.
Zdaję sobie sprawę, że tych różnic można wymienić kilka. Jednak ta podstawowa wiąże się bezpośrednio z odpowiedzią na pytanie: czy dziecko można przymuszać do posłuszeństwa czy nie?
Odpowiedź przedstawicieli pedagogiki – nazwijmy ją – „postępowej” (liberalnej, odnoszącej się do haseł naturalistycznych) będzie negatywna, realistycznej – pozytywna.
Postęp radykalny i umiarkowany
Wśród „postępowców” dominują dwa stanowiska: radykalne i umiarkowane.
Radykałowie uważają, że wolność dziecka jest absolutna i nie można wymuszać na nim posłuszeństwa.
Według np. antypedagogów powinno się zrezygnować z wychowywania (w praktyce nie rezygnują tylko dostosowują je do swojej, specyficznej ideologii). W swoich manifestach godzą się np. na odmowę przyjmowania lekarstw przez maluchy.
Z kolei umiarkowani zdają sobie sprawę z absurdów do jakich prowadzi stanowisko radykałów. Choć generalnie również są za wolnością (czytaj: samowolą), to dopuszczają pewne formy oddziaływania. Wskazówkę dał im sam „ojciec nowoczesnej pedagogiki” J. J. Rousseau, który pisał: Nie pozwólcie mu [uczniowi – dop. D.Z.] nawet domyślać się, że macie jakąkolwiek nad nim władzę„.
Słowem – koncept jest taki: „nie zmuszamy do posłuszeństwa, ale próbujemy wpływać na dziecko, wykorzystując różne formy łagodnej presji (bez narzucania czegokolwiek)”.
„Postępowe” rozumienie cnoty
Zanim przejdziemy dalej odpowiemy sobie na pytanie: jak umiarkowani „postępowcy” rozumieją formowanie cnoty? (Oczywiście posługuję się tym terminem umownie. Chodzi o zrekonstruowanie, na podstawie ich wizji wychowania, co rozumieją pod pojęciem sprawności, którą chcą ukształtować u podwładnych?)
Odpowiedź: wspomnianą sprawność sprowadzają tylko do wytworzenia określonego przekonania w umyśle. Dla nich po prostu: wiedza jest „cnotą”.
Jeśli syn/córka dojdą do danego przekonania (poprzez łagodną perswazję), na przykład, że należy sprzątać zabawki, sprawa formowania wydaje się zakończona. Bo to jest wszystko co może zrobić umiarkowanie „postępowy” rodzic. Reszta należy już do syna/córki.
Wiedza a praktyka
W tym momencie pojawia się pewien problem. Młody człowiek może mieć świadomość, jak powinien postępować, ale przełożenie tego na praktyczne działania, to osobno sprawa. Wie, że powinien posprzątać zabawki czy pokój, ale w praktyce tego nie czyni.
Przyczyną są wady. Wiedza i świadomość nie wystarczy, aby poradzić sobie ze słabościami. Owszem, może pomagać, motywować, ale to za mało. Lenistwo, obżarstwo i inne wady, wymagają specyficznego podejścia.
Realia są takie, że dziecko samo raczej nie poradzi sobie z nimi. Ma za słabą wolę. Potrzebuje realnego wsparcia ze strony rodziców. Niejednokrotnie będzie to po prostu nakaz, polecenie.
Ale umiarkowanie „postępowi” rodzice mogą jedynie odtwarzać wcześniejsze swoje działania związane z łagodną perswazją, czyli przypominać, reanimować wiedzę. Pozostają zawsze na etapie uświadamiania (ale bez nakazów i poleceń)
Jak widać mamy do czynienia z trudnym rodzajem wychowywania, wymagający wiele czasu i cierpliwości. A gdy trafi się krnąbrne dziecko – ta metoda po prostu nie działa.
Tradycjonalizm i realizm
W przeciwieństwie do wyżej zaprezentowanego podejścia tradycyjnie nastawieni rodzice uznają konieczność wymuszania pewnych zachowań za rzecz oczywistą. Tutaj też możemy wyróżnić postawę radykalną i umiarkowaną (czytaj: realistyczną).
W ramach podejścia radykalnego wychodzi się z założenia, że dzieci nie wiedzą, co jest dla nich dobre, dlatego: „mają słuchać i tyle”. Zabawa w dialog – nie wchodzi w grę. Jak widać, w sposób nieskomplikowany rozumiane są tu kwestie wychowawcze.
