.
Dzisiaj uczniowie i studenci mają być kreatywni, proaktywni czy asertywni. Kompetencje mają zastąpić dawne cnoty. Czy to tylko niewinna zmiana terminologiczna, czy też mamy do czynienia z całkowicie nową jakością?
Kompetencje miękkie w odróżnieniu od twardych (związanych z wiedzą i umiejętnościami specjalistycznymi) uczą zarządzać sobą i skutecznie komunikować się z innymi. Gdyby przełożyć to na język tradycyjnej pedagogiki, miękkie kompetencje powinny być odpowiednikiem sprawności rozważanych dotąd w ramach cnót (jeśli nie wszystkich, to przynajmniej części z nich). Z kolei twarde – to odpowiedniki sprawności umysłu praktycznego, czyli tzw. sztuk.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia ze swoistym „unowocześnieniem” dawnej aretologii. Odnosi się wrażenie, że chodzi o takie same sprawności, tylko, że podane nowym, przystępnym językiem i dostosowane do warunków współczesnych. Ale takie wrażenie jest mylne. W istocie mamy do czynienia z typowym przykładem… bezwonnej propagandy.
Pojęcie kompetencji
Cnoty pochodzą od greckiego arete i oznaczają moralną doskonałość w działaniu. Dzięki nim o człowieku można powiedzieć, że jest dobry. Słowem – cnota wiąże się nie tylko z perfekcją, ale dodatkowo, człowiek będąc perfekcyjnym powinien przestrzegać norm moralnych. Te dwa aspekty nie są rozdzielone.
Termin kompetencja wprowadza fundamentalną zmianę w rozumieniu sprawności. Wywodzi się od łacińskiego „competere” i oznacza osobę, które „nadaje się” do czegoś. Competentia to tyle, co posiadać dostateczne umiejętności, aby poradzić sobie z zadaniem czy problemem.
Ktoś nadaje się nie dlatego, że dba o aspekt moralny zadania, ale wyłącznie z uwagi na sprawność techniczną w jego realizacji. „Fachowość”, „skuteczność” znajduje się… ponad moralnością.
Owszem nikt nie powie wprost, że należy działać wbrew moralności, ale 1) w praktyce moralność schodzi na drugi plan, 2) moralne jest to, co skuteczne, użyteczne. Tak czy inaczej akcenty zostały przesunięte i to musi nieść za sobą dalsze konsekwencje.
Wydaje się, że to co kiedyś było domeną sztuk, czyli użyteczny charakter działania, zostało przeniesone na grunt tzw. rozwoju osobistego. Wynika to z faktu, że teoria „nowych cnót”, czyli kompetencji, ma swoje źródło w odmiennej filozofii człowieka i tym samym kreuje inne priorytety.
Przesunięty akcent
Teraz, dzięki propagowaniu nowych kompetencji (a są one priorytetowo wymieniane w dokumentach edukacyjnych UE), na skalę masową kształtuje się sposób myślenia całych pokoleń, wtłaczając im nową koncepcję człowieka, a za nią jego zadania, cele czy metody ich realizacji. Mało kto uświadomia sobie, że również tutaj mamy do czynienia z drenażem mózgów.
Każda nowa ideologia skrywa się za postępową terminologię. W ten sposób propagandyści nadają dawnym pojęciom odmienne znaczenie. Kreatywność, proaktywność, odporność na stres, zdolność wywierania wpływu na innych, asertywność, kreowanie własnego wizerunku, umiejętność kierowania ludźmi, zarządzania czasem czy komunikatywność – wyparły dawne cnoty i mają dzisiaj specjalny, priorytetowy status w edukacji.
Przyjrzyjmy się na kilku przykładach, jak to wygląda w praktyce.
Kreatywność, zamiast roztropności i inne bajki
Kreatywność to „kompetencja”, która do pewnego stopnia przejęła zadania roztropności. Kreatywnym jest ten, kto potrafi znaleźć wyjście z sytuacji problemowej – tak w życiu jak i pracy zawodowej. To zadanie należało kiedyś do cnoty roztropności. To ona wśród wielu narzucających się dróg rozwiązań sytuacji problemowej umiała znajdować tę najwłaściwszą.
Odporność na stres, asertywność, to z kolei przejawy męstwa społecznego, czyli odwagi cywilnej; proaktywność, umiejętność pociąganie ludzi za swoją wizją, kreowanie własnego wizerunku, to jakby pozostałości wielkoduszności, która zmierzała do dobrego celu wbrew obiegowej opinii innych i umiejętnie wybierała pomiędzy zdrową ambicją, a próżnością.
Z kolei efektywne zarządzanie czasem i radzenie sobie z prokrastynacją, to problem przezwyciężania wady lenistwa, acedii czy braku eutrapelii. Komunikatywność zaś związana jest z dawnymi umiejętnościami retorycznymi.
Za nową terminologią idą nowe treści. U źródeł nowych celów leży inna koncepcja człowieka, która redukuje go do sfery biologicznej i praktycznego materializmu. Tak jak wspomniałem wyżej, inaczej rozkłada się akcenty, rezygnując z moralności. W ten sposób pod szyldem postępowości i naukowości szkolnictwo produkuje nowego człowieka, czyli „zasobik ludzki”, który nawet nie jest świadomy, jak to wszystko sprytnie działa.