

Pod artykułem “Kodeks etyki nauczycieli”, opublikowanym na tym blogu, wywiązała się ciekawa dyskusja. Pojawiło się w niej kilka wątków. W niniejszym wpisie chciałbym odnieść się do dwóch kwestii tam podjętych. Pierwsza – wiąże się z twierdzeniem (zresztą moim), iż „pedagogika wolności” prowadzi do zniewolenia.

 Druga – dotyczy zarzutu postawionego przez komentatorów, a mianowicie, że pedagogika klasyczna przyczyniła się do… wybuchu dwóch ostatnich wojen światowych.

 Wolność zniewalająca

 W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że wychowanie w wolności prowadzi do ukształtowania człowieka otwartego na innych, tolerancyjnego itp. To, że takie przekonanie udało się dosyć powszechnie wmówić rodzicom, uważam za największy „sukces marketingowy” przedstawicieli szeroko pojętej postmodernistycznej pedagogiki.

 Młody człowiek, którego „natura” musi być dopiero „uprawiona” – poprzez uformowanie poszczególnych sprawności i cnót – nie może być „wolny”, w takim sensie, jak dorosły. Owszem, można – a nawet trzeba – z nim dyskutować, przekonywać, ale nie należy stawiać sprawy na zasadzie: „jesteś wolny, rób co chcesz”.

 Człowiek, żeby osiągnąć prawdziwą wolność musi ukształtować w sobie charakter, czyli zespół cnót, które go usprawnią do życia, stworzą jego drugą, uszlachetnioną naturę; sprawią, że jego wolność stanie się autentyczna.

 Postępowa pedagogika mówiąc o “wolności w wychowaniu”, tak naprawdę wiedzie człowieka ku zniewoleniu. Jeśli bowiem popędy czy umysł nie zostaną odpowiednio wcześniej opanowane i usprawnione, to trudno mówić o jakimkolwiek wyzwoleniu. Wypada raczej mówić o wdrażaniu do samowoli.

 Przykład z leniem

 Oto mamy dziecko leniwe. Jak postąpi z nim nowoczesny pedagog? Najprawdopodobniej “uszanuje jego wolność” i niechęć do sprzątania pokoju czy wynoszenia śmieci. Dzięki temu “nauczy” dziecko otwartości i akceptacji odmiennego sposobu myślenia. No może – w wersji soft – popróbuje jakiegoś dialogu, ale i tak, co chwilę będzie powtarzał, że: “szanuje odmienne zdanie dziecka”.

 W efekcie takiej pedagogiki młody człowiek utwierdza się w lenistwie, zamiast z nim walczyć. Gdy dodatkowo dołączą inne wady, uformuje się osobnik szarpany zachciankami i uzależniony od własnych słabościach. Jego życie ukierunkowane będzie na własne „ja”. Owszem, może on i toleruje innych, jest na nich otwarty, ale tylko do momentu, gdy nie wejdą mu w drogę.

 Podporządkowanie własnym słabościom i wadom, które jest konsekwencją braku wymagań wychowawczych, przyczynia się do rozwoju postaw egoistycznych. Taki człowiek nie jest w stanie poświęcić się dla innych, zrezygnować ze swojego zdania itp. Nie ma bowiem sił duchowych, by na przykład przezwyciężyć własne ułomności w imię dobra swych bliźnich.

 A teraz inny przypadek. Jak w podobnej sytuacji z leniwym dzieckiem postąpi tradycyjny wychowawca? Przede wszystkim będzie starał się pomóc mu w przezwyciężeniu lenistwa; będzie go motywował pozytywnie i negatywnie (nie wyłączając kar). Kwestia skuteczności tych działań jest oczywiście otwarta i zależna od wielu czynników. Niemniej, wychowując dziecko kształtujemy charakter i uwalniamy od wad, wiodąc je ku autentycznej wolności. Tak wychowywany – już dorosły człowiek – będzie miał siłę powiedzieć sobie – nie, a także będzie umiał przełamać się dla innych i im pomóc, bo będzie miał charakter!

 Peideia klasyczna, jako przyczyna wojen

 Drugi ciekawy wątek, jaki pojawił się w komentarzach pod postem „Kodeks etyki nauczycielskiej” dotyczy zarzutu, że pedagogika klasyczna jest przyczyną wojen. Dlaczego? Bo ma ponoć tworzyć typ człowieka zamkniętego, nieustępliwego, zakompleksionego, który z każdym krokiem prze do rozlewu krwi (oczywiście piszę w olbrzymim skrócie).

 W kontekście tego co napisano powyżej, czyli biorąc pod uwagę kształcenie moralne i charakterologicznego, pogląd taki jest nieuprawniony. Gdyż to właśnie „rozleniwiony egol” nie ustąpi drugiemu i raczej zrobi mu krzywdę, niż zejdzie z drogi.

 W przeciwieństwie do niego człowiek z charakterem jest w stanie poświęcać się dla innych, ma wpojone jasne zasady moralne i dlatego kradzież oraz wojnę zawsze będzie uznawał za coś złego. Jeśli już ktoś ma dążyć do wojen, to raczej typ zrodzony z „pedagogiki wolności”, a nie z paidei klasycznej.

 We wspomnianej dyskusji podniesiono również kwestię wpływu formacji intelektualnej na “skłonność do wojen”. Postępowiec dzięki wpojonym zasadom tolerancji i dialogu miałby unikać konfliktów. Jest to oczywiście mit, gdyż, jak wspomniałem wyżej, nawet gdyby rzeczywiście uformować u niego “tolerancyjną” formację intelektualną, to słabość jego natury nie pozwoli mu poświęcić swojej wygody dla bliźnich. Z tego względu konfliktowość jest niejako wbudowana w jego naturę.

 Z kolei zarzut, jakoby człowiek wykształcony w przekonaniu o istnienia obiektywnej prawdy miał od razu zabijać innych, wydaje się być pokłosiem silnych emocji, a nie racjonalnego myślenia. Jeśli taki człowiek wychowywany był w atmosferze przykazania „nie zabijaj”, to niby dlaczego miałby zabijać?

 Absurdalne jest także twierdzenie, że osoba wychowywana w duchu pedagogii klasycznej będzie zamknięta na dyskusję i dialog. Wręcz przeciwnie – są to ludzie przez swe wykształcenie przyzwyczajeni do precyzyjnego myślenia (patrz: metoda scholastyczna) i przez to otwarci na racjonalne argumenty, co oczywiście nie oznacza bezkrytycznej akceptacji argumentów przeciwnika.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----