.
Ciekawość świata towarzyszyła człowiekowi od zawsze. Od tysięcy lat ludzi fascynowały i pociągały nieznane miejsca: najodważniejsi wyruszali na poszukiwanie nowych lądów; szukający lepszego życia zasiedlali i ujarzmiali odkryte ziemie.
Nigdy jednak możliwości poznania ziemi nie były tak duże jak obecnie. Podróżujemy dla przyjemności i odpoczynku, nauki, poznania nowych ludzi, miejsc i zjawisk, zawodowo i w poszukiwaniu pracy.
Przemieszczanie stało się dla wielu stylem życia. To wynika z diametralnego przewartościowania doczesności – postępująca laicyzacja i usunięcie z horyzontu ludzkiego losu wieczności jako ostatecznego celu życia sprawia, że wiodącą formułą dla ziemskiego bytowania stał się dla ludzi dobrostan „tu i teraz”.
Stąd poszukiwanie wrażeń, nastawienie na zabawę, na „użycie”, wykorzystanie maksimum możliwości, jakie daje świat. Osiadłość, zakorzenienie, związanie z jednym miejscem, konkretną grupą osób, którą stanowi rodzina, zdaje się być w tym momencie ograniczeniem wolności i rozwoju człowieka.
Przemieszczanie po świecie dostarcza emocji, przeżyć, nowych wrażeń. Daje poczucie wyjątkowości, pokonywania barier i kreatywności. Staje się sposobem na życie człowieka ery postmodernizmu.
Nomadyzm a postmodernizm
Słowo „nomadyzm” jako termin etnograficzny oznaczało do tej pory sposób życia pasterskich, koczowniczych plemion pozostających w ciągłym ruchu, przemieszczających się w poszukiwaniu nowych pastwisk czy terenów łowieckich, niezwiązanych w sposób trwały z żadnym konkretnym terytorium.
Obecnie termin ten ma o wiele szersze znaczenie określające tryb życia ludzi, którzy z własnego wyboru lub okoliczności życiowych nie mają domu ani stałego miejsca zamieszkania, lecz przenoszą się z miejsca na miejsce wraz z całym dobytkiem.
Nomadyzm wpisuje się w postmodernistyczną wizję świata: brak jednoznacznej tożsamości, nieokreśloność, nic stałego. Zmiany miejsca zamieszkania to nie tylko zmiana geograficznych współrzędnych; to zmiany języka, pojęć, cywilizacji, zasad etycznych, kultury i tradycji.
Zmiany na tyle silne, że mogą oderwać człowieka od korzeni i zbudować jego nową tożsamość. W języku postmodernizmu – „dekonstruują” podmiot. Tworzy się tożsamość tymczasowa, dostosowana do danych warunków.
Nomada zmieniając miejsce pobytu za każdym razem zmienia swą tożsamość, stając się modelowym wręcz człowiekiem postmodernizmu o osobowości płynnej i wymykającej się jednoznacznym kryteriom.
Odmiennie niż emigrant, który z konieczności porzuca swój kraj, ale jego tożsamość jest ukonstytuowana na rodzimej kulturze i wyrasta z konkretnej cywilizacji, a ojczyzna pozostaje dla niego stałym punktem odniesienia. ( Zob. A. Ciechanowska, Opisując nomadę [online]
dostęp 15.II.2017 > http://www.kulturawspolczesna.pl/sites/default/files/artykuly/anna_ciechanowska_-_opisujac_nomade.pdf )
Nomada nie zna patriotyzmu, nie ma narodowej świadomości, poczucia zakorzenienia w jakiejś religii, tradycji. Jedna z osób biorąca udział w badaniach nad nomadyzmem mówi o doświadczeniu swojego życia:
„Każda kultura tam była, każda religia. Pewnie dlatego jestem ateistką, i to od bardzo młodego wieku. Zostaliśmy wychowani jako protestanci, ale wiesz, kiedy obcujesz z takim zróżnicowaniem, zaczynasz sobie myśleć: «nie ma jednej odpowiedzi, nikt nic nie wie, a ludzka natura sprawia, że wymyślamy sobie religie, żeby wyjaśnić, czemu umieramy»[…]”.(A. Trąbka, „Strategie tożsamościowe globalnych nomadów, od wykorzenienia po różne formy zakorzenienia się”, w: Kultura i społeczeństwo, Kraków 2013, s. 75).
Bycie w podróży to tymczasowość, przypadkowość, brak trwałych relacji, bycie pomiędzy, pozbawione głębszego znaczenia. Wszystkie doznania są chwilowe, doraźne, nie stanowią znaczących „kamieni milowych” dla formowania się człowieka.
W życiu globalnego nomady realizuje się wizja z piosenki Imagine J. Lennona: „Wyobraź sobie, że nie ma Raju/ Nie ma Piekła pod nami/ Nad nami tylko niebo/ Wyobraź sobie wszystkich ludzi/ Żyjących z dnia na dzień/ Wyobraź sobie, że nie ma podziału na kraje/ Nie ma powodu do zabijania lub poświęcania życia/ I nie ma też religii/ Wyobraź sobie wszystkich ludzi/ Żyjących w pokoju […]/ Wyobraź sobie wszystkich ludzi/ Dzielących ze sobą cały świat”.
