
.
Problem pedagogiki Marii Montessori budzi sporo kontrowersji, nawet wśród samych katolików. Z jednej strony mamy nieprzejednanych zwolenników (istnieją przedszkola i szkoły katolickie w oparciu o jej system), z drugiej – krytykowana jest za dosyć mglistą filozofię, która stoi za jej systemem wychowawczym.
Zanim w jednym z kolejnych wpisów zajmę się podstawami filozoficznymi edukacji montessoriańskiej, dzisiaj zatrzymam się jedynie na kilku wątkach biograficznych z życia włoskiej lekarki, które mają niewątpliwie związek z jej poglądami pedagogicznymi.
Pierwsza rzecz, to wspólny wątek biograficzny z J.J. Rousseau. Powszechnie znany jest fakt, iż francuski „praojciec” nowożytnej pedagogiki miał kilkoro dzieci i wszystkie oddał na wychowanie do sierocińca. Jednak mało kto wie, że włoska reformatorka swoje nieślubne dziecko oddała na wychowanie wiejskiej rodzinie. Co prawda – po śmierci przybranej matki, gdy dziecko miało 15 lat – przyznała się do niego, ale fakt jest faktem. Na pewno nie służy to budowaniu jej wizerunku, jako odpowiedzialnej wychowawczyni dzieci.
Druga niepokojąca sprawa wiąże się z bliskimi związkami (w pewnym okresie życia) Montessori z Towarzystwem Teozoficznym. Współpracowała z nim dosyć blisko. Wspomniana organizacja wydawała jej książki, a ona spotykała się na przykład z liderką organizacji A. Besant. Przypomnijmy, iż Towarzystwo Teozoficzne założyła rosyjska propagatorka nauk tajemnych H. Bławatska i dało ono asumpt do odrodzenia się ruchów spirytystycznych, przeciwstawiających się nauce katolickiej.
Pomimo zainteresowania naukami tajemnymi, nie przeszkodziło to twórczyni nowej metody wyznawać religię katolicką. W przedziwny sposób godziła te dwa różne stanowiska religijne. Potrafiła reinterpretować pewne poglądy spirytystyczne w duchu katolickim. W efekcie niektóre jej książki miały nawet imprimatur papieskie.
Jak się później okaże podniesione tu kontrowersje biograficzne znajdą odbicie w jej systemie wychowawczym i staną się przyczyną sprzecznej jego oceny, nawet przez samych katolików.
Wykorzystano: Barbara Surma, Pedagogika Montessori – podstawy teoretyczne i twórcze inspiracje w praktyce, Łódź 2008
ZAMÓW KSIĄŻKĘ





witam, chciałabym uścislić jedną rzecz, a mianowicie w ŻADNEJ znanej mi metodologi, a zwł, przedszkolnej nie ma METODY M.Montessori. jest owszem – koncepcja pedagogiczna. mówienie i pisanie o metodzie na studiach świeckich jest równoznaczne z nieprzygotowaniem, co do katolickich – nie mam wiedzy. przedszkoli całkowicie montessoriańskich jest niewiele, są z elementami PEDAGOGIKI (nie metody), szkół nie ma chyba w Polsce już wcale. pozdrawiam A.W
@B.K.
Dziękuję za linki.
Co do dzieci Filozofa z Genewy, to jest to "gdzieś przeczytane". Musiałbym pomyśleć, skąd mi to przyszło…
Szybka kwerenda daje jakieś wyniki, dość ciekawe pod względem obyczajowym:
http://en.wikipedia.org/wiki/Jean-Jacques_Rousseau
http://www.infed.org/thinkers/et-rous.htm
B. Kachniarz
@B.Kachniarz
Problematyka pedagogiki M.M. chodzi za mną od dłuższego czasu. Jednak zawsze jest coś ważniejszego, co sprawia, że nie mam czasu się z nią zmierzyć.
Ostatnio przeczytałem kilka książek na ten temat i stąd pojawił się ten wpis. Trzeba go traktować, jako bieżące wrażenia czy notatki z lektur. Nie jest to – przyznaję -jakieś porażające opracowanie, ale wcale nie miałem takich ambicji.
Pana komentarz jednak chyba zmobilizuje mnie ostatecznie do zajęcia się tym tematem i nie przekładania go w nieskończoność.
Co do Rousseau i tego, że sam rozgłaszał plotki o swoich dzieciach w sierocińcach, to dla mnie nowość. Można prosić o jakieś namiary, kto o tym pisał?
Na pozostałe dwa pytania postaram się odpowiedzieć w przygotowanym (mam nadzieję do końca czerwca) większym artykule.
Pozdrawiam
@Autor
No, trochę się Pan gmatwa w tym wpisie.
1. Co do oddawania własnych dzieci do przytułku, to co do Russa – to podobno zmyślenie i to jego własne. To jednak ciekawe, że i w Polsce mamy podobny przykład – Kazimierza Jeżewskiego, znanego z zakładania Gniazd Sierocych, który własnego syna też gdzieś po rodzinie 'lokował'. Tak czy inaczej, nie jest to zarzut merytoryczny p-ko samej metodzie.
2. O jakich 'bliskich związkach' Pan pisze? Niestety, nie wznosi się Pan ponad poziom ogólników z Wikipedii, a szkoda, bo sam chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej. Wg mojej wiedzy jednak, sama metoda powstała na początku XX w., a ew. związek M. Montessori z teozofami przypada na lata II wojny światowej, podczas jej pobytu w Indiach. Nie ma więc koniecznego wpływu wydarzenia późniejszego na wcześniejsze.
3. "W przedziwny sposób godziła te dwa różne stanowiska religijne. Potrafiła reinterpretować pewne poglądy spirytystyczne w duchu katolickim. W efekcie niektóre jej książki miały nawet imprimatur papieskie."
To znaczy co, okłamała papieża? Które 'pewne' poglądy spirytystyczne interpretowała w duchu katolickim? Jakie znajduje Pan przypadki 'godzenia' stanowisk religijnych?
Pozdrawiam i liczę na szersze potraktowanie tych wątków.
B. Kachniarz
@Aniela @Bartek
Przygotowuje większy tekst na ten temat dla jednej z gazet. Ale oprócz tego piszę równocześnie kilka innych tekstów. Dlatego dalszy ciąg nastąpi, ale za dwa-trzy tygodnie.
Pozdrawiam
Dziękuję i czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością 🙂
Bardzo ciekawie zapowiada się kolejny wpis!
Pani Anielo, sprawa jest mocno zagmatwana. Świadczy o tym chociażby sam życiorys M.Montessori, który w pewnej mierze koresponduje z jej poglądami. Osobiście mam mieszane uczucia. Z pewnymi wskazówkami pedagogicznymi trudno się nie zgodzić, z innymi zaś trudno się zgodzić. W jednym z najbliższych wpisów postaram się zmierzyć z tym tematem.
Pozdrawiam
Kiedyś słuchałam wykładu dyrektora szkoły katolickiej w Australii;
w którym autor wyjaśnia sytuację szkół katolickich po tzw. reformach K. Rahnera.
Jako receptę na złą sytuację szkół katolickich po tych "reformach" wykładowca podaje metodę Montessori, którą stosuje w swojej szkole. Bardzo mnie to zdziwiło, a może źle zrozumiałam?