.
Wśród wielu łacińskich porzekadeł o nieprzemijającej trafności w dziełach przedwojennych pedagogów pojawiało się często age quod agis („czyń to co czynisz”).
Powiedzenie to na pozór jest paradoksalne i od razu budzi wątpliwość: jak można nie czynić tego, co się czyni? Każdy ze swojej pamięci może wszakże wydobyć wspomnienie działania, które musiał wykonać, nie mając ku temu chęci – do którego został przymuszony a które było mu niemiłe, lub nawet takiego, którego sam się podjął, ale zmęczyło go i znudziło.
Ospale i bez zaangażowania
Najprawdopodobniej uczynione zostało ospale (lub przeciwnie – pospiesznie, żeby to już mieć za sobą), nieuważnie i niestarannie – byle tylko było zrobione. W ten sposób od byle jak odrabianych dziecięcych zadań, przez byle jak zdawane studenckie egzaminy, po byle jaką obsługę w sklepach, fabrykach, urzędach… – świadectwo, że faktycznie można nie czynić tego co się czyni, towarzyszy nam przez całe życie. Tyle razy denerwując się na nierzetelność i opieszałość innych, nie dostrzegamy jak każdy z nas w pewnym stopniu działa wbrew tej zasadzie.
Czynić to co się czyni, to po prostu zaangażować w konkretnie stojące przed nami zadanie cały swój umysł, wolę i uczucia – w języku polskim mówi się nawet o takim działaniu, że włożono w nie serce. Przemyśleć i rozważyć środki do jak najlepszego wykonania dzieła, nie ociągając się wykonać i nie pozwolić by zniechęcenie lub inne uczucia nas od tego odwiodły. Bez rozpraszania uwagi i ulegania znużeniu – sprawnie i dokładnie wykonać to co należy.
Nie tracić czasu i talentów
Przestrogą może tu być dla nas ewangeliczna przypowieść o talentach – mamy do dyspozycji wiele zdolności, ale jakże często poprzez niestaranność i nieuwagę marnujemy czas powtarzając wiele razy czynność uprzednio źle wykonaną i wymagającą poprawek, ile osób jest zaangażowanych w naprawianie błędów innych! Jak wiele z naszych talentów pozostanie niewykorzystanych z powodu braku chęci lub nawet niemożności znalezienia czasu traconego ciągle w źle zorganizowanej pracy!
Tymczasem obserwujemy powszechnie ile prac rozpoczyna się naraz, dzieląc uwagę między wiele spraw, porzucając jedne by zająć się drugimi, a potem powrócić do tych wcześniejszych – wszystko robi się w bałaganie, bez porządku, bez efektów, zmęczywszy tym chaosem siebie i innych. Dlatego też bardzo ważne jest by się takiej postawy oduczyć i wdrożyć do solidnego działania.
Wybitny pedagog o. Jacek Woroniecki pisał: „Naczelnym hasłem całego wychowania, a szczególnie wychowania roztropności, winno być, iż niczego nie wolno robić byle jak. Cokolwiek się wzięło do ręki, trzeba się starać zrobić jak najlepiej, jak najstaranniej. Wymaga to zaprawienia się do tego, aby każdej podjętej pracy oddawać się nie połowicznie, ale całkowicie (…) A więc żądanie pilności, staranności i dbałości o wszystko co nas otacza i co mamy robić, powinno do głębi przenikać atmosferę wychowawczą” (Katolicka Etyka Wychowawcza II/1, Lublin 1986, s. 57).
Być wiernym w drobnej sprawie
Jeszcze jeden aspekt wyłania się w trakcie rozważań tego łacińskiego powiedzenia: poczucie odpowiedzialności za nasze konkretne czyny w danych tu i teraz okolicznościach. Wyklucza to postawę marzenia o wspaniałych, choć nierealnych w naszej sytuacji dziełach, przy jednoczesnym zaniedbywaniu rzeczywistych obowiązków. W ten sposób mężczyźni opowiadają godzinami, czegóż to oni mogliby dokonać, gdyby mieli innego szefa, lepszą pracę, itd. a kobiety narzekają na nieudany los, bo „trafił” się zły mąż, niedobre dzieci i szara codzienność, gdy tymczasem marzy się im kariera niczym z telewizyjnych seriali.
Dlatego też wokół tyle źle wykonanej pracy, zaniedbanych dzieci i ludzi niezadowolonych ze swego życia, czekających na cudowną odmianę losu dzięki wygranej w totolotka. Tymczasem jednak nawet najwspanialsze czyny dokonywane w wyobraźni nie zmienią nic w otaczającej nas rzeczywistości – ma natomiast znaczenie każde, choćby najmniej spektakularne konkretne działanie. Qui fidelis est in minimo et in maiori fidelis est – kto potrafi być wiernym (a więc solidnym i uczciwym) we wszystkich drobnych rzeczach, ten z pewnością nie zawiedzie i w sprawach wielkiej wagi.
Czynić to, co się czyni, to zatem także problem wychowania woli, by podejmować codzienne, czasem niewdzięczne dzieła oraz cnoty męstwa, by trwać przy nich mimo przeciwności, zmęczenia i zniechęcenia. Musimy tu walczyć z bardzo rozpowszechnioną wadą, polegającą na wielkim zrywie woli, entuzjazmie, ogromnym zaangażowaniu sił i energii na początku działania, po to tylko, by znużywszy się w obliczu trudności pozostawić wszystko, gdy nadejdzie czas cierpliwego i żmudnego wypełniania swych obowiązków. Jednakże tylko takie działanie – wytrwałe i solidne w każdych okolicznościach, ma sens i wartość, a włożony weń wysiłek kształtuje charakter i usprawnia do czynienia dobra.
Rozpowszechniona wada, o której pisze autorka, polegająca na wielkim zrywie woli na początku działania, aby później zostawić podjęte dzieło nazywana jest przez psychologów czy psychiatrów depresją dwubiegunową, wielu teraz na nią cierpi. I nie da się tym ludziom powiedzieć, że to nie jest zaburzenie organiczne, ale wada, którą należy wykorzeniać. Patologia naszych czasów, zalegalizowana przez „autorytet” psychologii.
Nie pierwszy to przypadek, gdy wada staje się zaburzeniem (np. prokrastynacja – zwana dawniej lenistwem).
Bardzo dziękuję za bardzo piękną (dobrą i prawdziwą) myśl i jej interpretacje, jest mi na ten czas bardzo pomocna. Rzecz trudna czynić w rozproszeniu, a wręcz zdaje się daremna więc primo – ordo. Ordo Ab Chao (z chaosu porządek).