Nomadyzm cyfrowy
Inna formą przemierzania ziemskiego globu jest nomadyzm cyfrowy, wirtualny. Rozwój cyberprzestrzeni, powszechny dostęp do internetu o coraz wyższej jakości daje nieprawdopodobną wręcz łatwość poznawania świata począwszy od blogów podróżniczych po aplikacje, pozwalające wirtualnie przechadzać się po danym miejscu.
Przestrzeń poszerza się i otwiera także dzięki „Flashpackerom”. Termin ten oznacza osobę podróżującą po świecie z całym zestawem cyfrowych sprzętów: smartfonów, laptopów, kamer i aparatów, ładowarek, kabli itp. pozwalających im na bieżąco on-line dzielić się wrażeniami z podróży, zdjęciami, filmami oraz bardzo konkretnymi poradami dotyczącymi środków transportu, noclegów, wyżywienia i czyhających niebezpieczeństw.
Nomadyzm wirtualny nie przenosi nas z miejsca na miejsce. Jednak pozostając w tym samym miejscu ciałem, myślami przenosimy się w iluzoryczną rzeczywistość:
„Z jednej strony mamy szereg zachowań współczesnych nomadów związanych właśnie z przestrzenią wirtualną, która nie angażuje w sposób fizyczny ludzkiego ciała w podróż. Z drugiej natomiast, cyfrowy nomadyzm diametralnie wpłynął także na ten tradycyjny sposób przemieszczania się w świecie, związany z rzeczywistą i korporalną zmianą przestrzeni. Choć pewne obiekcje budzi stwierdzenie, że wirtualne podróże są mniej rzeczywiste, to jednak takie «cyfrowe realia» wymagają specyficznej koncepcji istnienia. Wszak nie sposób zrównać rzeczywistości z prawdziwością, a wirtualności z iluzorycznością, współczesna egzystencja jest wprawdzie imaginacyjna, odarta z materialności i fizyczności, ale istnieje w sposób równie dobitny dla współczesnego człowieka” (K. Górska, „Wszyscy jesteśmy nomadami” [online], [dostęp 15 II 2017], dostępny w Internecie: http://magazyn.o.pl/2013/katarzyna-gorska-wszyscy-jestesmy-nomadami. )
Zaawansowane technologie komunikacyjne dają też zupełnie inną możliwość, jaką jest praca zdalnie wykonywana w miejscu, w którym chcemy aktualnie przebywać. Jest to forma coraz popularniejsza – również wśród młodych Polaków.
Mieszkając na tropikalnych wyspach (albo syberyjskiej tajdze – jedynym warunkiem jest dostęp do internetu i prądu) wykonują pracę, która nie wymaga przebywania w konkretnym zakładzie, ale dostarczania przez cyfrową sieć jej efektów. Freelancer (z j. angielskiego „wolny strzelec”) jest „obywatelem świata” pracuje gdzie i kiedy chce a z rodziną spotyka się w internecie.
Czy to horror loci?
Tę specyficzną ucieczkę od rzeczywistości opisali już ojcowi pustyni: Jan Kasjan i Ewagriusz z Pontu. Scharakteryzowali oni stan duszy zwany acedią (niezbyt dobrze przetłumaczony na j. polski jako lenistwo, odpowiedniejszym byłoby chyba słowo gnuśność) – swoisty letarg, w którym pogrąża się dusza oziębła, zgnuśniała, zniechęcona, która utraciła motywację i wolę działania.
Człowiek staje się znużony monotonią codzienności, nie widzi celu w podejmowanych działaniach, w obowiązkach stanu, szuka odmiany. Duchową pustkę trzeba zapełnić – stąd horror loci (zgroza miejsca).
Stan ten charakteryzuje się wzmożoną aktywnością, ruchliwością, chęcią przemieszczania. Człowiek pragnie porzucić swą dotychczasową siedzibę i życiowe zadania uważając, że gdzie indziej będzie mu lepiej.
Czy zjawisko dotyczące wczesnochrześcijańskich mnichów można jednak odnieść do dzisiejszego globalnego nomady? Czy tak chętne i liczne podróże – realne, czy w wirtualnym świecie – nie są swoistą ucieczką od rzeczywistości, domagającej się obecności, zaangażowania i odpowiedzialności?
Z pewnością bycie obywatelem globalnej wioski daje szanse na niespotykaną wcześniej przygodę i dla wielu osób jest szansą na zrealizowanie dziecięcych marzeń obudzonych pod wpływem powieści Alfreda Szklarskiego, podróżniczych reportaży Arkadego Fiedlera czy Tony Halika.
Jest to też jednak symptom – i chyba dramat naszych czasów – w których by „odkryć siebie” ludzie przemierzają tysiące kilometrów.
Pamiętam z „Dzieci z Bullerbyn”, ze Lisa jednym tchem potrafiła wymienić 7 kwiatów rosnących na lace (ściślej mówiąc, nie musiała ich wymieniać, tylko je znaleźć, ale jedno pociąga drugie). Chce przez to powiedzieć, ze człowiek współczesny przez możliwości jakie ma, może zobaczyć wszystko, to co jest na horyzoncie, może nawet dotknąć tego horyzontu. Problem tylko w tym, ze traci to, co ma pod nogami.
Czy człowiek współczesny nie jest jak Tales, który zginał wpadając do studni, kiedy ciemna nocą przechadzał się spoglądając na rozgwieżdżone niebo?