Niestety, czasami prowadzi to do przegięć w sposobie traktowania najmłodszych, co skrupulatnie wykorzystuje w swojej propagandzie lewica pedagogiczna.
Z kolei podejście realistyczne nie pozostaje tylko na etapie zmuszania, ale dodatkowo akcentuje konieczność rozmowy. W przeciwieństwie do „umiarkowanych postępowców” pedagogika realistyczna postrzega człowieka całościowo.
Docenia konieczność intelektualnego dotarcia do młodzieży, bo cnota moralna, do której uformowania dąży, oparta jest przecież na działaniu świadomym! Jednocześnie dostrzega konieczność opanowywania popędów, a te wymagają innych metod, nie tylko przekonywania.
Do popędów się nie przemawia, popędy się opanowuje.
Realistyczne podejście wynika z jeszcze jednego faktu. Poglądy na daną kwestie bardzo często uwarunkowane są słabościami. Jeśli ktoś jest leniwy i nie chce mu się sprzątać, to wymyśli sobie jakieś uzasadnienie dla tej postawy. Usuwając słabość, łatwiej dotrzemy z przekazem do danej osoby.
Jak usunąć wadę w praktyce (podejście realistyczne)?
Wady takie jak lenistwo czy obżarstwo oparte są na złych przyzwyczajeniach. Jeśli kilkakrotnie doprowadzimy do przełamania (postąpimy wbrew nim) wytworzymy przyzwyczajenie, które sprawi, że będziemy mieli łatwość działania w danym zakresie.
Działa to analogicznie, jak w sporcie: trening czyni mistrza. Za każdym razem opór woli będzie łatwiej przełamywany, aż z czasem nie będzie już problemem.
Jeśli zatem wydajemy polecenie w zakresie porządków (przykładowo) i je konsekwentnie realizujemy, to – nawet pomimo fochów i marudzenia – maluch uczy się konkretnej umiejętności.
Po pewnym czasie znika ściana oporu, która była na początku, bo sprzątanie przestało już być problemem. Dzięki temu łatwiej przekonamy go do naszych racji (konieczności sprzątania).
Jeśli uda się nam wytworzyć umiejętność na poziomie nawykowym, to po dołączeniu do niej zrozumienia i przekonania, będziemy mieli w zasadzie gotową cnotę (naturalną).
Mechanizm ten działa analogicznie w odniesieniu do wielu innych wad i tworzonych – przez ich usunięcie – cnót.
Wyczucie i roztropność
Przy czym musimy pamiętać, żeby wydawać polecenia stanowczo, ale z miłością. Przez obcesowe zachowanie zrazimy do siebie młodego człowieka i trudno nam będzie potem przekonać go do swoich racji, nawet po wyrobieniu nawyków.
Przegięcia w tym zakresie prowadzą do trwałych „urazów psychicznych”.
Musimy wydawać polecenia bez złośliwości, z troską o prawdę obiektywną. Przy czym zawsze powinniśmy zachować daleko posuniętą roztropność, bo każda sytuacja jest inna i ma swoją specyfikę (np. grymaszenie przy stole).
Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, by później zrobić dwa do przodu.
Fot: Pixabay CC0 Public Domain
Dziękuję za odpowiedź.
Gdzie w tym rozróżnieniu umiejscowiłby Pan poglądy Jespera Juula na przywództwo integralne dorosłego? Wydaje mi się, że ten nowy trend próbuje złączyć plusy obu podejść – tradycyjnego i liberalnego ważąc złoty środek w trochę innym miejscu, zmieniając język „przymusu”, ale stosując konsekwentne przywództwo dorosłego. Co Pan sądzi na ten temat?
Nie jestem znawcą twórczości J. Juula na tyle, aby bez wahań odpowiedzieć na to pytanie. Czytałem kiedyś jakąś książkę tego Autora i zakwalifikowałem go (w swoim prywatnym rankingu), jako typowego przedstawiciela nurtu liberalnego (przez co zniechęciłem się do dalszej lektury). Niemniej jestem skłonny, trzymając się kryterium z powyższego artykułu, zakwalifikować go jako postępowca (liberała) umiarkowanego. (Ale to tylko intuicja- bez głębszych studiów – sugerująca się głównie poglądami środowiska, które go promują).