Tytułowa wada była przez teologów i moralistów nazywana miękkością psychiczną lub po prostu rozpieszczeniem. Najogólniej można powiedzieć, że miękkim jest ten, kto zbyt łatwo ustępuje od dobra z powodu trudności (św. Tomasz).
Rozpieszczone dziecko, napotykając nawet błahą trudność: wybucha płaczem, marudzi, płacze bądź dostaje ataku histerii (rzuca przedmiotami, wybiega z pokoju i trzaska drzwiami).
Dzieje się tak, ponieważ charakteryzuje je brak odporności na niedobór… różnych przyjemności czy radości życiowych. Słowem – jest przyzwyczajone do materialnego i psychicznego luksusu. A taką przyjemnością czy luksusem jest np. sytuacja zabawy, wygody, spełniania wszystkich kulinarnych zachcianek przez rodziców, posiadania ulubionych zabawek czy gadżetów elektronicznych (w przypadku starszej młodzieży).
Ich nagły brak prowadzi do „działań obronnych”.
Rozpieszczenie a luksus
Wspomniany luksus w tym przypadku jest pojęciem względnym. Na przykład, posiadanie urządzeń technologicznych nie jest dzisiaj czymś nadzwyczajnym, ale należy do standardu życiowego („komórka”, laptop). Jeżeli jednak dzieci lub młodzież traktują je, jak „posążki nowych bóstw”, to nie można tego tak zostawić. Trzeba rozważyć ograniczenia w ich stosowaniu.
Generalnie – życie pozbawione wygodnictwa – wzmacnia dziecko. Przyzwyczaja się ono do sytuacji braku i z czasem nie jest on już taki uciążliwy.
Jest to fragment artykułu, który wszedł do książki: ===> „Nieposłuszne dzieci, posłuszni rodzice”.
Gratuluję świetnej strony, bardzo przydatny portal.
Doskonała strona. Gratuluje i życzę dalszych sukcesów.
@Ania
Zdaję sobie sprawę z uwarunkowań rozwojowych, dlatego starałem się je akcentować w tekście.
Zgadzam się. Tak ja wyżej trzeba jednak mieć świadomość na jakim poziomie rozwoju jest dziecko pod względem psycho-fizycznym, a także moralnym. Małe dzieci mają taki wyuczony sposób zaspokajania swoich potrzeb (jak w niemowlęctwie: płacz/krzyk- rodzic zaspokaja potrzebę), trzeba je uczyć nowych sposobów rozwiązywania problemów, dawać odpowiednie wzorce, tłumaczyć, wspierać i oczywiście wymagać- od malucha i od siebie. A jest to proces wymagający czasu, a warto by dziecko nie stało się egocentrykiem, człowiekiem nieszanującym pracy, mającym postawę roszczeniową.
Mądra miłość uczy zdolności do ofiary. Ile razy słyszałem i ile razy widziałem ambicje rodziców, by memu dziecku nic nie brakowało, by wszystko miało. Dostają tak wiele, a nie ma w nich wdzięczności, bo nie znają trudu pracy.
Te dzieci, które mają przykład trudu rodziców i też znają i wypełniają swoje obowiązki nie mają czasu na butę.
Cyt. Adam: „Te dzieci, które mają przykład trudu rodziców i też znają i wypełniają swoje obowiązki nie mają czasu na butę.”
Dokładnie tak jest.
„O. Jacek Woroniecki przypominał stary sposób na obżarstwo: wystarczy zostawić odrobinę pokarmu na talerzu i zrezygnować z dokładek. (…)”
Ja bym jednak nie marnował jedzenia. Lepiej chyba byłoby mniej nałożyć.
Muszę przyznać, że sam sobie nakładam ograniczenia: kiedy stwierdzam, że za dużo siedzę przy komputerze, następnego dnia staram się ograniczyć (do godziny, a nawet wcale, jeśli można).
Chodziło o symboliczne pozostawienie drobnej ilości na talerzu. Marnowanie jedzenia raczej nie wchodziło w grę.
Co do ograniczeń w korzystaniu z komputera to gratuluję. Dla mnie to wyniki nieosiągalne. Choć raczej unikam surfowania, a czas „marnuję” na pisanie i poznawanie oprogramowania.
Mówią, że muzyka łagodzi obyczaje. Coś w tym jest.
wychowuję dziecko które nie znało zupełnie obowiązku jako takiego nikt nigdy od niego nic nie wymagał, wszyscy spełniali jego życzenia bo było biedne , samotne, chore, przebywało w placówce, a teraz kiedy wychowuje się w rodzinie od kilku lat, mimo otoczki zdroworozsądkowych uczuć ono chętnie by powróciło bez stymulacji do swojego” nic nieróbstwa”Na każde polecenie wykonania .najmniejszej czynności mimo swego 12 letniego wieku reaguje krzykiem wyrażającym niezadowolenie,buntem, złością .Wsparłam się pomocą psychologów ale po roku nie widziałam poprawy.,Chcąc dać upust jego wrzaskliwości i hałasowatości zapisałam go do szkoły muzycznej i o dziwo nawet podoba mu się to zajęcie(gra na saksofonie) myślę że ten instrument pozwolił mu zrozumieć , że nas nie wzrusza jako opiekunów poziom dźwięku, znacznie poprawił przy tym obowiązkowość, okazuje się że zwiększenie obowiązków, zwiększyło jego motywację do podejmowania działań związanych z innymi uczniowskimi obowiązkami które do niego należą.Muszę przetestować jeszcze rezygnację z wygód.