.

Czasami słyszy się zarzut, że ktoś źle wychował dziecko. Czy jednak za wszystkie błędy wychowawcze  zawsze odpowiadają rodzice? W tym artykule zastanawiam się, co ich ogranicza w podejmowanych wysiłkach, a nawet rozgrzesza z nienajlepszych rezultatów wychowawczych.

1. Czynniki wrodzone

Pracując z dziećmi widzimy jak są różne. Niby ten sam dom, te same oddziaływania, a efekty diametralnie odmienne. Jedno gadatliwe, kłótliwe, niechlujne; drugie małomówne, zrównoważone emocjonalnie, systematyczne. Jedno dobrze się uczy – drugie… średnio.

Wynika to z faktu, że mają różne predyspozycje wrodzone, dlatego podobne oddziaływania rodzicielskie przynoszą różne rezultaty.

Posłużę się takim przykładem. Jeśli drwal ma do ścięcia stare, grube drzewo, to nie wystarczy kilka uderzeń siekierą – musi się o wiele bardziej napracować. Z kolei przy młodej, cienkiej brzozie – wysiłek włożony w wyręb jest mniejszy.

Podobnie w kontekście wychowania. Jeśli mamy do czynienia z szeregiem negatywnych skłonności, wówczas w ich eliminację musimy włożyć o wiele więcej wysiłku, niż w przypadku, gdy nie występują w aż takim nasileniu.

Z tego względu ważna jest wstępna ocena wrodzonych predyspozycji, która pozwoli zaplanować odpowiednią strategię wychowawczą.

2. Środowisko

Prawda jest taka, że dzieci (może poza tymi, które edukują się w domu) cały dzień przebywają w przedszkolu lub szkole i podlegają oddziaływaniom nauczycieli oraz … kolegów. Jeśli nie mamy możliwości ich doboru, to nie mamy wpływu na środowisko wychowawcze naszych pociech.

A nawet mając taki wpływ, nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowań tych osób w każdej sytuacji. Nie mamy pewności czy zawsze będą postępowali tak, jakbyśmy sobie tego życzyli w kontekście naszych priorytetów edukacyjnych.

W konsekwencji – tak ważny czynnik wychowawczy jak środowisko pozostaje poza naszą kontrolą.

3. Media

Media są praktycznie wszechobecne i to one w dużej mierze kreują mody młodzieżowe i wzorce postępowania. Zapanowanie nad nimi w obecnych warunkach jest praktycznie niemożliwe.

Można jedynie starać się ograniczać ich destrukcyjny wpływ i próbować szukać elementów pozytywnych.

4. Brak czasu

Dziecko problemowe wymaga pochylenia się nad nim, głębszego zastanowienie i przyjęcia odpowiedniej strategii działania, aby zneutralizować negatywny wpływ czynników wrodzonych czy środowiskowych. Potem jeszcze przyjęty plan działania trzeba systematycznie wdrażać w życie.

Niestety, w wielu przypadkach po prostu brak na to czasu. Praca czy inne obowiązki sprawiają, że opiekunowie nie mogą sobie pozwolić na poświęcenie swoim pociechom większej ilości czasu.

Niekiedy ludzie stają przed trudnymi decyzjami. Na przykład, nie mogą zrezygnować z czasochłonnej pracy i poświęcić się dziecku, bo mają drogi kredyt do spłacenia.

5. Własna niedoskonałość (błędy wychowawcze)

Żeby pozytywnie wpływać na dziecko samemu trzeba dawać przykład. Jeśli zaś tutaj mamy braki i sporo do zrobienia, to trudno wymagać czegoś więcej od syna czy córki.

Słowem – trzeba najpierw zacząć od siebie, a zanim siebie naprawimy, kilkulatek może wyrosnąć na pełnoletniego obywatela (i będzie po sprawie).

6. Wolność wpisana w cnotę

Załóżmy, że wyposażymy nasze dzieci w odpowiedni pakiet cnót, czy to załatwia sprawę? Otóż – nie. Nie zapominajmy, że w definicję cnoty wpisana jest wolność. Jeśli nawet człowiek ma ukształtowaną predyspozycję do dobrego działania, to wciąż może dokonywać wyborów życiowych całkowicie jej przeciwnych.

Oczywiście kształtując sprawności moralne ograniczamy do minimum możliwość zejścia na złą drogę. Jednak wybór między dobrem a złem jest codzienną realnością.

[‼W książce⏩⏩ „Wychować człowieka szlachetnego” przedstawiam, jak krok po kroku formować poszczególne sprawności moralne.]

Poza tym pamiętajmy, że nie zawsze uda się w sposób doskonały uformować cnoty, dlatego niebezpieczeństwo zejścia z ich drogi realnie będzie większe.

7. Przypadek

Wyobraźmy sobie taką sytuację:

oto dobrze wychowany (nie nadużywający alkoholu) młody człowiek świętuje w gronie kolegów obronę pracy magisterskiej. Jest kilka piw, nagle ktoś go zaczepia, dochodzi do bójki, chłopak się broni, sytuacja wymyka się spod kontroli i w efekcie sprawa kończy się wyrokiem.

Postronny obserwator uzna, że ma do czynienia z niewychowanym, młodym bandytą.

Albo:

jeśli dorosłej córce nie ułoży się małżeństwo, np. zostanie porzucona przez współmałżonka, to czy rodzice mają mieć wyrzuty, że popełnili jakieś błędy wychowawcze?

Słowem – są rzeczy, na które opiekunowie i dorosłe już dzieci nie mają wpływu. Gdy zaś pojawiają się nieprzewidywalne sytuacje życiowe trudno mówić o błędach.

Co prawda można analizować przytoczone przypadki z perspektywy cnoty roztropności (właściwie jej braku), ale nie należy przesadzać. Córka nie zna przyszłości i nie wie, czy po 10 latach porzuci ją współmałżonek.

Nasza roztropność, w przeciwieństwie do boskiej, ma pewne ograniczenia, które usprawiedliwiają nawet  błędne decyzje.

 *   *   *

Czy to co napisałem wyżej oznacza, że nie mamy na nic wpływu? Nie, to byłoby zbyt duże uproszczenie. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Powyższe czynniki występują w różnych nasileniach i jedynie ograniczają skuteczność oddziaływań rodzicielskich.

Ich znaczenie trzeba rozpatrywać indywidualnie.

Fot Pixabay.com/pl

ZAMÓW KSIĄŻKĘ


Zamów: Rozumna dyscyplina
Zamów: Sztuka samowychowania
form
Zamów:Decyduj i walcz!
Zamów: Żelazna wola
Zamów:Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice
.-----