.
Ile razy czytam, że współczesna szkoła oparta jest na modelu „dziewiętnastowiecznej fabryki” i nie uczy kreatywnego myślenia, przypomina mi się pewne zdarzenie. Było to kilkanaście lat temu. Nauczyciel odpytywał uczniów z filozofii (poziom liceum) i zapytał o poglądy Arystotelesa.
Uczeń jął coś zmyślać i gadać od rzeczy. Na uwagę nauczyciela, że ma opowiedzieć o poglądach Stagiryty, odparł, że on uważa, iż takie są właśnie (tzn. te zmyślenia) poglądy rzeczonego myśliciela. „Bo on ma takie zdanie w tej kwestii”.
Niewątpliwie uczeń ten popisał się kreatywnym myśleniem, choć nie miał wiedzy. (Właściwie po co mu wiedza, skoro był kreatywny.)
Pamiętam też ucznia (pierwsza klasa szkoły średniej), który odgrażał się, że napisze skargę do kuratorium na nauczyciela, bo ten postawił mu „jedynkę” za kreatywne pisanie wyrazu „ktury”, zamiast „który”.
Tak filozofia „szkolnego kreacjonizmu” uderza do młodych głów, niczym wino. A później szumi im… wolność. [Na ten temat więcej w mojej książce: Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice]
Masz wiedzę będziesz twórczy!
Zastanawiam się, dlaczego oni tak przyczepili się do tej „dziewiętnastowiecznej fabryki”, skoro to, co krytykują, powstało tak naprawdę już w starożytności i było kontynuowane w średniowieczu, a do naszych czasów dotarło w wykrzywionej formie, która rzeczywiście wymaga zmiany, ale akurat nie z tych przyczyn o których piszą.
W dawnych czasach rzeczywiście kładziono akcent na nauczanie pamięciowe. W efekcie uczniowie mieli wiedzę, w oparciu o którą mogli być twórczy. W praktyce trudno jest oddzielić nauczanie pamięciowe od kreatywnego. Masz wiedzę – możesz być twórczy; nie masz wiedzy – nie będziesz twórczy. Jedno pociąga drugie.
Na ten temat pisałem wielokrotnie i już znudziło mi się powtarzanie niektórych argumentów. Wiedza z przedmiotów przyrodniczych rzeczywiście się przelewa i trzeba tu wprowadzić jakąś selekcję. Kanon wiedzy humanistycznej zaś już istnieje, bo np. Dante nigdy się nie przeterminuje. Problemem są ideologie, które rządzą polityką i pchają się do szkół, wpływając na listę lektur czy treści programowe.
Szkoła klasyczna tworzy ludzi kreatywnych
Z pustego „kreacjonizmu” i Salomon nie naleje. Współczesnej szkole daleko do szkoły klasycznej, a mimo wszystko jest wciąż krytykowana za skłonności do encyklopedyzmu. Jeśliby przyjąć ten sposób myślenia, to absolwenci gimnazjów czy liceów klasycznych (takich z porządną dawką łaciny, greki czy literatury), byliby nudnymi i odtwórczymi typami. A przecież większość słynnych myślicieli starszej daty właśnie w ten sposób było kształconych i wcale nie byli typami odtwórczymi.
W gimnazjum klasycznym formowany był o. Mieczysław A. Krąpiec OP. Okazał się być nie tylko twórczym filozofem, ale również sprawnym organizatorem, potrafiącym skutecznie kierować dużym Uniwersytetem Katolickim w komunistycznym państwie.
Ale paradoksalnie osoby o poglądach dalekich od konserwatywnych, również zdobywały wiedzę w podobny sposób. Weźmy kilku z brzegu. Taki John Stuart Mill już w wieku kilku lat nauczył się „nieprzydatnej” łaciny i greki, a zażarta feministka Simone de Beauvoir zrobiła licencjaty z tych języków. Paradoksalnie twórca antypedagogiki Hubertus von Schoenebeck – zrobił maturę w… liceum klasycznym.
Co by o nich nie myśleć, trudno im zarzucić, że nie byli kreatywni. Typ szkoły (nauczania), którą ukończyli, wpłynął pozytywnie na rozwój ich umysłowości. (Choć nie zawsze ta kreatywność podążała w kierunku, który mi osobiście odpowiada.)
Dlatego jeśli czytacie lewicową czy prawicową krytykę „XIX wiecznej szkoły”, to włóżcie te krytyki między bajki. Bo oczywiście wszelka przesada jest szkodliwa, ale jeśli w czymś niedomaga współczesna szkoła, to akurat w tym, że właśnie nie daje solidnej wiedzy.
Dajmy spokój z dinozaurami- Millem czy kobitą Sartra. Londyńskie City poszukuje i najlepiej płaci absolwentom… studiów klasycznych. Dzisiaj. I wczoraj.
Polityka interesowała się szkołą także w XIX w., dlatego w systemach edukacyjnych nasi rodacy zetknęli się z kantowsko-biurokratycznym drylem czy azjatycko-wojskową „karnością” – taki obraz przynajmniej został mi z kilku lektur… Tam mogło rzeczywiście brakować wolności, która oczywiście powinna być rozumna. Żeby taka była trzeba się zmuszać i być zmuszanym do umysłowego rozwoju. Tak bym widział „klasykę”. Teraz nie ma ani karności, ani rozumności.
Ci, którzy piszą, że współczesna szkoła jest jak XIX wieczna fabryka nie mają pojęcia o tym, co sie w tej szkole dzieje. Zachwycili się też antypedagogiczną ideologią i chcieliby uszczęśliwić swoje dzieci życiem bez stresów (chociaż od wychowania bezstresowego odżegnują się jak najbardziej) i życiem radosnym 🙂