.

Jak napisał  Feliks Koneczny, biurokracji nie da się zreformować, można ją jedynie zlikwidować, albo jej ulec. Większość biurokracji szkolnej powstaje na potrzeby nadzoru pedagogicznego i systemu centralnego – mówi Radosław Brzózka, Naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w Powiecie Świdnickim.

Dariusz Zalewski: Jakie zmiany z punktu widzenia samorządowców byłyby korzystne dla funkcjonowania szkół?

Radosław Brzózka: Samorząd terytorialny jest – przypomnijmy rzecz oczywistą – częścią administracji państwa polskiego legitymizowaną i częściowo wciąż (choć w coraz mniejszej części) organizowaną oddolnie. Przypomnienie jest konieczne, bo politycy partyjni w zależności od potrzeby traktują samorządy albo jako gorszą część centralistycznej biurokratycznej machiny „nowoczesnego” państwa (wtedy, kiedy zrzucają na dół kolejne zadania bez stosownej puli pieniędzy), albo jako całkowicie autonomiczne podmioty zabiegające o partykularne interesy (wtedy, kiedy przystępują do rozliczania gmin i powiatów z wcześniej wspomnianych zadań na potrzeby medialnego show).

Ten partyjny sposób podejścia do samorządu dotyczy także zadań oświatowych. Jeśli więc chcemy rozważyć zmiany naprawdę korzystne dla wspólnot lokalnych i regionalnych musimy wykluczyć jakąkolwiek kolejną reformę struktur i majstrowania przy celach edukacji. Takie kroki generują koszty, destabilizują system, a co najgorsze utrudniają normalne kształcenie i wychowanie w szkołach. Samorządy odpowiadają w oświacie za bezpieczeństwo, organizację, finanse. Wszystkim tym aspektom oświaty liberalna polityka edukacyjna w postaci reform co do zasady szkodzi. Paradoksalnie ideologiczny zapał polityków do zajmowania się oświatą łączy się, zwłaszcza w ostatnich latach, z abdykacją władzy centralnej z jedynego jej zadania w tym zakresie: troski o jednoczenie wokół wspólnego dziedzictwa cywilizacyjno-kulturowego społecznych wysiłków w zakresie przekazu międzypokoleniowego. Dowodzą tego chociażby: demontaż kanonu lektur, zmiany w sposobie nauczania historii, kosmopolityczny (albo po prostu niemądry) charakter centralnych inicjatyw edukacyjnych.

Samorząd terytorialny mógłby lepiej spełniać swoje zadania oświatowe, gdyby tworzony centralnie system prawny ulegał stopniowemu uproszczeniu; gdyby rząd uznałby rzetelną edukację (a nie kolejną reformę albo ideologiczną wytyczną) za priorytetową sprawę w narodowej strategii i znalazłoby to odzwierciedlenie w sposobie finansowania oświaty. Ozdrowieńcza zmiana w szkolnictwie nie może dokonać się w oderwaniu od ogólnej atmosfery społecznej. Autentycznie prorodzinny charakter całej państwowości wyszedłby naprzeciw nie tylko problemowi niżu demograficznego, ale także wyzwaniom wychowawczym. Edukacja pozostaje w oczywistej zależności od świata akademickiego. Wszelkie osiągnięcia w zakresie odrodzenia, przeżywającej poważny kryzys, humanistyki mogą przynieść ozdrowieńczy powiew do systemu oświaty.

Można oczywiście mówić o szeregu szczegółowych zagadnień. Samorządowcy formułują takie postulaty i dyskutują o nich z rządem. Stoi za nimi pragmatyczne dążenie do względnie stabilnego trwania zarówno sieci szkół, jak i samych jednostek samorządu terytorialnego, wpychanych w długi przez rząd centralny.

Czy nauczyciel może efektywnie nauczać pracując osiem godzin dziennie?

Bez względu na wszelkie możliwe przeliczanie oświatowych finansów i nauczycielskiego zakresu obowiązków i praw, zarówno stan polskiego państwa, jak i globalnej ekonomii nie skłaniają do łatwych nadziei. Chcąc podnieść na wyższy poziom tę dziedzinę życia społecznego, zmuszeni jesteśmy zachęcać się wzajemnie nie tylko do sprawiedliwości przy podziale środków materialnych, ale i do ofiarności na rzecz łączącej nas sprawy oświaty i wychowania młodego pokolenia. Dlatego warto rozważać zmianę nauczycielskiego systemu pracy i płacy. Rozsądne nieznaczne zwiększenie pensum także może wchodzić w grę. Ważniejsze jednak, aby całość systemu oświaty funkcjonowała tak, aby zapewnić nauczycielowi z jednej strony realną wolność w podejmowaniu racjonalnych działań na rzecz wychowanków (poprzez usunięcie biurokracji i ideologicznych wytycznych), z drugiej zaś aby celnie rekrutować do zawodu i motywować do aktywnego jego wykonywania.

Czy samorząd ma realny wpływ na merytoryczne funkcjonowanie podlegających mu placówek?

W sensie formalnym może jedynie wnioskować do dyrektora szkoły w takiej materii i liczyć na życzliwe podjęcie jednej czy drugiej inicjatywy. Mógłby poprzez płace motywować nauczycieli do lepszej pracy, ale Karta Nauczyciela nie pozostawia wielkiego pola manewru. Osobiście jestem zdania, że mądre, kontrolowane przeniesienie odpowiedzialności za jakość edukacji (nadzór pedagogiczny) do struktur samorządowych mogłoby oswobodzić oświatę od ideologicznych reform.

Dyrektorzy narzekają na biurokratyzacje szkół. Ciągłe raporty, sprawozdania – to czas stracony dla wychowania i dydaktyki. Czy można w ramach istniejącego prawa ograniczyć biurokrację?

Jak napisał swego czasu Feliks Koneczny, którego 150 urodziny obchodzimy w tym roku, biurokracji nie da się zreformować, można jedynie ją zlikwidować, albo jej ulec. Większość biurokracji szkolnej powstaje na potrzeby nadzoru pedagogicznego i systemu centralnego (m.in. paratotalitarny SIO). Samorząd może jedynie starać się roządnie wykonywać swoje zadania z zakresu zarządzania i finansów, tak aby na własne potrzeby nie generował dodatkowego wysiłku biurokratycznego w szkołach.

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----