
.
Cnota to dyspozycja moralna do dobrego działania. Dzisiaj o cnotach mówi się raczej z ironicznym uśmieszkiem. Ale starożytna i chrześcijańska paideia właściwie opierała się na nich.
W jaki sposób formować cnotę? Zagadnienie jest bardzo obszerne. Na tym blogu można znaleźć artykuły, które pomogają poszerzyć wiedzę na ten temat. W tym wpisie skoncentruję się tylko na trzech, moim zdaniem podstawowych warunkach formowania sprawności moralnej.
Własny przykład
Kiedyś pewien ksiądz powiedział: “ – Nie każ dzieciom się modlić, ale módl się z nimi!”. Znamy to bardzo dobrze: “słowa uczą, a przykłady pociągają”. W praktyce różnie z tym bywa. Własny wzór to podstawowy warunek skuteczności wychowawczej. Od tego musimy zacząć, na inne rzeczy przyjdzie czas. Jeśli nie będziemy sami pracować nad własną świętością, to najbardziej wymyślne, nowoczesne, a i stare, sprawdzone metody wychowawcze, na nic się zdadzą.
Nieraz słyszałem w tym momencie taki argument: “-To oczywiste, to banał, powiedz lepiej, jak to zrobić?”. Nie piszę tego, żeby powtórzyć banał, ale, żeby każdy uświadomił sobie, jak istotnym elementem wychowania dzieci jest własne samowychowanie. A jak to zrobić? Proszę bardzo. Przepis na to zawarłem w książce “Sztuka samowychowania”. Tutaj nie będę się powtarzał, bo nie to miejsce i czas.
Budzenie motywacji
Dziecko musi mieć wewnętrzną motywację do czynienia dobra. Trzeba je intelektualnie do tego przekonać. Jeśli nie będzie widziało sensu, na przykład w przełamywaniu lenistwa, to będzie nam gnuśniało przed telewizorem.
Argumentów należy szukać przede wszystkim w wierze. Wpajamy, że lenistwo jest grzechem, że sprzeciwia się prawom Bożym. Ale również można odwoływać się do argumentów racjonalnych: “Gdy pokonasz lenistwo, osiągniesz swój cel życiowy, spełnisz marzenia, będziesz autentycznie wolny. ”. Zdaje sobie sprawę, że argumentacja intelektualna w okresie “buntu i naporu” nie zawsze dociera do młodzieży. W okresie dorastania (i nie tylko) istotna jest pobudka emocjonalna. Gdy młodzież zapali się do pewnych idei, pomysłów, wtedy potrafi intensywnie pracować w danym kierunku. Jeśli potrafimy – znając własne dziecko i jego potrzeby – wskazać mu perspektywy związane z regularną pracą nad sobą, to wzbudzimy w nim zapał, który sam poniesie go do celu. Jest to trudne, ale wcale nie niemożliwe.
Przymuszaj, gdy trzeba…
Przejawem intelektualnego pięknoduchostwa jest postawa, która wyraża się w przekonaniu, że dziecka nie należy do niczego przymuszać, “bo i tak zrobi co zechce”. Przymuszanie nie jest co prawda najlepszym rozwiązaniem (dwa lepsze wskazałem powyżej), niemniej nie można zapominać, że arete (cnota) kształtuje się w dwóch wymiarach: intelektualnym oraz wolicjonalno-popędliwym (może niezbyt ścisłe określenie, ale nic innego mi nie przychodzi do głowy).
Jaki z tego wniosek? Otóż, nawet jeśli intelektualnie nasze dziecko nie jest na pewnym etapie rozwoju przekonane do pewnych działań, to przymuszane do nich kształtuje w sobie owo przyzwyczajenie czy “siłę woli”. Przykład: syn może buntować się przeciw wynoszeniu śmiecie czy trzepaniu dywanu, ale zmuszony do pracy, niejako wbrew sobie, nabywa określone umiejętności. Nie można tu jeszcze mówić o cnocie, lecz co najwyżej o mechanicznym nawyku. Jednak, gdy intelektualnie dorośnie i przestanie się buntować, łatwo – na tym wymuszonym podłożu – ukształtuje w sobie cnotę pracowitości.
Proszę zauważyć, że nie pracując zostanie tak opanowany przez wadę lenistwa, że nawet, gdy z czasem intelektualnie dojrzeje i zrozumie, iż praca i pomoc innym ma sens, trudniej mu będzie przełamywać się z uwagi na słabość woli. Co więcej, najprawdopodobniej jego zgnuśnienie nie pozwoli mu w ogóle dojrzeć do takich poglądów! Raczej będzie szukał argumentów, które uzasadnią jego lenistwo. Ten przykład pokazuje, jak zgubne jest “postmodernistyczne” posługiwanie się argumentacją z “wolności dziecka” .
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





@Aniela
Cyt. "Jeżeli w dzieciństwie rodzice do niczego nie przymuszali swojej pociechy, to w okresie nastoletnim niczego już nie zdziałają."
Rzeczywiście w okresie dojrzewania zazwyczaj jest już "po zawodach". Czasami jednak się buntują, ale gdy mają mocne podstawy, wracają po okresie "buntu i naporu" do wartości z dzieciństwa.
W takich sytuacjach rodzice zaszczepiając dziecku dobre ideały popełnili jednak jakieś błędy, które nie uchroniły ich przed "atrakcjami" wieku dorastania.
Nie ma gorszego rozwiązania niż pozostawienie dziecka na pastwę jego samowoli. Do tego dochodzi jeszcze środowisko zewnętrzne (szkoła, rówieśnicy, media), które będzie umiało "zagospodarować" zachcianki tak nieukształtowanego dziecka i tragedia gotowa.
Przymus to podstawa :-). Ale przymus tylko do określonego wieku. Jeżeli w dzieciństwie rodzice do niczego nie przymuszali swojej pociechy, to w okresie nastoletnim niczego już nie zdziałają.