
.
Niewątpliwie Jugendamty mogą być instytucją wzorcową dla podobnych instytucji w Unii Europejskiej. Ostatnie zmiany w polskim ustawodawstwie przybliżają nas do tej, przetestowanej w Niemczech, formy instytucjonalnego odbierania dzieci rodzicom.
Pan Mirosław Kraszewski w swoim artykule wspomina, iż urzędnicy działają często powołując się na „Munchausen by proxy syndrome”. To jedna z tych nowych chorób, które bardzo trudno się diagnozuje i w związku z tym trudno udowodnić, że jej się nie ma.
Najkrócej pisząc, chodzi o to, że rodzice krzywdzą dzieci z uwagi na ich zaburzenia emocjonalne. W pewnych przypadkach paradoksalnie mają czynić to po to, aby okazać później szczególną troskę o swoją pociechę i zwrócić na siebie uwagę otoczenia.
Tak, jak już wspomniałem, termin „Syndrom Munchausena” jest bardzo pojemny i można go interpretować dość dowolnie. W praktyce każdy siniak u dzieciaka staje się przedmiotem szczególnej uwagi i troski pracowników pomocy społecznej, lekarzy czy nauczycieli. Gdy dojdą oni do wniosku, że mają do czynienia z dolegliwością, która wzięła swoją nazwę od baśniowego bohatera, o godzinie szóstej rano do domów wkraczają odpowiednie służby.
Zatem Panowie i Panie – o ile obserwujecie u siebie objawy tego syndromu, leczcie się póki jeszcze czas.
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





Szczerze dziękuję za tę opinię. Pozwala mi ona szerzej spojrzeń na problem. Choć z drugiej strony nie jestem pewien czy mi się uda wytrwać bez wtrącania tych uwag.
pozdrawiam również
D.Z.
Przeczytałem kilka Pana artykułów i stwierdzam, że jest Pan bardzo zaangażowany w sprawy wychowania dzieci i leży Panu na sercu przekazanie wartości w które Pan wierzy. Poświęca Pan na to dużo własnego czasu nie czerpiąc z tego korzyści i nie mając pewność, że działania te przyniosą jakiś skutek. Zawsze podziwiam ludzi którzy zdolni są do takiej mobilizacji (sam mam z tym niestety często problemy).
Tym bardziej przykro mi jak wiedzę, że marnuje Pan ten olbrzymi potencjał powtarzając niesprawdzone i niepotwierdzone informacje rozpowszechniane często przez różnych frustratów w internecie lub innych środkach przekazu. W moich oczach obniża to wielce Pana wiarygodność i powoduje, że nie mam więcej ochoty sprawdzać czy inne opinie które Pan przekazuje mają potwierdzenie w faktach.
Znam osobiście osoby pracujące z dziećmi i młodzieżą w Niemczech i widzę ich pracę i zaangażowanie, natomiast nie dostrzegam by chcieli odbierać koniecznie dzieci rodzicom. Nie będę się spierał, że takich przypadków nie było, bo tego nie wiem, ale z pewnością nie jest to reguła postępowania. Błędy zdarzają się w każdej instytucji i każdemu człowiekowi, więc nie potępiał bym na podstawie pojedynczych przypadków całej instytucji i masy zaangażowanych w pracę ludzi.
Myślę, że jeśli zrezygnuje Pan z wtrącania w artykuły niepotrzebnych i nic nie wnoszących merytorycznie uwag zyska Pan dzięki temu nowych czytelników i przestanie zrażać ludzi którzy szukają tu wartościowych porad.
pozdrawiam serdecznie
Paweł