.
Teologia to jedna z dziedzin wiedzy, która od zawsze mnie interesowała. W „dawnych, dobrych czasach” masowo „połykałem” książki o tej tematyce. To zainteresowanie pozostało mi do czasów obecnych i to nie tylko dlatego, że teologia jest jedną z przewodniczek pedagogiki. Teologia odpowiada na najważniejsze pytania, jakie stają przed katolikiem, dlatego w sposób naturalny musi zaciekawiać.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka o długim, „średniowiecznym” tytule: „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim czyli jak chwalić Maryję i bronić jej godności”. Ale spokojnie – autor nie jest średniowiecznym mnichem, który w swojej celi skrobie swoje traktaty, ale współczesnym teologiem, publicystą, redaktorem „Opoki” i nazywa się – Sławomir Zatwardnicki.
Jest to pokaźnych rozmiarów praca licząca ok. 440 stron, dla której bardziej pasuje określenie „księga”, niż „książka”. Pomysł jest mniej więcej taki: różni niedowiarkowie, a także – pisząc nowomową – „bracia odłączeni”, wysuwają zarzuty przeciw katolickiemu kultowi Matki Bożej. Z tymi oskarżeniami spotykamy się w literaturze teologicznej, ale także w codziennych rozmowach prowdzonych wśród znajomych. S. Zatwardnicki zebrał je i z pasją teologa, a także publicysty, rozprawia się z nimi.
Pomysł ciekawy. W naszych zagonionych czasach czytelnik potrzebuje jasnych i prostych odpowiedzi także w kwestiach fundamentalnych (choć nie zawsze ich dawanie jest proste). Nie ma bowiem czasu na studiowanie literatury specjalistycznej, dlatego takie książki mają sens i cel.
Argumentów-zarzutów Autor zebrał sporo Przytoczę kilka: „Boję się bałwochwalstwa (mariolatria)”, „Niby dlaczego Królowa Apostołów”, „Dlaczego (nie) Wniebowzięta?”, „Niepokalane poczęcie biało na czarnym”, „Dziewica. Zawsze dziewica”, „Wszyscy zgrzeszyli”, a niepokalane poczęcie”, „Jest tylko jeden Pośrednik!” Dodam, że te i inne zarzuty są jednocześnie tytułami rozdziałów.
Odpowiadając na oskarżenia S. Zatwardnicki zdradza dobre opanowanie warsztatu teologa. Swobodnie posługuje się cytatami od kardynała Ratzingera po teologów – nazwijmy ich – granicznymi. Błyskotliwie rozprawiając się z krytykami różnych aspektów katolickiego kultu Maryi.
Przy czym nie są to krótkie tyrady napisane na zasadzie „dziś pytanie – dziś odpowiedź”, ale każdy zarzut-temat jest wyczerpująco wyłożony i dotyka różnych aspektów danego problemu, balansując na granicy formy popularnonaukowej i publicystycznej. Właśnie dzięki tej formie odpowiedź staje się zrozumiała także dla laika. Ale umówmy się: owa „laikowatość” także ma swoje granice. Trzeba być „mniej więcej” oczytanym i zorientowanym w kwestiach teologicznych, żeby zrozumieć o czym mowa.
Jak to wygląda w praktyce? Weźmy zarzut „mariolatrii”. Przeciwnicy Kościoła często używają argumentu, jakoby kult Maryi przysłaniał wiernym Boga, a nawet doprowadzał wiernych do bałwochwalstwa. Zatwardnicki zauważa, że idolatria jest zagrożeniem dla wiary w ogóle i generalnie trzeba się przed nią pilnować, ale nie można tu popadać w przesadę i szukać jej tam, gdzie jej nie ma, sprawdzając co minutę, czy pod łóżkiem nie ma kłębowiska wężów (to cytat z T. Eagletona)
To prawda, że Chrystus jest jedynym Pośrednikiem, ale jak wyjaśnia za ks. Cz. Bartnikiem: „kult Maryi nie jest czcią należną Bogu (mariolatria), ale Maryja i inni święci są czczeni ze względu na Boga, a zatem w jakimś sensie uczestniczą w kulcie Boga”. Mamy zatem proste wyjaśnienie tego problemu z punktu widzenia teologii katolickiej. Oczywiście temat jest szerzej rozwinięty i bardziej uargumentowany.
A oto inny zarzut, że Różaniec jest modlitwą bezmyślną i dodatkowo skierowaną do Maryi zamiast Pana Boga („Klepanie” Różańca zamiast adoracji Boga”). Zastosowana w tym przypadku obrona opiera się na ukazaniu prawdziwego charakteru modlitwy. Autor przywołuje wypowiedź Jana Pawła II, że Różaniec choć jest modlitwą maryjną, to jest przecież chrystocentryczny, co jest jasne dla każdego kto go odmawia i rozważa poszczególne tajemnice.
Jednocześnie za dwoma ostatnimi papieżami Autor przypomina, że powtarzalność wezwań „wprowadza w serce stan spokoju” (J. Ratzinger) i, że owa powtarzalność, jest powracającą miłością (Jan Paweł II). Innymi słowy – wyjaśnia, dlaczego „klepanie” ma sens.
Przytoczone fragmenty obrazują jedynie „atmosferę” i sposób prowadzenia dyskusji z czytelnikiem. Niewątpliwie zaletą książki jest uporządkowanie i pewna hierarchizacja argumentacji w obronie Matki Bożej. Chcąc nie chcąc tego typu praca musi być polemiką z protestantyzmem i tak też jest. Mamy zatem przykład „nowej apologetyki”, która zarzucona przed laty powoli wraca do łask. (Nie tylko w przypadku tej pracy.)
Zapyta ktoś: co ma „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim” wspólnego z wychowaniem? Tak, jak wspomniałem na wstępie, teologia wskazuje kierunki pedagogice, więc musimy ją studiować. W tym przypadku istnieje jeszcze jeden, szczególny powód. Jeśli wierzymy, że Matka Boga pomaga nam w wychowaniu, wypraszając łaski u Syna, to Jej teologiczna marginalizacja będzie pośrednio wpływała negatywnie na sposób wychowywania dzieci przez wiernych.
I właśnie, choćby z tego powodu (ale oczywiście nie tylko) należy sięgnąć po „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim”.
Sławomir Zatwardnicki, Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim, Kraków 2014, Wydawnictwo M