.
Wychowanie rycerskie było odzwierciedleniem klasycznych ideałów wychowawczych, choć swoiście ukierunkowanych. Rycerz dążył do doskonałości w każdym calu. Chciał być najlepszym pod każdym względem: wyróżniać się siłą, hojnością czy poświęceniem, ale także aparycją zewnętrzną (ogładą).
Było to jakby logiczne uzupełnienie jego etosu.
W tym tekście skoncentruję się właśnie na zewnętrznej ogładzie, która zazwyczaj pomijana jest w kontekście ideału rycerskiego.
Elementy etosu rycerskiego
Doskonałość odnosi się nie tylko do walki, ale również do przestrzegania zasad zachowania. W średniowieczu chodziło o przyswojenie elitarnej kultury dworskiej: eleganckich manier, szacunku dla kobiet czy odpowiedniego zachowania przy stole.
Rycerskość czy arystokratyczność miała bić z całej postaci rycerza, nawet z jego ruchów. Na przykład pośpiech (z wyłączeniem sytuacji wojennych) był czymś niewskazanym. Zdradzał niepokój, nieuporządkowanie, wskazywał, że na czymś mu za bardzo zależy. Dlatego już Arystoteles pisał, że człowiek szlachetny powinien unikać żywych ruchów, mówić spokojnie i nie śpieszyć się, a Cheterfild w XVIII w., iż pośpiech przystoi kupcom (por. M. Ossowska, „Etos rycerski i jego odmiany”.)
Rycerskość i później arystokratyczność poznawało się też po sposobie mówienia. W Zawiszy, wg Długosza, była „słodycz języka, gładkość, i wdzięk” (por. D. Piwowarczyk, „Poczet rycerzy polskich”.) Umiejętność prowadzenia konwersacji z damą czy zachowania na balach, zważywszy na istnienie pewnego przyjętego społecznie standardu zachowań, wymagało specjalnego kształcenia. Takich zachowań uczył się paź u pań dworu. W efekcie rycerz posiadał pewną ogładę, która niekiedy bywała przejaskrawiona i służyła do wyśmiewania etosu rycerskiego.
Wypaczenia i współczesność
Miles stroił się w piórka, złoto i szlachetne kamienie (por. J. Flori, „Rycerze i rycerstwo w średniowieczu”). Literackim przykładem przejaskrawienia w tym względzie jest postać księcia Bogusława z „Potopu” H. Sienkiewicza:
„Książe siedział przed lustrem ustawionym w rogu komnaty i tak uważnie wpatrywał się w twarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem i bielidłem, że nie zwrócił uwagi na wchodzącego – pisze H. Sienkiewicz. – Dwóch pokojowych, klęcząc przed nim, dopinało mu sprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnych butów, on zaś rozczesywał z wolna palcami bujną, równo ucięto nad czołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może własnych, obfitych włosów”.
I pomimo, że lubił stroić się nie można mu odmówić odwagi. Swój fach rycerski znał do tego stopnia, że na polowaniach zaczajał się z samym oszczepem na niedźwiedzicę z małymi. Gdyby jeszcze nie był zdrajcą i nikczemnikiem mógłby spełniać standardy wymagane od rycerzy. Problem w tym, że nim był.
Odejście od opisywanej tutaj maniery rycerza-stroinisia pojawiło się dopiero, jak zauważa M. Ossowska, w mieszczańskim ideale mężczyzny. Tam kładziono akcent na to by strój był godny, ale niekoniecznie piękny.
Dzisiaj niewątpliwie odradza się typ modnisia, dbającego o „napakowaną” sylwetkę i odpowiednio podżelowane włosy lub podciętą bródkę. Jak podaje prasa więcej młodych Japończyków chodzi do kosmetyczki, niż Amerykanek. W tych przypadkach mamy jednak raczej do czynienia z powrotem wykoślawionego modelu bojownika. Patrząc na tych współczesnych „rycerzyków” można znaleźć podobieństwa, co najwyżej do księcia Bogusława. Ale nawet z nim nie mogą się porównywać, choćby z uwagi na urodzenie. Wszak książe Janusz robił Bogusławowi wymówki, że pospolituje się, stając do pojedynków z …. baronami.
Fragment artykułu pierwotnie opublikowanego w kwartalniku „Cywilizacja”.
Fot. MorgueFile.com