.

 Ten tekst jest o czwartoklasiście, który bezpowrotnie traci swoje najszczęśliwsze, „szczenięce lata”, zamknięty w czterech ścianach.

O chłopcu, który nie zna przygody, tajemnicy, lecz tylko bezpieczny, sztuczny świat handlowych galerii i gierek komputerowych.

Statyczność i nuda

wieś
Przestrzeń – naturalne warunki do rozwoju. Foto za: margueFile

Czwartoklasista z tzw. dobrego domu (w którym się jednak nie przelewa), z dużego miasta, wiedzie … statyczne życie. Odpowiedzialni rodzice, dbając o środowisko wychowawcze wolą go mieć na oku, więc nie puszczają go przed blok, bo tam – wiadomo – szczególnych wzorców do naśladowania nie ma. Tam grozi mu demoralizacja, ale także napad i pobicie, wpadnięcie pod samochód, a może nawet porwanie (media nakręcają taką spiralę strachu).

W takich warunkach, żeby smutne życie czwartoklasisty przybrało formę dynamiczną, musiałby chodzić on do klubów sportowych, jeździć na obozy wędrowne, co sobotę organizować sobie wypady za miasto itd. Jednak kłopoty z pieniędzmi uniemożliwiają naszej przykładowej rodzinie finansowanie tego typu aktywności. Nie ma kasy na opłaty i wyżywienie, tym bardziej nie ma jej na sport i ruch dla dziecka. Pozostaje szkolny eSKaS (o ile taki jest), a resztę czasu spędza głównie w domu.

Załóżmy, że rodzice zaszczepili mu nawyk czytania. Chłopak realizuje się zatem czytając o przygodach innych, ale ciągnie go też do telewizji i gier. Dzięki tym ostatnim może trochę powalczyć. To przecież naturalne, że chce walczyć! Gry dają mu substytut przygody, której nie ma w realnym życiu. Nie dziwmy się zatem, że chłopców tak ciągnie do gier. To poniekąd naturalne (choć wiąże się to z ogólnie znanymi zagrożeniami).

Przyzwyczajenie jest drugą naturą. Dlatego, gdy nawet kiedyś wywieziemy go na wieś, będzie wolał siedzieć w domu przed telewizorem i komputerem. Po prostu nie zna innych form aktywności. Las będzie dla niego kwintesencją nudy („tylko drzewa, drzewa i drzewa”), na dodatek nudy z komarami, co już w ogóle jest szczytem bezsensu. Bo nuda jak nuda (jest do niej przyzwyczajony), ale dlaczego z komarami?


▶ KLASYCZNE WYCHOWANIE W PRAKTYCE

  • jeśli jesteś ciągle zmęczona i brak Ci czasu na zajmowanie się dziećmi,
  • jeśli nie masz pojęcia, jak radzić sobie z ich: lenistwem, agresją, marudzeniem, nadwrażliwością, bałaganiarstwem, grymaszeniem przy jedzeniu, przesiadywaniem przed komputerem, itp.
  • jeśli nie potrafisz przekonująco stawiać wymagań i żądać posłuszeństwa, ,
  • jeśli szukasz metody wychowawczej ugruntowanej w tradycji, ale rozumiejącej problemy współczesności,
  • jeśli chcesz mieć gotowy plan do działania, a nie rozważania w rodzaju: „co by było gdyby?                     
    •  to ten PROGRAM JEST DLA CIEBIE

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ ▶  


Przygoda esencją życia

Teraz przenieśmy się do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Nasz czwartoklasista mieszka nieopodal małego miasteczka. Wokół górki, wąwozy, zagajniki, boiska – nie te równiutkie, „orlikowe”, ale łyse pod bramkami, nierówne (jak to dziś mówią: „typowa, szara, komunistyczna rzeczywistość” he, he).

Czwartoklasista wraca ze szkoły, rzuca swoją teczkę w kąt i biegnie na dwór ( – Gdzie tu dwór? – pyta mnie raz jeden Krakus. „- Gdzie tu pole” – pytam ja. „- Przecież wokół chodniki, ulice, i bloki”.) Około 90% czasu w okresie wiosenno-letnio-jesiennym upływa mu na świeżym powietrzu: wspina się na drzewa, bawi się w wojnę, biegając po pagórkach i kryjąc się po zagajnikach. W wakacje zdobywa rozległy dach pobliskich szkolnych warsztatów. Ma tam swój klub i punkt obserwacyjny. Przed jego oczami rozciąga się malowany krajobraz łąk i pól.

stary samochód
Przygoda jest esencją życia. Foto: morgueFile

Główną domeną aktywności tego czwartoklasisty jest ruch, przemieszczanie – poszukiwanie przygody. Tak, przygoda jest esencją jego życia.

Może za bardzo idealizuję ten mój świat „siedemdziesiątych lat”, ale … tak było. Pewnie i teraz w mniejszych miejscowościach dzieci mają większą swobodę w tym zakresie, ale choćby z uwagi na bardziej natężony ruch na drogach (nawet w małych miasteczkach) „odpowiedzialni rodzice” muszą je kontrolować w większym stopniu. Ponadto komputery i telewizja skuteczniej przytrzymują maluchy w domu.

Co robić?

No dobrze… To co robić? („- Panie, ja to wszystko rozumiem, ale co ja mam robić? – już słyszę standardowe pytanie). Odpowiedź: w zasadzie niewiele da się zrobić. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy i żyje w dużym mieście, to jego możliwości są mocno ograniczone. Czasy są takie a nie inne i wymagają dostosowanej do nich roztropności.

Dziecko rzeczywiście może zostać napadnięte lub wpaść pod samochód, a wywiezione na wieś, prawdopodobnie zaraz spadnie nam z drzewa, bo zwyczajnie nie umie po nich chodzić. Dlatego odpowiedzialność za uwolnienie czwartoklasisty z twierdzy czterech ścian spoczywa na rodzicach i wiąże się z ich roztropnością.

Niewątpliwie trzeba poszukiwać różnych możliwości w ramach dostępnych uwarunkowań. Wspomniałem o eSKaSie, może harcerstwo, regularne wyjazdy za miasto itd. Z drugiej strony nie zawsze jest tak źle pod względem finansowym, żeby rzeczywiście nie móc sobie pozwolić na opłatę zajęć w klubie sportowym. W artykule opisałem sytuację skrajną, ale w większości rodzin zawsze są przecież jakieś możliwości finansowe.

 

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----